sobota, 21 grudnia 2019

Marry Christmas!


KOLEJNE DIABELSKIE ŚWIĘTA?

Nie każdy kocha Święta Bożego Narodzenia. Chyba powinniśmy zastanowić się nad przyczyną, bo bywa i tak, że ukrywa się w nich nasza hipokryzja i fałszywe świąteczne szczęście. Dla wielu ludzi są to święta wymuszone jak wymuszony może być obowiązek tryskania szczęściem, entuzjazmem i optymizmem. Wszystko wskazuje na nieodzownie zbliające się świąteczne obchody, ale w głębi serca wiemy, że ta harmonia może także być fałszywa jak wiele plastikowych drzewek choinkowych, iluzoryczna jak światełka o tysiącach kolorów, za pomocą których można ukryć ciemność ludzkiego sumienia. Jest to dobroć wywoływana przez pozory, obowiązki rodzinne i moralne, wszystkie opakowane jak dary, jedyne alibi, za pomocą którego można próbować zmusić dzieci do wybaczenia nam naszej rodzicielskiej nieudolności. Dla nieświadomości nie istnieją ani Święta Bożego Narodzenia, ani Wielkanoc, nie mówiąc już o urodzinach i rocznicach. Dla nieświadomości istnieją tylko te wydarzenia, którym sami nadaliśmy znaczenie i które uznaliśmy za ważne. Ale jeśli nie jesteśmy dla nikogo ważni? Jeśli nie jesteśmy kochani? Jeśli nie czujemy się narodzonym Bogiem w sercu kogoś, kto nas kocha? Jeśli nie ma w nas gwiazdy ani światła pokoju? Wówczas całe to świętowanie jest próżne, efemeryczne, fałszywe - jest jedynie hałasem, społeczną i brutalną konwencjonalnością. Zdarza się i tak, że stajemy przed koniecznością spożywania posiłków z tymi, którzy nas nie trawią, albo których my nie trawimy; stajemy przed koniecznością wydawania pieniędzy (których może i nie mamy), aby uszczęśliwić tych, którym na nas tak naprawdę nie zależy, aby godnie stawić czoła presji społecznej i nie poddać się uczuciom nieadekwatności względem naszych własnych oraz cudzych oczekiwań, bo w miarę zbliżania się Nowego Roku bilans niespełnionych oczekiwań jest nieunikniony - horyzont to zwykła płaska nuda i smutek, które należy ukryć za wszelką cenę. Całą tę sytuację trzeba osłodzić wykwintnymi potrawami i sporą ilością selfie z wyćwiczonymi na okazję uśmieszkami. 
Jaki podarunek winni jesteśmy sami sobie w Święta Bożego Narodzenia? Powinniśmy odrodzić się, odkryć w sobie boskość, oderwać się od wpływów społecznych i konsumenckich. W przeciwnym razie Niech żyje Grinch i jego wieczna świąteczna depresja od obecnego do następnego Bożego Narodzenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz