Kolekcja śmieci (NIEPOTRZEBNE TRENDY)


NIC NIE WYRASTA Z DIAMENTòW
Z NAWOZU WYRASTAJĄ KWIATY
MEDYTUJMY NAD PEWNYMI IDIOTYZMAMI!
UCHRONI TO NAS PRZED UPADKIEM W TO SAMO ŚMIECIOWISKO...

_______


ZADZIWIAJĄCE OBRAZY JEZUSA W WERSJI ANTY-CHRYSTA

Raczej wszystkim nam jest dobrze wiadomo, jak bardzo Jezus unikał wyboru na króla. Wierzył w lud bez posługi, w jeden wielki naród, w którym panowała miłość, gdzie wszyscy - od pierwszego do ostatniego - byli kapłanami i nikt nie potrzebował biurokratycznych pośrednikòw, by rozmawiać z Ojcem; wierzył w świat bez niebezpiecznych i wyniszczających serca przywilejòw władzy nad innymi, który to przywilej został następnie użyty pod pretekstem służenia innym, by ostatecznie przeobrazić się w obsługiwanego.
Na pojawienie się wizerunkòw Jezusa na niebiańskim tronie silny wpływ wywarło zarówno Imperium Rzymskie, jak i pierwotne archetypowe idee stosowane w planie egipskiej intronizacji, aby opisać faraona (Jezusa) jako syna Bożego. 
Na "niebie", które głosił Jezus, nie istnieją trony i fotele, wszyscy siedzą na ziemi - od pierwszego do ostatniego; wszyscy są braćmi, nikt uprzywilejowanym synem mającym bezpośredni dostęp do Ojca i pośredniczącym międzu Nim i pozostałymi. Tron może być w tym kontekście jedynie symbolem samokontroli, a nie dominacji nad innymi. Jedynym sposobem na zdobycie "nieba" jest zdominowanie siebie, poznanie ciebie: nasze niebiańskie królestwo to opanowanie siebie w świadomości.
DUCHOWOŚĆ "FAST-FOOD"

Co może narodzić się ze związku duchowości z kulturą, która celebruje szybkość, wielozadaniowość oraz natychmiastową gratyfikację? Przywodzą do śmiechu (i do płaczu) tytuły niektórych książek, takich jak: "10 kroków do stania się atrakcyjnym...", "Jak zdobyć przyjaciół w ciągu jednego dnia...", " 10 tajemnic, aby stać się liderem...". I może jeszcze taki przykład, rodem z osobiście przyuważonych w Ameryce reklam centrum jogi: "Grupa Zen i Joga pomoże wam osiągnąć oświecenie w ciągu tygodnia. Gwarantowana satysfakcja albo zwrot kosztòw!"... Najbardziej prawdopodobnym wynikiem będzie duchowy "fast-food" i ciężkostrawne zachowanie o charakterze fałszywej świętości. Jest ono produktem powszechnego i zrozumiałego złudzenia, że wyzwolenie się od cierpienia jakie niesie ludzka egzystencja można osiągnąć łatwo i natychmiastowo. Jedno jest jednak pewne: przemiany duchowej nie można osiągnąć w mgnieniu oka, tak jak proces wzrostu dziecka nie odbywa się "za jednym zamachem".

SYNDROM WYBRAŃCA I SKAŻONEGO SNOBIZMEM

We wszystkich kulturach i we wszystkich czasach pojawiały się dusze o silnym kompleksie wyższości, które znajdują, jak manna, w duchowości i władzy, nieskończone przestrzenie dla ich Ego. Kompleks Wybranych nie dotyczy jedynie Żydòw (narodu wybranego przez Boga), ale polega na przekonaniu, że "nasza grupa" jest najbardziej duchowo ewoluowana, silna i oświecona: nasza partia jest tą jedynie prawdziwą i słuszną, moja strona na facebooku jest tą jedyną godną zainteresowania itd. W skrócie - jesteśmy "najlepsi ze wszystkich!" Istnieje duża różnica pomiędzy pewnością, że znaleźliśmy właściwą drogę, nauczyciela czy najlepszą dla nas wspólnotę, a myślą, że odkryliśmy to, co jest ABSOLUTNIE najlepsze. Ktokolwiek twierdzi, że odnalazł prawdę absolutną, jest w błędzie (nieświadome kłamstwo).

DUCHOWE PAPUGI

Jednym z najbardziej subtelnych i fałszywych zjawisk dzisiejszego świata jest wiedza zdobyta "ZE SŁYSZENIA", pozbawiona osobistego doświadczenia. Przeczytali książkę z dziedziny psychologii i już mówią, że są psychologami, tak jakby wystarczyło codziennie czytać gazetę w barze, by zostać dziennikarzami. Dziś wiele "wielkich" słòw cyrkuluje w obiegu w jedynym błogosławionym celu: wywrzeć jak najbardziej ogromne wrażenie na innych. I tak "kocham cię" ... "jestem sobą" ..."jestem szczery" ... "żyję chwilą" ... "zostałem oświecony"... itd. ... Wszystkie te słowa pochodzą jedynie z umysłu (a jeszcze nie z serca, czyli nie z życia). Są echem, pustymi słowami, które stają się powszechnymi zwrotami i tracą swoją substancję kosztem formalności ... Upijają się mówiąc "wino". Przebudzenie ... ostatnio słowo tak podatne na inflację, że istnieje ryzyko zaśnięcia na sam jego dźwięk.

Kto wynalazł prawdę?

Innym trendem (którego pełen jest Facebook) są prawa autorskie, które roszczą sobie głosiciele prawdy, miłości, piękna, bezinteresowności i tysiąca innych zalet ... Nie daj Boże, by ktoś skopiował i wkleił ich myśli. Ale odkąd to słońce, woda czy powietrze jest twoje czy moje? Ròwnież prawda należy do wszystkich, wszyscy jesteśmy połączeni. Prawda jest darem, prawda nie należy do nikogo. To my należymy do prawdy. Jeśli naprawdę przeżywamy jakieś pojęcie czy ideę, powinniśmy być szczęśliwy, jeśli ktoś kopiuje je i wkleja, dzieląc się tym z całym światem. Gdy prawda nie dotyka naszej głębi, mamy tendencję do robienia z niej własności ... Kiedy natomiast pozwolimy jej odejść do wszystkich i dla wszystkich, oznacza to, że uczyniła nas wolnymi. Krytykujemy politykę, religię, które robią interesy na ludzkich nadziejach, a tymczasem tutaj i my chcemy bawić się w teoretyków oczekujących na "nobla" pozoranctwa (piszmy dla prawdy, a nie dla próżnej chwały!). Pozwolę sobie powiedzieć za Jezusem: odwiedzający moją stronę, jeśli odnajdujecie się w tych myślach, bierzcie i dzielcie się ze wszystkimi, kopiujcie i wklejajcie, bo uniwersalna prawda oferowana jest wszystkim ... ròwnież nam!

CERTYFIKAT OŚWIECENIA ... Z WYRòŻNIENIEM I OPATENTOWANYMI CUDAMI

Jesteśmy dziećmi reklamy, billboardów, kredytów, zaleceń, podpisanych i podstemplowanych dokumentów. Ok, przyjmuję to za dobrą monetę z kilku względòw (fałszywi stomatolodzy, politycy, psycholodzy i prawnicy wypełniają długie listy), ale...wymyślanie certyfikatòw dla oświeconych, uzdrowicieli, proroków, mistrzów duchowych itp. jest rodem ze szpitala psychiatrycznego. Asystujemy dziś masowej produkcji nauczycieli duchowych zakrawającej na modę. Istnieje wiele modnych prądów duchowych, które kreują jedną za drugą osoby, które czują się na poziomie duchowym oświecenia wykraczającego daleko poza rzeczywisty. Ta choroba działa jak rodzaj duchowej taśmy przenośnikowej: pochłaniasz to światło, masz tę intuicję i bum! - jesteś oświecony i gotowy do oświecenia innych w ten sam sposób. Problemem nie jest to, że tacy ludzie uczą, ale to, że prezentują się jako mistrzowie duchowi i sieją straszne zło (jest to przerażająca sieć psychicznej auto-sugestii). Pamiętajmy, że ludzie, którzy mówią, iż DOTARLI DO KOŃCA DROGI, zapewne nie wiedzą, że na tej NIESKOŃCZONEJ DRODZE nie ma końca !!! Ci, którzy mówią: "już dotarliśmy" są, niestety, martwi duchowo. Każdy, kto uważa, że ​​wie WSZYSTKO nie wie, że NAJWIĘCEJ należy się jeszcze nauczyć. Postęp duchowy kończy się wtedy, gdy ta idea skrystalizuje się w naszej psychice, bo gdy myślimy, że doszliśmy do końca, każdy dalszy wzrost jest uniemożliwiony.




Powiedziałem, że przyjadę za pięć minut ...
Czemu do mnie wydzwaniasz co pół godziny?

W niektórych kulturach, w Afryce czy Ameryce Łacińskiej, życie jest wolniejsze, człowiek nadal nie jest niewolnikiem własnego czasu, ani nawet panem cudzego. Zasadnicze znaczenie dla równowagi duszy ma postępowanie w zgodzie z rytmem natury, więc nie można działać tak, jakby wszystko zostało zorganizowane na zasadzie wyścigu na czas. Z drugiej strony, ponieważ żyjemy z innymi ludźmi i wśròd innych ludzi, myślę, że brakiem szacunku i demonstracją braku niezawodności jest spóźnianie się na umòwione spotkanie, ponieważ lekceważymy w ten sposòb czas innych ludzi, który nam ze swej strony udostępnili. Nie być niewolnikiem własnego czasu nie oznacza bynajmniej bycia panem czasu innych ludzi.

Uzależnienie od telewizji

Jednym z najpotężniejszych środków masowej manipulacji i prania mózgu, najbardziej podstępnym i utajonym jest TELEWIZJA. To smutne, gdy ludzie czynią z telewizji swój punkt odniesienia. Kiedyś mawiano: „Sokrates powiedział ...", "Czytamy w Biblii ..." Jest takie powiedzenie wśród eremitòw na pustyni...” Dziś powiemy raczej:„Słyszałem w telewizji ...", "Widziałem w telewizji”... Niestety, telewizja staje się naszą kulturą i wiarygodnym punktem odniesienia. Nie wspominając już o roli telewizji jako opiekunki do dziecka.
Telewizja cię wypełni, jesteś bierny, wrzuci do twojego wnętrza to, co sama wybiera (a jej wybór jest skierowany na zbiorowy idiotyzm). Nie jest interaktywna tak jak może być interaktywny internet, jeśli tego chcemy. Telewizja jest najgorszym fetyszem zła, ktòre może znaleźć się w ognisku domowym.

UPRASZCZANIE, KTÓRE SPRAWIA,
ŻE WSZYSTKO JEST TRUDNE I BANALNE

Pòjście na tak zwaną łatwiznę jest wirusem technologii, który przeszedł na istoty ludzkie dotykając naszych zachowań: wszystko musi być łatwe i natychmiastowe. Wiadomości mają docierać bezzwłocznie, samochody mają być łatwe w prowadzeniu, praca wykonywana z łatwością, pociągi szybkie... etc. Problem polega na tym, że wielu z nas przeżywa "technologiczną łatwiznę" także na poziomie serca i umysłu. Chcemy zrozumieć wszystko od razu i mieć wszystko jak najmniejszym kosztem, więc do celu docieramy natychmiast: natychmiast chcę mieć kobietę w łòżku, chcę wiedzieć o tobie wszystko natychmiast, chcę wszystko rozumieć bez zwłoki, chcę natychmiastowego oświecenia... A potem? Tak jak dobra konsumpcyjne, również uczucia mają datę ważności. Dziś miłości, przyjaźnie, uczucia trwają niedługo. Zmienne jak samochody, bo zawsze można znaleźć nowsze i lepsze. W konsumpcjonizmie ròwnież my stajemy się konsumenckimi towarami, a nasze uczucia są elementami jednorazowego użytku.
Ale na wszystko potrzeba czasu... Miłość nie jest ani łatwa, ani szybka. Jest jak owoc na drzewie. Wewnętrzna wiedza to nie fax, nie przychodzi znienacka. Czy potrafią zrozumieć to młodzi ludzie?... Nie jest ich winą, że ​​wychowali się w świecie, który porusza się z zawrotną szybkością. Potrzebujemy spokoju, zwolnienia tempa oraz przyswojenia sobie pewnej prawdy: nie zawsze rzeczy trudne muszą być szkodliwe.

UCZ SIĘ TO NIE BĘDZIESZ MUSIAŁ PRACOWAĆ ...

Oto w jaki sposób niszczymy nasze dzieci... Często mówimy do młodych ludzi: „uczcie się, w przeciwnym razie będziecie musieli pracować tak ciężko jak ja; zdobądź tytuł, jeśli nie chcesz wykonywać ciężkiej pracy” ... Dzięki tym słowom już od conajmniej jednego pokolenia rosną młodzi ludzie dotknięci strachem przed pracą, terrorem przed zmęczeniem fizycznym. Studiują dla tych fałszywych miejsc pracy stworzonych przez kapitalizm, które zapewniają łatwe pieniądze bez żadnego wysiłku. Zapominamy, że prawdziwe społeczeństwo potrzebuje trzy razy dziennie rolnika, a tylko czasami w życiu inżyniera, prawnika, jakiegokolwiek eksperta lub lekarza: "świat jest chory, ponieważ jest pełen lekarzy" ... (jesteśmy oderwani od natury, więc waloryzujemy tylko zmęczenie psychiczne, podczas gdy zmęczenie fizyczne jest lekceważone i pogardzane). Chcemy dowodu, że rujnujemy nasze dzieci? Poprośmy je, aby nam pomogły w domu, w prostych pracach: „pościel swoje łóżko, nakryj do stołu, umyj samochód ...” Còż, natychmiast rozbrajają nas słowami: "nie mogę, muszę się uczyć” ... A my abdykujemy... Jesteśmy bezsilni, ich czas nauki jest święty - młodzi ludzie przygotowują się do bycia w przyszłości DARMOZJADAMI zdolnymi do zrzucania odpowiedzialności na innych. Obecnie najbardziej powszechnym pytaniem na poziomie społecznym we wszelkiego rodzaju relacjach jest: „ale czy znasz kogoś?” w gminie, na poczcie, na posterunku policji, gdziekolwiek? I zawsze w gotowości do podczepienia się karabińczykiem do łańcucha osòb poleconych.

PS: Dziś nauka jest ukierunkowana na informację z myślą o zdobyciu status quo w pracy i życiu społecznym. Nie zwracamy większej uwagi na kształcenie osobowości -
na uczucia, emocje, charakter, poszukiwania sensu istnienia) ... To nie jest KULTURA HUMANISTYCZNA, ale logistyczne strategie rynku: robienie jak najmniej, aby mieć jak najwięcej. Jeśli potraficie czytać między wierszami, zorientujecie się, że nie staram się ośmieszyć absolwentów szkòł wyższych, ktòrym sam jestem, ale system, który łudzi nas przeceniając posiadanie kosztem bycia i, niestety, jest to system, ktòry korzysta z fałszywyej kultury szkolnej, która jest koncepcyjna (posiadanie pojęć), a nie edukacyjna (posiadanie ludzkiej wiedzy opartej nie tylko na rozumie (głowa), ale także na uczuciach (serce).


fot. "Wrapped up" autorstwa Mili Preslovej





MANIAKALNA TENDENCJA SELFIE

Selfitis: robienie sobie zdjęć w charakterze protagonisty, by opublikować je następnie w internecie. Początkowo jest chęcią publicznego pojawienia się, bycia protagonistą, bycia widzialnym w sieci, nawet lepiej, jeśli w towarzystwie słynnych postaci, by przejąć na siebie choć część ich famy, czy w wyjątkowych i spektakularnych miejscach, by poczuć na sobie tę wyjątkowość i spektakularność. W rzeczywistości za tym smutnym fenomenem społecznym ukrywa się kompulsywne pragnienie odczucia brakującego poczucia własnej wartości oraz brak intymności przeżywanej w sposób realny i osobisty. Za tym obrazem głębokie spojrzenie widzi pustkę i naiwną głupotę.

PRAWDA "FAŁSZYWEJ REKLAMY"

Reklama jest największym śmieciowiskiem, które zmonopolizowało mentalność współczesnych narodów. Sprawia, że marzymy o tym, czego nigdy nie będziemy mieli, poświęcając nasze życie na rzeczy daremne, fantasmagoryczne pułapki, nieosiągalne cele, stworzone przy biurku tych, ktòrzy chcą stworzyć w nas więźniòw i niewolnikòw konsumpcji. Komercja żywi się ludzkim brakiem zadowolenia. Ludzie szczęśliwi nie konsumują, są zadowoleni z własnego wnętrza. Reklama nienawidzi istoty rzeczy, nienawidzi tego co esencjalne, kocha pozory, promuje powierzchowność. Aby stworzyć potrzeby, reklama promuje zazdrość, samolubstwo, przewagę nad innymi i bezwzględną konfrontację. Reklama to taka iluzoryczna siła, ktòra sprawia, że nie tylko wierzysz, ale nawet czujesz, że nie możesz żyć bez danego bezużytecznego produktu, który sprzedaje się dosłownie wszędzie.

"Właściwie gardzę rodziną kròlewską. Zawsze gardziłem. Jest to baśń bez znaczenia. Sama idea ich istnienia, w tych dniach, kiedy ludzie umierają, bo nie mają wystarczająco dużo pieniędzy, aby naprawić sobie grzejnik w mieszkaniu, jest dla mnie niemoralna. Z tego co widzę, pieniądze wydane na rodzinę kròlewską są trwonione. Nigdy nie spotkałem nikogo, komu by się to podobało, a wierzcie mi, szukałem. No dobra, jest kilku głuchych emerytòw z Hartlepool ze zdjęciem Księcia Edwarda w łazience, ale wiem, że morze ludzi nie może się doczekać, aby się jej pozbyć. Jest to fałszywa pobożność. Myślę, że jest faszystowska i bardzo, bardzo okrutna. Według mnie jest coś dramatycznie złego w człowieku, który może nosić suknię za 6000 funtów, gdy w tym samym czasie są ludzie, którzy nie mogą zdobyć dla siebie pożywienia. Gdy Królowa wkłada tę sukienkę za 6000 funtòw, przemòwienie, ktòre wygłasza narodowi jest takie: "Jestem fantastyczną królową, a wy jesteście marudzącym chłopstwem". Sam pomysł, że ludzie mogą być zainteresowani faktami dotyczącymi tej sukni jest ogromną obrazą dla ludzkości "....

Steven Patrick MORRESSEY

DŁUG PROSTYTUTKI

"Przyjeżdża bogaty niemiecki turysta. Zatrzymuje swój ładny, duży samochód przed hotelem. Kładzie na ladzie banknot (200 euro) i prosi o wolny wybòr pokoju na noc. Za 200 euro właściciel hotelu daje mu wszystkie klucze i wolność wyboru tego pokoju, który najbardziej mu odpowiada. Gdy tylko turysta zniknął na schodach,
hotelarz wziął banknot i pobiegł od rzeźnika uregulować z nim swòj dług.
Rzeźnik ròwnież natychmiast udał się do hodowcy świń, któremu winien był 200 euro i spłacił swój dług. Hodowca z kolei pospieszył zapłacić rachunek w spółdzielni rolniczej, gdzie zakupuje żywność dla zwierząt. Dyrektor spółdzielni ruszył pędem rozliczyć się z długu w barze, a barman oddał banknot prostytutce, która od jakiegoś czasu świadczyła swoje usługi na kredyt. Prostytutka, która wynajmowała na kredyt pokoje hotelowe dla swoich klientòw, płaci rachunek hotelarzowi, kładąc 200 euro na ladzie, w miejscu, w którym wcześniej umieścił pieniądze turysta. Ale...niemiecki turysta schodzi po schodach, a nie znalazłszy pokoju, który by mu się podobał, odebrał swe 200 euro i wyszedł.

Nikt niczego nie wyprodukował!
Nikt niczego nie wydał!
Ale nikt już nie ma długów !!!

Oto dlaczego w tej chwili banki nie są zainteresowane pożyczaniem pieniędzy. Banki stają się bogatsze, gdy jesteśmy zadłużeni."

Najpiękniejszą rzeczą w tej historii jest to, że nie ma żadnych procentòw, wszyscy są zadowoleni. Co dzieje się w realnym świecie? Na końcu cyklu jest tak wiele procentòw, że nikt nie jest w stanie już nikomu zapłacić i w rezultacie niemiecki turysta pojawia się po raz drugi (bank), a hotel nie ma już nawet z czego zwròcić mu pieniędzy. Wòwczas niemcki turysta kładzie rękę na hotelu, a wszyscy idą do piekła na kredyt !!! (Banki, tak jak prostytutki, nie dają ci kredytu, jeśli nie masz dòbr, z których mogłyby cię rozebrać).

PS: Interesujące, że dwustoma euro spłacono tysiąc euro długów i jeszcze je zwrócono turyście!! Jest to najprostsze ekonomiczne posunięcie, dzięki ktòremu można ponownie uruchomić upadającą gospodarkę ... Obieg pieniądza w połączeniu z szybkością, wszystko w przejrzystości i wygodnie.


Konkurencyjność

Sens, jaki nadajemy dziś sukcesowi, to zazwyczaj upokarzanie i triumfowanie nad naszymi rywalami. Samo słowo "konkurencyjność" wchłonęło w siebie jako wartość arogancję tych, którzy nie patrzą na nikogo, byleby uzyskać zamierzone cele; ci, którzy nie osiągną oczekiwanego sukcesu (po trupach do celu), uważani są za słabych, nieporadnych, a nawet nieuzdolnionych !!! Dziś jesteśmy przyzwyczajeni do uważania za dobrego i łagodnego tego człowieka, który odniòsł sukces, zwłaszcza w dziedzinach, które się liczą (władza i pieniądze), niezależnie od tego, jak się zachowuje.

Prawdziwy sukces powinien stać się możliwością ustanowienia siebie jako osoby, która nie ma żadnej potrzeby upokarzania innych; każdy powinien być zaangażowany we własną pracę, gotowy do wykonania tylko własnych obowiązkòw na złość konkurencji, która, pomimo panującej powszechnie mody, jest społecznym śmieciem.

KOBIETA ZMASKULINIZOWANA
OSTATNIA ZEMSTA MĘŻCZYZNY NA KOBIECIE?

Po wiekach patriarchatu, po wiekach segregacji kobiet w ciszy i bez prawa głosu, "człowiek rozwoju przemysłowego" wymyślił ostateczną zemstę, ostateczne i śmiertelne pchnięcie: feminizm (kobiety nadal myślą, że są autorkami wyzwolenia kobiet). W koniecznym zrywie ku wyzwoleniu się spod męskiej dominacji, kobieta rząda swych praw: równości, szacunku, emancypacji ... Mężczyzna, z udawaną niechęcią, wszystkie te prawa jej przyznaje, wiedząc, że ona - zamiast domagać się odpowiedniego zachowania od mężczyzny - będzie naśladować jego błędy ... Z jakim wynikiem? Powstaje "nowa" kobieta-macho, patriarchalna, wulgarna (brakujący mężczyzna, jak powiedziałby Arystoteles), emaliowana czcią wolności.
Kobieta zmaskulinizowana jest najbardziej wyrafinowanym produktem kapitalizmu: jest przedmiotem konsumpcji. Rezygnując nawet z macierzyństwa, promuje zanik rodziny w zamian za życie single, który to model społeczny zużywa i konsumuje dwukrotnie więcej. Kobieta stała się obiektem i surowcem pierwszym najbardziej cennym dla każdej branży reklamowej o nastawieniu materialistycznym, ciałem bez duszy, więc w szerszym pojęciu społeczeństwem, które rodzi materię bez duchowości (obowiązkową wojnę władzy politycznej przeciwko despotycznej religii). Kobieta myśli, że w końcu ma rolę w seksie oraz możliwość decydowania, ale z tej wartości czerpią mężczyźni: kobiety coraz bardziej dostępne seksualnie, gotowe na wszelkie doświadczenia, zawsze kosztem uczciwości samej kobiety. Serce feminizmu ma ludzką przyczynę i moralny powód, za którymi ukrywa się fałszywa krew, która jest do niego pompowana: patriarchalny egoizm i kapitalistyczna arogancja. 
Kobieta zawsze była wyższa, niczego nie zyskuje stawiając siebie na miejscu mężczyzny. To mężczyzna musi się zmienić, to on jest nie na miejscu, a nie kobieta. Co zamiast zysku dostanie kobieta? Nie bardziej męskiego mężczyznę, ale z biegiem lat mężczyznę coraz bardziej zniewieściałego lub maminsynka (oczywiście z wyjątkami, jest to myśl ogólna, ale bez uogólniania). Freud przepowiedział to nieomylnie: „Zniewieścialstwo mężczyzny będzie wynikiem zazdrości kobiet i walki o żeński patriarchat”, ponieważ ostatecznie to zawsze i głównie kobiety (matki) kształcą i wychowują męskich szowinistów. Jeśli myślicie, że macie rację, drogie feministki, powiedzcie nam: gdzie jest wasza wolność? Libertynizm tak i to nawet na sporą skalę, możliwość dowolnego tworzenia i burzenia, ale wolność to coś innego. Nawet mężczyźni nie są naprawdę wolni, zawsze w niewoli swej żądzy władzy. 
Jeśli mówimy o męskości i kobiecości na poziomie psychologicznym jako o cechach charakteru, nasz dyskurs obrałby inną ścieżkę; ale na poziomie socjologicznym mężczyzna i kobieta, choć różnią się od siebie, są zaprogramowani w ramach mechanizmu, w którym to, co męskie (praca, rozrywka, produktywność, konsumpcjonizm) jest dźwignią wspierającą i wygrywającą i jeśli kobieta chce mieć w tym udział i rolę, niestety musi się wypaczyć. Każdy ekstremizm jest aberracją i błędem, a nawet horrorem. Aby wyzwolić się z niewoli nigdy nie opłacanej roli gospodyni domowej i wytwórczyni dzieci, nie jest mądrze akceptować niewolnictwo kariery nieokreślonej w czasie, mniej opłacanej niż w przypadku mężczyzn i przeżywanej w strachu przed zwolnieniem z pracy z powodu ciąży lub rezygnację z rodziny na rzecz życia jako single tak bardzo wychwalanego i przechwalonego, ostatecznie pełnego nierównowagi i luk, do których zainteresowane strony nie chcą się nawet przyznać. Poprzez feminizm mężczyzna przyznał kobietom tylko swój negatywny i destrukcyjny aspekt (męski szowinizm), ale tego pozytywnego jej odmówił, ponieważ sam nie dojrzał do niego na poziomie społecznym.
Walka feministek była uczciwa i słuszna, feministyczne ideały były wspaniałe, ale przeszły niepostrzeżenie od dobra do zła: chwalili nas, by nie pokazać gdzie jest zasadzka. Im wyżej mężczyzna nas stawia, tym łatwiej mu patrzeć na nasze majtki (zakaz noszenia spodni - taka była starożytna praktyka feministyczna! - dla koneseròw).


Współczesna cywilizacja pojawia się w historii jako prawdziwa anomalia: ze wszystkich nam znanych jest jedyną, która rozwinęła się w czysto materialnym sensie, czyli nie jest oparta na żadnej wyższej zasadzie. Temu materialnemu rozwojowi, trwającemu już od kilku wieków i nabierającemu coraz bardziej rozpędu, towarzyszy regres intelektualny, ktòrego w żaden sposòb nie potrafi zrekompensować. Mamy tu na myśli, oczywiście, prawdziwy i czysty intelektualizm, który może być również nazywany duchowością. Upadek ten nie został wyprodukowany pojedynczym ciosem; możemy śledzić poszczegòlne etapy w całej współczesnej filozofii. To strata lub zapomnienie prawdziwego intelektualizmu uczyniło te dwa błędy możliwe, tylko pozornie sobie przeciwne, ale w rzeczywistości współzależne i uzupełniające się nawzajem: racjonalizm i sentymentalizm. Pojęcie prawdy, po sprowadzeniu do prostego przedstawienia odczuwanej rzeczywistości i ostatecznie zidentyfikowane przez pragmatyzm z przydatnością jest równoznaczne z jego czystym i prostym tłumieniem; ile jest bowiem warta prawda w świecie, którego aspiracje są jedynie materialne i sentymentalne?

(Rene Guènon - Symbole Świętej Nauki)


SZKOŁA ... FABRYKA usuwania ludzkiej osobowości i montażu umysłów PUSTYCH I SPORZĄDZONYCH na użytek elit rządowych i produkcyjnych.

ANOTHER BRICK IN THE WALL ( Pink Floyd)
We don't need no education.
We don't need no thought control.
No dark sarcasm in the classroom.
Teachers, leave the kids alone.
Hey, Teachers, leave the kids alone!
All in all it's just a, another brick in the wall.
All in all you're just a, another brick in the wall.
We don't need no education.
We don't need no thought control.
No dark sarcasm in the classroom.
Teachers, leave those kids alone.
Hey, Teachers, leave those kids alone!
All in all it's just a, another brick in the wall.
All in all it's just a. another brick in the wall.
All in all you're just another brick in the wall.




SIŁOWNIA KOŚCIOŁA, GDZIE ZRZUCAMY MASY WIN BRUTALNĄ SIŁĄ AUTOSUGESTII MENTALNEJ, KTòRĄ WIELU NAZYWA WIARĄ

Kiedy idea Boga staje się jedynie prostym paliatywem, dzięki ktòremu wielu z nas próbuje poczuć się bardziej komfortowo (trochę jak ci, którzy chodzą na siłownię, by zaradzić pokarmowym katastrofom z całego tygodnia), niedzielna msza święta w kościele staje się dla nas po prostu niedzielną ratą do spłacenia za miejsce w niebie i odciążenie sumienia, podczas gdy Bòg, tak samo jak nasze zdrowie fizyczne i psychiczne (duchowe), ostatecznie nic nas nie obchodzi, to tylko pozory. Wystarczy nam, byśmy pojawili się publicznie czyści i piękni (wygimnastykowani). Bòg jest zatem wiadrem śmieci, gdzie ukrywamy naszą hipokryzję.










Napis na tekturze:
"Pomòż mi zarabiać na życie tak, jak pomagasz senatorowi."












Szpitale stały się firmami. Dziś lekarz zostaje rekompensowany za konkretną usługę, co jest racjonalnym, naukowym i etycznym szaleństwem. Stawia to bowiem lekarza w sytuacji konieczności udzielania jak największej ilości usług, by dobrze zarabiać. Więc wymyślane są nowe choroby, lekarstwa, terapie, a nawet niepotrzebne operacje.

(Gino Strada)


SYNDROM STADA : głupota

Połączony z syndromem wybrańca jest syndrom stada, ale jest on zbiorowy, więc ròwnież chroniczny. Ponieważ dotyka masę, częsty jest w takich grupach jak sekty wyznaniowe, ideologiczne, polityczne lub filozoficzne. Jakkolwiek nie należelibyśmy do jakiejkolwiek grupy, NIGDY nie możemy pozwolić na to, by nasza indywidualność, osobowość oraz inicjatywa zanurzyły się w mentalności grupowej, gdyż stajemy się wtedy bezosobowymi śrubami społecznego mechanizmu. Mentalność sekciarska, mentalność aszramy, mentalność grupowa jest podstępnym wirusem zawierającym wiele tradycyjnych elementów współzależności. Grupa duchowa decyduje w sposób niewidzialny i nieświadomy jakie są właściwe sposoby myślenia, mówienia, ubierania się i zachowania. Jednostki i grupy osòb zakażone przez „grupową mentalność” odsuwają się od innych ludzi, odrzucają postawy i okoliczności, które nie przestrzegają zasad, często niepisanych, grupy. Kto jest zanurzony w Stadzie nie myśli: zawsze jest pilotowany. Ofiary stada są często słabe, samotne, nieświadome, potrzebujące towarzystwa; są w stanie zrobić wszystko, aby czuć się akceptowanymi (by odnaleźć poczucie utraconej rodziny i oddać życie za nieistniejące ideały). Masa jest bezdusznym potworem. Dwa filmy bardzo dobrze dotykają tej tematyki: Mechaniczna Pomarańcza i Fight Club.

TO TY COŚ POSIADASZ, CZY TO COŚ POSIADA CIEBIE?

Technologia materialnie złożona z zaprogramowanych i kontrolowanych mechanizmów jest sprzeczna z prawami żyjącego w nas ducha i właśnie z tego powodu ludzie, im bardziej stają się technologiczni, to znaczy zrobotyzowani i zaprogramowani, tym bardziej tracą kontakt z rzeczywistością, z naturą, z uczuciami, z własnymi pomysłami. Zwròćmy uwagę jak maniakalnie wierzymy w to, że posiadamy koncepcje, wydarzenia, ludzi, tylko po to, aby mieć to wszystko w naszych selfie, w kolekcji zdjęć, w folderach naszych plików ... wystarczy to mieć, aby odczuwać spokòj. Kiedyś tatuaże mieliśmy w pamięci, wspomnienia były pełne emocji, piosenek, zapachòw. Wrażenia i uczucia łapaliśmy w locie, dziś chwytamy je telefonami i magazynujemy w sztucznej pamięci - zapewne częstokrotnie zapominając, że coś konkretnego tam przechowujemy. Pytanie brzmi zatem: czy to my mamy pomysł, czy to pomysł ma nas? Czy mamy pracę, czy to praca ma nas i nasze życie? Jeśli nie mamy czasu, to dlatego, że czas posiada nas poprzez to, czym go wypełniliśmy? Czy mamy duszę, którą zbudowaliśmy, czy też jesteśmy duszą, która nas buduje?

KIEDY HUMANIZM UKRYWA PRAWDĘ

Mam już za sobą tyle lat obserwacji w dziedzinie psychologii, organizowania grup wsparcia, ròwnież na poziomie duchowym,  introspektywnych prac nad charakterem i temperamentem, a także badań nad JA, duszą, Ego itp. ..., że ze smutkiem muszę skonstatować, iż psychologowie, duchowi nauczyciele, trenerzy i inni guru zajmują się jedynie NORMALIZACJĄ jednostki, co oznacza, że ludzie ostatecznie myślą i wierzą, że NORMALNE jest życie w społeczeństwie, ktòre przewiduje dla wszystkich znalezienie pracy, założenie rodziny i posiadanie hobby. A dobrze przecież wiemy, że jest to paradoks, ponieważ zmuszamy jednostkę do przystosowania się i dostosowania się do chorego społeczeństwa, w którym nie ma miejsca dla duszy lub ducha. Ludzie pozostawiani są samym sobie z iluzją, że myślenie o duchu jest istotą duchowości, że myślenie lub pragnienie jedynie dobroci czyni ich dobrymi. Obawiam się, że wewnętrzny wymiar wciąż pozostaje teoretyczny, wirtualny - tylko słowa, ale bardzo mało konkretòw i realiòw; jednym słowem widzę duchowość, która nadal pozostaje na poziomie informacji, a nie realnego wzrostu. Prawda jest taka, że ​​system społeczny jest piecem nerwic, że rządy są mocami absolutyzmu, że religie są wywyższaniem Ego, a nauka jest boskim paliatywem. Krótko mówiąc... nie ma nadziei, ale strasznie jest to usłyszeć, nieprawdaż? Łatwiej łudzić się, by przeżyć.




ZMIANY TYLKO ZEWNĘTRZNE

Wszyscy inwestujemy w zmianę, ale zewnętrzną.
A co z tą wewnętrzną?
Łatwo makijażem poprawić twarz, ale zmienić na lepsze charakter? Odpowiednie filtry ukryją nasze zmarszczki, ale skąd wziąć wartości, aby wygładzić własne wady? Dostępne są bardzo drogie operacje dbające o estetykę, ale trudno jest o operacje etyczne w celu wyeliminowania plam pourazowych na naszej duszy... Na każdy dzień mamy odmienne ubranie, ale w naszym wnętrzu jesteśmy zawsze tak samo zabałaganieni. Całe dobro naszych starań kierujemy na naszą powierzchowność, na ciało ... diety, lifting twarzy, kosmetyki, masaże, siłownie, fryzjeròw, odzież itp. ... Ale czy poza tym jest coś i dla duszy?


W odległej i zagubionej wiosce Macondo, jak opowiada nam Gabriel García Màrquez w swojej słynnej powieści „Sto lat samotności”, religia instytucjonalna była bezużyteczna, smutna i nudna w obliczu naturalnej czci narodu, który rośnie i rodzi się razem i w zgodzie z naturą: przybyły do Macondo kapłan „zahartowany niewdzięcznością swojej posługi… był zdumiony jałowością mieszkańców Macondo, prosperujących w skandalicznej egzystencji, podlegając prawu naturalnemu, nie chrzcząc swych dzieci ani nie uświęcając dni świętych. Myśląc, że żadne miejsce nie potrzebuje tak bardzo nasienia Boga, postanowił pozostać... by chrystianizować. Ale nikt nie zwracał na niego uwagi. Odpowiadali mu, że żyją bez księdza od wielu lat, a załatwiając sprawy duszy bezpośrednio z Bogiem, pozbyli się zjadliwości śmiertelnego grzechu”. Wygląda na to, że prymitywne Macondo ewoluowało, by stać się całym światem współczesnego chrześcijaństwa...




„Pewnego razu ojciec Nicanor przyniósł pod kasztan szachownicę i pudełko żetonów, aby zaprosić go do gry w warcaby, ale Jose Arcadio Buendià nie zgodził się, twierdząc, że nigdy nie był w stanie zrozumieć znaczenia sporu między dwoma przeciwnikami, którzy byli zgodni co do zasad. Ojciec Nicanor, który nigdy nie rozważał gry w warcaby z tego punktu widzenia, stracił zainteresowanie grą.”

Gabriel Gracìa Marquez, "Sto lat samotności"


KOLEJNE DIABELSKIE ŚWIĘTA?

Nie każdy kocha Święta Bożego Narodzenia. Chyba powinniśmy zastanowić się nad przyczyną, bo bywa i tak, że ukrywa się w nich nasza hipokryzja i fałszywe świąteczne szczęście. Dla wielu ludzi są to święta wymuszone jak wymuszony może być obowiązek tryskania szczęściem, entuzjazmem i optymizmem. Wszystko wskazuje na nieodzownie zbliające się świąteczne obchody, ale w głębi serca wiemy, że ta harmonia może także być fałszywa jak wiele plastikowych drzewek choinkowych, iluzoryczna jak światełka o tysiącach kolorów, za pomocą których można ukryć ciemność ludzkiego sumienia. Jest to dobroć wywoływana przez pozory, obowiązki rodzinne i moralne, wszystkie opakowane jak dary, jedyne alibi, za pomocą którego można próbować zmusić dzieci do wybaczenia nam naszej rodzicielskiej nieudolności. Dla nieświadomości nie istnieją ani Święta Bożego Narodzenia, ani Wielkanoc, nie mówiąc już o urodzinach i rocznicach. Dla nieświadomości istnieją tylko te wydarzenia, którym sami nadaliśmy znaczenie i które uznaliśmy za ważne. Ale jeśli nie jesteśmy dla nikogo ważni? Jeśli nie jesteśmy kochani? Jeśli nie czujemy się narodzonym Bogiem w sercu kogoś, kto nas kocha? Jeśli nie ma w nas gwiazdy ani światła pokoju? Wówczas całe to świętowanie jest próżne, efemeryczne, fałszywe - jest jedynie hałasem, społeczną i brutalną konwencjonalnością. Zdarza się i tak, że stajemy przed koniecznością spożywania posiłków z tymi, którzy nas nie trawią, albo których my nie trawimy; stajemy przed koniecznością wydawania pieniędzy (których może i nie mamy), aby uszczęśliwić tych, którym na nas tak naprawdę nie zależy, aby godnie stawić czoła presji społecznej i nie poddać się uczuciom nieadekwatności względem naszych własnych oraz cudzych oczekiwań, bo w miarę zbliżania się Nowego Roku bilans niespełnionych oczekiwań jest nieunikniony - horyzont to zwykła płaska nuda i smutek, które należy ukryć za wszelką cenę. Całą tę sytuację trzeba osłodzić wykwintnymi potrawami i sporą ilością selfie z wyćwiczonymi na okazję uśmieszkami.
Jaki podarunek winni jesteśmy sami sobie w Święta Bożego Narodzenia? Powinniśmy odrodzić się, odkryć w sobie boskość, oderwać się od wpływów społecznych i konsumenckich. W przeciwnym razie Niech żyje Grinch i jego wieczna świąteczna depresja od obecnego do następnego Bożego Narodzenia!

Jestem specjalistą od reklamy i cóż, tak, zanieczyszczam wszechświat; jestem tym, który sprzedaje wam całe to gówno, jestem tym, który sprawia, że śnicie o rzeczach, których nigdy nie będziecie mieć: zawsze błękitne niebo, zawsze piękne kobiety, doskonałe szczęście, wyretuszowane w Photoshopie, ulizane zdjęcia, muzyka na wietrze. Kiedy po wysiłku oszczędzania będziecie mogli zapłacić za samochód waszych marzeń, ten, który wylansowałem w mojej ostatniej kampanii reklamowej, on już - dzięki mnie - wyjdzie z mody. Faszeruję was nowościami, a zaletą nowości jest to, że nigdy nie pozostają nowe. Zawsze jest nowsza nowość, która sprawia, że poprzednia się starzeje. Doprowadzenie was do ślinotoku to moja misja. W moim zawodzie nikt nie chce waszego szczęścia, ponieważ szczęśliwi ludzie nie konsumują.

Frederik van Eeden, "13,89 €"

CHRZEŚCIJAŃSTWO TO NIE TYLKO RELIGIA

Religia jest nam dobrze znana jako zjawisko masowe (to duchowość jest osobistym, indywidualnym doświadczeniem). Ttłum potrzebuje odpowiedzi (nawet jeśli są paliatywne) na zbyt uciążliwe pytania (śmierć, choroba, wina, niedoskonałość, okrucieństwo), w przeciwnym razie nasza psychika doprowadziłaby nas do szaleństwa. W jakiś sposòb odpowiedzi te muszą nas oszukać. Są środkiem znieczulającym (Marks powiedział, że religia to opium narodu: dziś technologia i konsumpcjonizm są nim na równi z religią). Problem polega na tym, że kiedy wszyscy są winni, nikt nie ośmiela się wydać wyroku. Dlatego nawet wtedy, gdy religie staną się fałszywe, są tolerowane przez lekceważącą masę. Żyjemy w społeczeństwie, które uważa się za chrześcijańskie, ale nie "praktykuje". Więc nawet jeśli nie chcemy tego zaakceptować, żyjemy ateistycznym chrześcijaństwem: łudzimy się, że istnieje Bóg, ale żyjemy tak, jakby Bóg nie istniał. Ale nie można powiedzieć tego na głos, bo ​​najbardziej bojący się odkrycia zdrady, czyli tak zwani wierni, przystępują do obrony ... dlaczego? Ponieważ problemem nie jest już czy wierzymy, ale czy jesteśmy wiarygodni, a Kościół (ale także inne wielkie religie) nie są już społecznie wiarygodne, są zepsute od wewnątrz przez nowych Bogòw tego świata: pieniądz i technologię. Ale chrześcijańska macierz pozostała na każdym polu, chrześcijaństwo stało się zbiorową nieświadomością, wspòlną nam wszystkim postawą. Wszyscy mamy chrześcijańskie nastawienie, nawet najbardziej bluźnierczy i nienawistny ateista idzie swoją drogą po chrześcijańsku. Jakiś przykład? Nauka jest chrześcijańska, ma te same cele, co chrześcijaństwo: pokonanie niewiedzy przeszłości za pomocą informacji (Ewangelia), przezwyciężenie śmierci za pomocą rozwoju medycyny, zapewnienie wszystkim dobrobytu, lepszej przyszłości, a zatem ziemskiego raju, posiadając wszelkie odpowiedzi, jak przystało na posiadaczy prawdy. Nawet Freud, który był ateistą, stworzył chrześcijański system psychologiczny (trauma lub wina, akceptacja lub przebaczenie, wolność lub świadomość). Nawet w swoim komunizmie Marks opracował społeczeństwo, które realizuje te same chrześcijańskie ideały (grzech bogatych, proletariat, który demontuje niesprawiedliwości, przyszłość w równości bez biednych i bogatych). Tak więc chrześcijaństwo jest wszędzie, jest zbiorowym nieświadomym śladem, który zawsze sprawi, że będziemy cierpieć, ponieważ przechodzimy właśnie do bezdusznego systemu zwanego technologią, robotyzacją i światem wirtualnym.

NAJGORSZY WIRUS ... IGNORANCJA

W pewnej wiosce miała miejsce silna epidemia, która zdziesiątkowała jej mieszkancòw. Wszyscy zwrócili się do starego pustelnika, aby wstawił się za nimi do bogòw. Dlatego zanurzył się w głębokiej medytacji, a bogowie zapytali go, czego pragnie.
Zapytał więc: „Dlaczego ta niesprawiedliwość? Wielu umiera, jaką karmę muszą zapłacić?”.
„To wasza wina, wy ​​stworzyliście wirusa. Ale to się skończy niebawem, jeszcze tylko 10 osób umrze ...” - odpowiedzieli bogowie. Pustelnik wyszedł na ulice i przekazał wszystkim dobrą nowinę. Po tygodniu kolejnych 100 śmierci dotknęło wioskę. Rozgniewany pustelnik znòw medytował, aby zapytać bogòw o przyczynę tego jawnego niedotrzymania danej obietnicy.
„Powiedzieliśmy ci prawdę - rzekli. - Tylko 10 osòb zmarło z powodu wirusa, pozostałe 90 zmarło ze strachu. To ty uruchomiłeś nową karmę rozsiewanymi wiadomościami. Pozostaw bogów w spokoju, weź odpowiedzialność za twoją paranoję.”

PS: Jeśli decydujemy się żyć jak owce, nie narzekajmy, gdy nie słyszymy zbliżającego się wilka.


Jak najbardziej normalne jest to, że nasi rodzice są na nas czasami wściekli, gdy popełniłniamy jakiś błąd lub po prostu mamy odmienne zdanie, ale jeśli obrażają się na okresy czasu ròwne dniom, miesiącom czy latom w oczekiwaniu na to, byśmy się korzyli, poświęcali czołgając się u ich stòp ... còż, moim zdaniem są to ludzie patetyczni, zawzięci, żałośni, psychopatyczni, dziecinni i pyszni ... Takiego Boga przekazała nam Biblia: obrażonego, zranionego, Boga, który chce pojednania poprzez straszliwą ofiarę śmierci Jezusa. Pytaniem, ktòre zadaję sobie najczęściej jest: kto, obdarzony minimalną wrażliwością będzie chciał kiedykolwiek zostać odkupionym w ten sadystyczny sposób? Jakim rodzajem Boga jest Moloch spragniony bólu i niewinnej krwi? ... Teologowie od zawsze "gimnastykują się" aby znaleźć kwadraturę tego magicznego koła i zawsze będą mieli z tym wielki problem, ponieważ ta samolubna postawa nie ma nic wspólnego z prawdziwym Bogiem Miłości ...







Masa jest pozbawiona rozumu, ponieważ rządzi nią ilość, a nie jakość; masa jest dzikim instynktem, a nie złożonym rozumowaniem; masa nie poszukuje, lecz woli i znajduje natychmiastowość - osobliwość, odrębność jest dla masy trudna do odróżnienia i zrozumienia. Dobre wino sprzedaje się samo z siebie, to złe wino potrzebuje reklamy, a masa, która żyje z reklamy po prostu nie umie czytać ze zrozumieniem.




LUDZIE O MENTALNOŚCI OTWARTEJ CZY PĘKNIĘTEJ?

Niektórzy mylą otwór z pęknięciem, ze szczeliną ...
Rzeczywiście, są takie fora, strony czy grupy, gdzie oczekujemy od uczestnikòw znacznej otwartości umysłu ... A tymczasem można znaleźć się wśròd ludzi o silnych ograniczeniach na poziomie interakcji, sztywnych psychicznie, a nawet fizycznie, wśròd fałszywych moralistòw przekonanych o własnej wszechmocy. Niezdolni do pokojowego i konstruktywnego dialogu oraz do ludzkiego i pozbawionego agresji „Nie lubię”, używają gilotyny anonimowej przemocy denuncjacji lub ukrywania się za anonimowym nickiem. A potem modlą się za koniec wojny na Bliskim Wschodzie, płaczą za małym psem porzuconym na ulicy i bulwersują się w obliczu ogromnego zanieczyszczenia środowiska (najczęściej nieświadomi, że są jego częścią).


PRAWDA ZNAJDUJE SIĘ POŚRODKU

Studiując wszystkie religie, można znaleźć wspólny mianownik: miłość do posiadania władzy, która udaje moc miłości. Weźmy na przykład najbliższe nam chrześcijaństwo. Początkowo był to ruch, którego siłą życiową była miłość do życia, równość wszystkich tych, którzy wyznawali ten styl życia, co uczyniło to życie możliwym do zrealizowania; jego przesłanie nie było transcendentalne, było tu i teraz, było praktyczne, nie tkwiło w zaświatach, a tym bardziej w niewidzialnym duchu. Ale ponieważ żadna polityka nigdy nie rozwiązała problemów życia doczesnego, tu i teraz, więc polityka uchwyciła i zafałszowała doczesną potrzebę, identyfikując ją ze śmiercią. Nie przez przypadek, gdy Imperium Rzymskie miało wkrótce upaść, to znaczy umrzeć, uczyniło z przesłania Chrystusa narzędzie władzy, nadużycia i śmierci. Tak narodziła się religia polityczna i cała polityka uczyniła z niej religię władzy. Dlaczego zachodnie rządy nie są przeciwne chrześcijaństwu? Aby zapobiec zburzeniu tamy, co ukazałoby nagi fakt, że tolerują tę religię jako środek etycznej perswazji i moralnej ideologii mas. A tymczasem Jezus ...
- po pierwsze: był przeciwny polityce i daleki od myśli zostania królem - po drugie: był przeciwny religii, chcąc ludu, w którym każdy byłby kapłanem, to znaczy był przeciwny władzy kościelnej (każdego pośrednika przed Transcendentalnym).




Zaròwno dawniej, jak i w czasach wspòłczesych zawsze lubili nosić wiele "drogocennych świecidełek" w celu, jak sami mòwią, "upiększenia" swojego wyglądu. Ale jeśli chcesz znać moją opinię, to czynią to oczywiście instynktownie, aby przynajmniej w ten sposòb podnieść, jak by to określili, "wartość swojego wewnętrznego, samego w sobie znikomego znaczenia".

- G. I. Gurdżijew -


Od czego powinniśmy utrzymywać metr odległości? Od własnego mózgu, aby nie rozumieć, że stare filary już niczego nie utrzymują: religia jest polityką (ponieważ Bóg jest dziś Pieniądzem), polityka jest ekonomicznym narzędziem (władcy są kelnerami bankierów), gospodarka jest bańką mydlaną (bogactwo nie jest już złotem, krzesłem, cielakiem, ziemią, bo pieniądze dziś są liczbami zwanymi akcjami pod postacią kart elektronicznych i obligacji rządowych) -krótko mówiąc, nasze bogactwo, nasze aktywa są już obciążone hipoteką i mogą zniknąć nie wiadomo kiedy. Należy wystrzegać się ślepej wiary w doktrynę, jeśli łatwo się rozprzestrzenia. Warto pamiętać, że jedyną rzeczą, która rozwija się w ten sposób, jest wirus (chrześcijaństwo zrobiło to w pierwszych wiekach, rewolucja przemysłowa dokonała się w Renesansie, nauka w Oświeceniu, a dzisiaj robi to technologia i, niestety, jeśli dzisiejsza doktryna stała (zakamuflowana) w prawdziwym wirusie, to ratuj się kto może, a kto ma rozum, aby zrozumieć, niech myśli...








Dzisiaj wszystko jest dozwolone, społeczeństwo jest bogate i obfite we wszystko, dzieci otrzymują wiele prezentów, nawet tych, których nie pragną. Pragnienie nawet wymiera, ponieważ dzieci są zadawalane zanim powstanie w nich pragnienie. I to są, niestety, procesy, które rodzą i trenują apatię naszej psychiki.

- Umberto Galimberti -







Idolami chciwego, wyobcowanego współczesnego człowieka są: produkcja, konsumpcja, technologia, eksploatacja przyrody. [...] Im bardziej bogaci są jego idole, tym bardziej człowiek staje się ubogi. Zamiast radości wyrusza w poszukiwaniu przyjemności i podniecenia; zamiast wzrastać, dąży do posiadania i władzy; zamiast być, dąży do posiadania i wyzysku; zamiast wybierać to, co żywe, wybiera to, co martwe.

- Erich Fromm -


PROCEDER CHRZEŚCIJANIZOWANIA I DEMONIZOWANIA UPRAWIANY PRZEZ KOŚCIÓŁ

Jednym z najbardziej znanych logo w dziedzinie muzyki jest nazwa słynnej australijskiej grupy hard rockowej AC / DC. Ale co oznacza ten napis? Oczywiście Kościół, który cierpi na manię powszechnej Uniwersalnej wielkości (w rzeczywistości wyraz "katolicki" oznacza "powszechny"), zawsze trzymał na oku wszystko to, co mogło mu zaszkodzić, ale często popadając w pułapkę chrystianizowania i demonizowania tego, co chrześcijańskie i demoniczne wcale nie jest. W przestrzeni muzycznej Kościół zawsze cenzurował wiele "satanistycznych i demonicznych" piosenek, które w najmniejszym stopniu nie mówią ani o Kościele, ani o Jezusie, a nawet o nich nie myślą. Pamiętam doskonale księży parafialnych, którzy zakazywali słuchania Metalu z powodu domniemanego satanizmu i ostrzegali, że to bluźnierstwo nazywać grupę chrześcijańskim akronimem AC / DC (przed Chrystusem i po Chrystusie), a jeśli dodamy do tego dwie piosenki AC / DC pt. :„Autostrada do piekła” (Highway to Hell) i „Piekielne dzwony” (Hells Bells), bałagan jest gotowy. Warto zatem usłyszeć dzwonek prawdy, a nie dzwon Kościelny ...
Kiedy chłopcy z AC / DC nagrywali swoje pierwsze piosenki, nie wiedzieli jak nazwać swòj zespòł. Na gniazdkach z prądem zauważyli skròt „AC” (Alternate Corrent = prąd naprzemienny), znak prądu lub energii w centrum w formie błyskawicy i wreszcie skròt „DC” (Direct Corrent = prąd stały). A więc: jaki Jezus? Kto myślał o beszczeszczeniu Kościoła? To Kościół myśli, że o nim myślą w świecie, który toczy się bez zastanawiania się nawet przez chwilę nad jego świętymi; to Kościół wymaga, by go profanowano w świecie, który tendencyjnie nie troszczy się o jego istnienie. Kościòł samodzielnie nadaje sobie znaczenie, którego w oczach wielu nie posiada i czyni z siebie ofiarę tych, którzy nawet nie zwracają na jego instytucję uwagi.


Możnaby pomyśleć, że pokolenie Pacmana znajduje się pod wpływem tej gry video. Centralnym punktem naszej rozrywki są dyskoteki i wszystko staje się jasne: uczymy się poruszać w ciemnościach, ścigani przez duchy, pożerając magiczne pigułki, szukając najbardziej soczystych dziewczyn jak wisienki i słuchając non-stop muzyki elektronicznej w celu zdobywania punktów i przejścia na kolejny poziom podboju, na którym uruchamiamy produkcję małych Pacmanòw, by gonić za nimi dopóki gra się nie skończy.







Tak jak machismo stworzyły matki, tak feminizm stworzyli mężczyźni. Ludzkość powinna wystrzegać się wszelkich - izmòw oddalających nas od zdrowej ròwnowagi. Feminizm może zabijać to, o co chce walczyć, czyli kobiecość ... wcale tego nie zauważając.








Z biegiem czasu muszę zgodzić się z mamą, choć obecnie pomoc społeczna ją gani. To, co mi mama przekazała, jest dla mnie warte więcej niż to, co pomoc społeczna chce sobie zarobić na ochronie praw nieletnich. Nie mówię tu o znęcaniu się nad dziećmi: nie mamy żadnych racji, by bronić znęcającego się rodzica, ale ... współczesny "protekcjonizm" idei nie wymierzania klapsa pod żadnym pozorem jest, moim zdaniem, psychiczną fobią, którą należy leczyć. Istoty ludzkie, podobnie jak niektóre zwierzęta, czasami nie myślą, gdy nie ma brutalnej siły, która stawia je w obliczu ich granic i myślę, że jeśli ta brutalna siła powstaje z pełnego miłości klapsa od rodzica, w porę, jest pożądana i czasami konieczna. Powiemy, że brutalna siła nie pomaga w ​​myśleniu ... to też prawda, ale nie zawsze. Kiedy nie działa autorytet, potrzebna jest, neistety, władza autorytarna. Nawet jeśli nie daje ona do myślenia, w większości przypadków przynajmniej zatrzymuje nas na czerwonym świetle, zatrzymuje złodzieja w obecności policjanta ... Nazywajmy brutalnymi siłami policjantòw i światła drogowe, ale wiedzmy też, że działają one na dobry procent i w słusznej sprawie tam, gdzie brak nam rozsądku ... Oczywiście znajdzie się i taki, który przechodzi na czerwonym świetle i nie zatrzyma się w swych kryminalnych działaniach nawet w obecności policjanta, ale tu już nie mamy do czynienia ze zwierzętami, ale z czymś gorszym, tu nawet brutalna siła to w istocie porażka, żaden sukces. Niektórzy ludzie pozostają behawioralnie zwierzętami i dobrze wiadomo, że zwierzęta znają tylko jeden sposób, aby wyjaśnić, że ich terytorium lub granice są pogwałcone: kopnięcia, uderzenia, ugryzienia, wrzaski ... Wielka szkoda, że ​​wielu ludzi jest po prostu nieosiągalnych słowami i autorytatywnym dialogiem. Ich poziom to  jedynie autorytarna, zwierzęca przemoc.


Ja patrząc na świat, który goni za sukcesem, patrząc na świat, gdzie wszyscy zawsze mówią o tym samym i gonią w te same miejsca, walczą o te same rzeczy i zabijają się nawzajem o uznanie.
Zgadzam się też na etykietkę zarozumialca!


CZŁOWIEK JEST PUSTY, GDY WYPEŁNIA SIĘ NICZYM 

Inteligencja jest czytaniem wewnątrz rzeczy, zjawisk, ale także czytaniem we własnym wnętrzu. W tym miejscu warto zwròcić uwagę na istnienie podziału na dwie inteligencje (poza podziałem na inteligencje karmiące się naszymi zmysłami): 
- INFORMACJĘ, i tutaj inteligencja wychodzi z siebie, człowiek staje się wykształcony, bardzo obeznany z wieloma rzeczami, staje się inżynierem, matematykiem, filozofem itd. ... Taki człowiek, jakkolwiek nie byłby wykształcony, może okazać się również ignorantem na poziomie ludzkim, ponieważ inteligencja musi zwrócić się do naszego wnętrza, by stać się też 
- FORMACJĄ i tutaj inteligencja jest nie tylko racjonalna, ale także uczuciowa (połączona z sercem), a wòwczas filozof, matematyk, lekarz staje się wielki, zdolny rozumieć (nie tylko geniusz matematyczny, ktòry tworzy wszystkie możliwe równania, ale i geniusz w poradzeniu sobie ze swymi uczuciami, z uczuciami bliskich, własnych dzieci). 
Obecnie żyjmy w świecie pełnym informacji, ale ubogim w formację, stąd niewielu jest prawdziwych inteligentów (zdolnych do czytania ròwnież w środku). Z dzisiejszej informacji rodzą się OSOBISTOŚCI. Brak nam OSOBOWOŚCI zrodzonych z formacji. I oto mamy aksjomat: żyjemy w świecie pełnym OSOBISTOŚCI bez OSOBOWOŚCI.
Osobistość naśladujemy zewnętrznie (upinamy lub ścinamy włosy jak dana gwiazda, ubieramy się w stylu dowolnego aktora, poruszamy się jak ulubiony raper itp.). Osobowość zaś przeżywa się wewnętrznie (osobowością może być życie cierpliwością Sokratesa, wytrwałością Ulissesa itp.). Osobistość jest sposobem na posiadanie rzeczy, jest śledzeniem trendów lub mody. Osobowość jest sposobem bycia, dlatego dawne mity były dla ludzi formujące. Nasi obecni „bohaterowie„ są tylko źródłem plotek i powierzchownych trendów w modzie. Jeśli więc dodamy do tego tragedię świata, który żyje dziś prawie wyłącznie obrazami na ekranach (instagram, TV, selfie itp.), należy się spodziewać, że ludzie będą katapultowani na zewnątrz, na powierzchowność, daleko od formowania się „intellectus„ (czytaj: w środku) i będą marnować swòj niekiedy nawet olbrzymi potencjał intelektualny.







Jest to demonstracja tego, jak umysł, w którym jest zapisany kod materialistyczny, może uczynić każdy duchowy ideał, przesłanie lub intencję równie materialnym. Dopóki żartujemy, jesteśmy bezpieczni. Problem zaczyna się tam, gdzie pod żartem ukrywa się smutna prawda.







Przywódcy polityczni najwyraźniej nie zdają sobie sprawy z tego, co jest dziś dla świata najważniejsze i do nowych globalnych problemów zabierają się za pomocą arsenału anachronicznych narzędzi, takich jak: nacjonalizm, rasizm, izolacjonizm, egoizm gospodarczy i fanatyzm. Takimi metodami nie da się rozwiązywać problemów ludzkości, do których należą: wyeksploatowanie naturalnych zasobów Ziemi, deficyt wody pitnej, zatrucie środowiska, kryzys klimatyczny, wymieranie gatunków, przeludnienie.
Zachowanie większości ludzi i polityków wobec tych ogromnych zagrożeń daje się dobrze opisać w kategoriach faz psychologicznego procesu, jaki przechodzą ludzie skonfrontowani z diagnozą śmiertelnej choroby. Proces ten zaobserwowała słynna pionierka psychologii umierania Elisabeth Kübler-Ross. Pierwsza faza to zaprzeczanie – „niemożliwe, żeby było aż tak źle, że to już koniec, oni się pomylili w diagnozie”. Nie możemy uwierzyć w wyrok i gorączkowo szukamy argumentów podważających diagnozę. Potem przychodzi faza agresji – adresowanej do losu, siły wyższej, do autorów owej diagnozy i do tych, którzy nie chorują tak jak my i dalej cieszą się życiem: egocentryczna, agresywna reakcja obronna, która może realizować się w agresji wobec niewinnych ludzi. Następna faza to targowanie się – z losem, z siłą wyższą, z przyrodą. Czynimy ustępstwa, obiecujemy żyć mądrze i dbać o zdrowie, w nadziei, że jakoś przebłagamy los, ale nie podejmujemy radykalnych kroków naprawczych. Aż w końcu dopada nas depresja, która sprzyja refleksji, rachunkowi sumienia i pokorze a w konsekwencji odważnej, radykalnej przemianie, stwarzając tym samym szansę na wyzdrowienie. Jeśli więc w porę nie przeżyjemy depresji, to już nie pozostanie nam nic innego prócz nadziei, że gdy czas przyjdzie, to doświadczymy zbawczej akceptacji nieuchronnego.
Tymczasem większość ludzkości wraz z jej politycznymi reprezentantami przechodzi właśnie fazę zaprzeczania, nie chce uwierzyć, że wisi nad nami śmiertelny wyrok. Zachowuje się jak pasażerowie Titanica, którzy nie chcieli uznać, że dzwonki alarmowe obwieszczają prawdziwy alarm i kontynuowali bal. Mimo alarmujących wyników badań, niezwykłych i groźnych zjawisk pogodowych i katastroficznych prognoz nie jesteśmy gotowi hamować i reformować powodującego kryzys systemu, nieustannie napędzającego wzrost produkcji i konsumpcji. W tym powszechnym zaprzeczaniu nie ma cynizmu ani złej woli – po prostu ludzie nie chcą uwierzyć, że to się naprawdę dzieje. Dlatego poszukują pseudonaukowych koncepcji, odwołań religijnych i teorii spiskowych, aby móc dalej beztrosko konsumować. Tego stanu świadomości nie da się zmienić siłą ani decyzjami politycznymi. Tylko szeroko zakrojona mądra edukacja i publiczny dialog mogą z czasem znacząco zmniejszyć liczbę zaprzeczających a zarazem sprawić, że ich demokratycznie wybierani reprezentanci przestaną rządzić światem.
To ważne tym bardziej, gdyż polityka stanowi taki obszar ludzkich poczynań, w którym łatwo ukryć brak profesjonalnych i osobistych kompetencji. Demokratyczny mandat pełni rolę zaświadczenia o moralności, dojrzałości, a nawet nieskazitelnej kondycji psychicznej. Dlatego zamach na mechanizmy i instytucje demokratyczne sprawia, że elity władzy stają się przechowalnią uosobionej psychopatologii. Tak jak to się stało na przykład w nazistowskich Niemczech czy w komunistycznej Rumunii. Bo kompensacja – w tym kompensacja władzą – nie leczy problemów psychicznych, lecz jedynie je znieczula, co podobnie jak w chorobach uzależnieniowych – wymaga coraz większych dawek znieczulenia, w tym wypadku poczucia władzy, znaczenia i prestiżu.
Tu dotykamy zjawiska, które nazywam kompleksem uzurpatora określanym w psychologii jako przekroczenie pułapu kompetencji. Chodzi o sytuację, gdy dana osoba piastuje urząd dający zakres władzy i odpowiedzialności przewyższający jej osobiste i profesjonalne kompetencje. „Uzurpator” może posiadać w pełni demokratyczny mandat do sprawowania swojej funkcji, ale brak kwalifikacji i pewności siebie sprawi, że jego/jej poczynania będą motywowane lękiem przed kompromitacją i przyjmować formę wyprzedzającej agresji. Będzie też tak dobierać ludzi w swoim bezpośrednim otoczeniu i tak wpływać na opinię publiczną, by uzurpatorska mistyfikacja przynajmniej za życia uzurpatora nie została zdemaskowana. Cechą takich zabiegów jest ich nadmiarowość: zbyt duża surowość lub ostentacyjna łaskawość, zbyt częste, paradne uroczystości, zbyt wiele odznaczeń na piersi, za duża czapka, za wysokie obcasy, za wysokie pomniki, za duże rezydencje itp.
Większość współczesnych decydentów najwyraźniej przeczuwa, że skala globalnych problemów przerasta ich kompetencje, co naraża ich na ryzyko kompromitacji. Gotowi są więc na skrajny populizm i demontaż demokracji, aby utrzymać się u władzy. To sytuacja tym groźniejsza, że dziś potrzebna jest zdolność do przeforsowywania w gremiach ustawodawczych decyzji niepopularnych, sprawny proces legislacyjny, zmierzający do ograniczenia konsumpcji a być może nawet do zmiany systemu ekonomicznego. Szanse na taką odwagę i na wystarczająco radykalną postawę wobec zagrożenia Ziemi i cywilizacji, ma przede wszystkim młodzież, bo w odróżnieniu od starszych, urządzonych w systemie pokoleń, to oni mają więcej do stracenia i czyste sumienie, a w konsekwencji mniej oporów przed ujrzeniem prawdy.
Ale kompleks uzurpatora pęta ręce nie tylko politykom i decydentom. Większość dorosłych obywateli świata niestety tkwi w tej pozycji więc jest psychologicznie skazana na fiksację w fazie zaprzeczania. Zaś mniejszość, która choć uświadamia sobie skalę problemu, trwa niestety w fazie targowania się: zredukujemy plastik, gazy cieplarniane, posadzimy trochę drzew i zaczniemy oszczędzać wodę – ale nie za szybko, tak aby nie psuć sobie złudzeń, a może się jakoś da uniknąć katastrofy. Cóż, lepiej się targować niż zaprzeczać czy atakować stawiających dramatyczną diagnozę. Lecz zbyt długie targowanie się może sprawić, że zabraknie nam czasu na niezbędne, radykalne zmiany.
Musimy więc jako zbiorowość ludzka jak najprędzej spojrzeć prawdzie w oczy i przejść uzdrawiającą fazę depresji i ekspiacji, a przy okazji przekroczyć powszechny duchowy niedorozwój objawiający się w gatunkowej uzurpacji zwanej antropocentryzmem. Zapewne 99 proc. z nas żyje w fałszywej kartezjańskiej tożsamości myślącego ego. Ale ponieważ nie jest to nasza prawdziwa tożsamość, więc by zamaskować egzystencjalny niepokój, który rodzi – stroimy się w szaty namaszczonych przez Boga panów planety i wszechświata. Jeśli więc nie zdemaskujemy szybko i na skalę gatunkową uzurpatorskiej natury ego, to niechybnie zniszczymy Ziemię, a wraz z nią – samych siebie. Taki jest bowiem los uzurpatorów – jak uczy historia. (cyt.)



W ostatnim czasie człowiek cywilizowany wypracował w sobie energiczną siłę woli, którą stosuje w najróżniejszych okazjach. Nauczył się skutecznie wykonywać swoją pracę bez uciekania się do śpiewu lub bębnów w celu zahipnotyzowania i zmuszenia siebie do działania. Potrafi również obejść się bez codziennej modlitwy, aby wzywać boską pomoc; robi to, co chce, sam i najwyraźniej bez potykania się przekłada swoje idee na działanie, podczas gdy człowiek prymitywny wydaje się na każdym kroku uwarunkowany przez lęki, przesądy i inne niewidzialne przeszkody stojące między nim a działaniem. Motto „Wola to władza” jest przesądem współczesnego człowieka.
A jednak, współczesny człowiek, aby utrzymać tę wiarę żywą, płaci cenę poważnego braku introspekcji. Pozostaje ślepy na to, że mimo całej swojej racjonalności i skuteczności niekontrolowane „siły” wciąż trzymają go na swojej łasce i niełasce. Jego bogowie i demony w żadnym wypadku nie zniknęły: zmieniły tylko swoje imiona. Utrzymują go w stanie nieustannego pobudzenia poprzez niejasne lęki, komplikacje psychiczne, nienasyconą potrzebę pigułek, alkoholu, tytoniu, jedzenia, a przede wszystkim poprzez obarczenie go ciężkim brzemieniem nerwicy.

- JUNG  - człowiek i jego symbole -




Kiedy karmię ubogiego, wszyscy nazywają mnie świętym.
Ale kiedy pytam, dlaczego biedni nie mają jedzenia, wszyscy nazywają mnie komunistą.

- Hélder Pessoa Câmara -
(Arcybiskup katolicki i brazylijski teolog)




Kto gardzi ubogim,
najwyraźniej nie zna swojej nędzy,
jakkolwiek mała by nie była.
Czy naprawdę wierzysz, że biedni potrzebują bogatego?
Mylisz się ... to ty potrzebujesz biednych,
by dowiedzieć się, czym jest życie w swej nieskończenie małej wartości. 

- Anonim -


Widzę czas, kiedy będziemy dla robotów tym, czym psy są dla ludzi
i kibicuję maszynom.

- Claude Shannon -

Prawdę mówiąc, boję się tej technologii tak doskonałej ze świętą wymówką, że służy człowiekowi, ponieważ widzę, że nadal będzie miała tendencję do rozrywania ludzkiej psychiki na strzępy: nazywa się ją Sztuczną Inteligencją i próbuje sprawić, by program nauczył się racjonalności człowieka, choć ignoruje uczucia, emocje, nie zna sensu śmierci i nie ma żadnej wrażliwości na ból. Pominięta jest podstawowa część ludzkiej psychiki (serce). Technologia celuje tylko w rozwój głowy, została zaprogramowana w tym celu i dlatego jest bronią, należy zaliczyć ją do nowego typu broni (worm, malware, wirusy komputerowe ... itd.). 
Kiedy patrzę na moje dzieci, zdaję sobie sprawę z tego, że urodziły się z telefonem komórkowym w dłoni i wolą mieć książki w pamięci USB niż trzymać je w ręku. A ja nadal uwielbiam papierową książkę (materię) do trzymania w ręku i dlatego nie boję się, że zgaśnie światło. Inni czują się bezpiecznie mając wszystko w pliku, ale gdy nie ma wifi, wpadają w panikę i chwyta ich nuda. Wielu z nas chce otwierać drzwi głosem zamiast kluczem trzymanym w ręku. Zwolennicy kluczy powoli stają się śmieszni, ale gdy zgaśnie światło lub nawali system, nie pozostają na zewnątrz za zamkniętymi i zablokowanymi przez oprogramowanie z błędem drzwiami. 
Następuje największa zmiana w historii ludzkości. Będzie to era, w której informacje i materia będą wymienne, ludzkość zmieni się bardziej w ciągu najbliższych 30 lat niż w poprzednich 300 latach. Patrząc na moje dzieci widzę, że technologia modeluje je na swoją korzyść; dla nich jest po prostu fajna. Granica między życiem a śmiercią staje się coraz mniej wyraźna i to jest super (na playstation giną setki razy dziennie w grze, ale najmniejszy techniczny problem w realnym życiu wpędza je conajmniej w zakłopotanie jeśli nie w stan depresji). Era cyfrowa wyznacza transcendencję w odniesieniu do biologicznego mózgu, zbliżając go coraz bardziej do maszyn, pozbawiając nas emocjonalności (emocji), a to prowadzi do coraz większej lawiny nerwic psychicznych. Dla nowych ludzi świat wirtualny jest ważniejszy niż świat rzeczywisty, ale czy portafimy przewidzieć straty? 


Najczęstszym błędem jest myślenie, że technologia jest tylko narzędziem, które mamy do dyspozycji. Z drugiej strony technologia stała się przedmiotem historii. Technika nigdy nie jest neutralna, ponieważ tworzy świat o pewnych cechach, których asymilacji nie możemy uniknąć i które nas przemieniają.
Technika ma elementarną, ale przytłaczającą racjonalność, a mianowicie osiągnięcie maksimum celów przy minimalnym użyciu środków, a jedyne cechy, które są wymagane od człowieka, to wydajność i produktywność. Ryzykiem jest wykluczenie z gry tego wszystkiego, co czyni nas prawdziwie ludzkimi. Bo człowiek to nie tylko racjonalność, ale także irracjonalność, fantazja, wyobraźnia, pragnienie, marzenie, a to, co wyłania się z logiki technologii, staje się elementem niepokojącym.

- Umberto Galimberti -









Kiedy prawo zabija swoje znaczenie, kiedy legalizm jest powierzchowną normą i grą pozoròw, kiedy - jak mówi Biblia - "słowo zabija, to duch słowa daje życie", kiedy nie rozumiemy znaczenia prawa, staje się bezużyteczne jego wypełnianie. Takie prawo służy jedynie uczynieniu z nas niewolnikòw, a nie ludzi wolnych.







W SUPERMARKECIE RELIGII I OFERT DUCHOWYCH

Nasz świat został zdesakralizowany. Człowiek nosi w sobie mroczny i tajemniczy wymiar, który potrzebuje transcendentności, czyli spojrzenia poza materię, a jest on podejrzeniem śmierci, cieniem, który rzuca na nas egzystencjalna udręka. Dlatego rodzi się religia, duchowość, magia, przesądy, orientalne filozofie, które dają nam nadzieję na dominację nad nieznanym. 
Kiedy religia zawodzi, ludzie muszą uciekać się do innych metod, aby mieć tlen dla duszy, więc kiedyś były mity, szamani, potem guru,  kapłani, z rozwojem nauki przyszli psychologowie... Ale dziś to nie wystarcza i oto mamy nowe próby kontrolowania desperacji ducha: joga, coaching, akupunktura, mistrzowie Reiki itp., itd. Problem z wszystkimi tymi metodami polega na tym, że angażują się one w kapitalistyczną praktykę konsumpcjonizmu i dlatego stają się zawodami, a nie powołaniami. Tam gdzie zaangażowane są pieniądze, duch zawodzi. 
Powołanie jest wrodzoną siłą lub energią, podczas gdy zawód zdobywa się dzięki książkom i edukacji, ale ma on tylko moc mentalną, a nie emocjonalną, więc łatwo jest dać się zwieść, znając tylko głowę, ale nie serce. Tu wkraczają na scenę wszyscy ci ludzie, ktòrzy kierują się chęcią pomocy innym w leczeniu, ale w wielu przypadkach jest to psychologiczny impuls kompensacyjny, czyli to oni jako pierwsi nie wiedzą jak leczyć siebie i czują się zdrowi dzięki uzdrawianiu innych (niektórzy są nawet w stanie czynić dobro, ale niezależnie od siebie; przy pakcie z pieniądzem lub przy intymnych relacjach międzyludzkich zawsze wychodzi zepsucie i skandal).
Na niższych poziomach ludzie uciekają się nawet do czarowników, wróżbitów i wszelkiego rodzaju szarlatanów. 
Podsumowując, człowiek musi wierzyć: wierzyć, że wygra na loterii, wierzyć, że jego drużyna piłkarska wygra mistrzostwa, wierzyć, że kochanek jest mu wierny, nawet wierzyć, że Bóg nie istnieje - jest to tak samo wiarą, bo życie bez przekonań prowadzi do tego, że psychika oszaleje. Nasza natura nie tworzy absurdu, nasza psychika musi mieć swój naturalny lub sztuczny system ucieczki, więc wystarczyłoby wejść w głąb siebie i poznać siebie i dlatego wszystkie te metody na pewno pomagają na poziomie intelektualnym; ale jeśli nie schodzimy z tym wszystkim do serca, praktyka z nich nie wypływa, nie działa i nie służy.



Jednym z największych problemów w świecie Internetu jest to, że sieć dała autorytatywny głos każdemu imbecylowi. W sieci wszyscy mówią o wszystkim tak, jakby wszyscy byli ekspertami (nazywamy ich wszechwiedzącymi). Jeśli codziennie czytamy gazetę, nie jesteśmy przez to reporterami, ale dzisiaj wystarczy, by ktoś przeczyta artykuł z dziedziny... psychologii, by poczuć się psychologiem, a odczytujący symboliczne znaczenie karty Tarota w ulotce natychmiast stają się wróżbitami. 

Prawidłowa praktyka to: słuchać, zdobywać informacje (kształcić się, edukować się) i wreszcie wyrażać opinie. Ale dziś jest raczej odwrotnie: najpierw się wyraża, potem potajemnie się dowiaduje i wreszcie słucha tego, co pozostało, czyli zazwyczaj kłótni, krytyki, kontrowersji, a nawet obelg. Często odczuwamy w tym wszystkim nie przekazywanie doświadczeń czy wiedzy, ale przyciąganie uwagi, a co za tym idzie ewidentne niedobory uczucia. Wszędzie słyszymy dudziarzy i ten nasz zbiorowy podziw (myszy) jest ich infekcją, którą niosą ze sobą, ale nie zapominajmy, jak kończy się bajka: dudziarz ostatecznie zabrał ze sobą wewnętrzne dziecko, opuszczając miasto bez przyszłości.


BÓG UMARŁ, ALE BĘDZIE NAM GO BRAKOWAĆ

Ludzie potrzebują bogów, bo Bóg jest gwarantem, daje bezpieczeństwo, daje nadzieję. Gdy Nietzsche przepowiada śmierć Boga, człowiek popada w rozpacz, bo skoro Bóg umarł, to człowiek jest wolny, musi stworzyć sobie życie, musi samookreślić się na podstawie własnych czynów, człowiek nie jest już tym, kim jest, ale tym, co robi. Tu spada na nas ciężar współczesnego egzystencjalizmu. Człowiek bez Boga jest skazany na wolność, ale nie wie, co robić z tą wolnością i faktycznie popada w anarchię psychiczną i emocjonalną, której konsekwencjami współczesnego świata jest dehumanizacja (odbicie ateizmu), bo nie wierzyć w Boga to to samo, co nie wierzyć w człowieka, nie wierzyć w siebie. W tej perspektywie życie staje się potępieniem, życie staje się nudnościami. Po triumfie ateizmu, dzisiejszy człowiek zaczyna odczuwać brak Boga i ma rozpaczliwą (egzystencjalną) potrzebę tworzenia nowych bogów, nowych bożków, nowych doświadczeń transcendentalnych. Człowiek pokazał tylko, że nie jest godny zaufania, nie potrafi być Bogiem swojego świata i dlatego go niszczy.


NIE MARTWI MNIE SZTUCZNA INTELIGENCJA, 
ALE NATURALNA GŁUPOTA LUDZKA

Już na początku lat 80-tych w filmie Terminator przepowiedziano erę inteligentnych maszyn, które przejmą kontrolę nad ludzkością. Wyobraziliśmy sobie armię robotów-wojowników, która zniszczyłaby człowieka. 
A zamiast tego mamy coś innego: ludzi z ich komputerami, telefonami komórkowymi, iPhonami, tabletami itd. odizolowanych, spędzających więcej czasu w wirtualnym świecie i mediach społecznościowych niż z rodziną.
Robotami przyszłości będą roboty jak ludzie, wyposażone w doskonały mózg (oprogramowanie zaprogramowane według naszych upodobań) z algorytmami zdolnymi dostosować się do wszystkich naszych potrzeb, w tym potrzeb seksualnych (właściwie przede wszystkim seksualnych), a więc zdolnych nie tylko do komunikowania się i doradzania oraz wyjaśniania wszystkich lubianych przez nas kwestii, ale także spełniania wszelkich naszych zachcianek i przyjemności, od wykonywania prac domowych po uprawianie seksu do woli bez wyrzekania się siebie (są tak doskonałymi Robotami, że wydzielają zapachy, pot, mają indywidualny głosy, potrafią nawet kłamać, jeśli tak przewiduje ich oprogramowanie).
Kiedy te urządzenia będą w zasięgu każdego, ludzie będą zdominowani przez przyjemność, która sprawi, że staną się odizolowani i obcy wszelkim kontaktom międzyludzkim, zwłaszcza z samym sobą i tutaj dominacja będzie miała miejsce bez żadnej przemocy ze strony maszyn, to my, ludzie, czerpaną z nich przyjemnością doprowadzimy do tego, że nasze ludzkie zdolności (emocjonalne i racjonalne) staną się całkowicie bezużyteczne.










Nasze nowe pokolenie jest zrobione z kryształu: nie idą do pracy, bo zdechł im kot, ale zabijają dziewczynę, kiedy ich opuszcza. Są wrażliwi i okrutni, schizofreniczni.









Dla niewyewoluowanego mężczyzny kobieta jest po prostu trofeum myśliwskim. Kierując się zwierzęcym instynktem, mężczyzna jest względem kobiety myśliwym, uważa ją za ofiarę, dlatego mówi o podboju: usidlę ją, uwiodę ją, przekonam ją, sprawię, że wpadnie w moje ręce. W tym bardzo dzikim i materialistycznym sensie bardziej interesuje go ilość niż jakość...


Dlaczego złościmy się, gdy nieznajomy dotyka naszej pupy? 

To oczywiste... dochodzi do inwazji na przestrzeń prywatną i intymną, a prawo do dotykania mają tylko ludzie, którym się oddaliśmy. Pupa odzwierciedla naszą nieświadomość, do ktòrej czasami nie dociera nawet nasz własny rozum, więc dotknięcie jej jest kwestią niezwykle delikatną. 
Kiedy rodzic daje klapsa dziecku, budzi jego nieświadomość. Zatem dostęp do pupy jest jak przycisk resetowania. 
Ważne i zdrowe jest mieć przy sobie osobę, która nas pieści, dotknie czasem naszego pośladka, od czasu do czasu namiętnie klepnie, bo dzięki temu czujemy się atrakcyjni, pewni siebie. Poczucie kochającej i namiętnej dłoni na pośladku uruchamia hormony, które nas relaksują, ładują energią, dają witalny zastrzyk energii. 
Ludzie, którzy nie mają nikogo, kto by ich dotykał, są zazwyczaj nerwowi, napięci jak struny skrzypiec, gotowi złościć się o cokolwiek. Samotne kobiety zachowują się tak, jakby były bezcenne i uprzywilejowane; są niezwykle trudne. Dlatego wyciągajcie ręce i sprawiajcie, by wasz partner poczuł, że wam na nim zależy. I nie nazywajcie swojej sztywności skromnością.


Kiedy pieniądz staje się celem ostatecznym, wszelkie dobra niemające charakteru ekonomicznego, takie jak inteligencja, kultura, sztuka, piękno, miłość, przestają być wartościami samymi w sobie, gdyż ograniczają się do ich wymienialności na pieniądz. Niestety, nasza kultura przyjęła, że ​​pieniądz jest jedynym symbolicznym generatorem wszelkich wartości. A tymczasem w tej kulturze ludzie są postrzegani wyłącznie jako producenci i konsumenci. (…)
Produkcja nie ograniczy się jednak do wytwarzania towarów, ale wraz z reklamą wygeneruje także nowe potrzeby. Największy reklamodawca ubiegłego wieku, Frédéric Beigbeder, napisał kiedyś: „Jestem reklamodawcą: cóż, tak, to ja sprawiam, że śnicie o rzeczach, których nigdy nie będziecie mieć. Odurzam was nowością, a zaletą nowości jest to, że nigdy nie pozostaje nowa. Zawsze pojawia się nowsza innowacja, która powoduje, że poprzednia jest starsza. W moim zawodzie nikt nie chce waszego szczęścia, bo szczęśliwi nie konsumują.”
Jak więc nie przyznać racji filozofowi Güntherowi Andersowi, dlaktórego: „Ludzkość, która traktuje świat jako świat do wyrzucenia, w końcu zacznie traktować siebie jako ludzkość do wyrzucenia”?

- Umberto Galimberti -


ADAMIE, GDZIE JESTEŚ? 
CZY MUSZĘ CIĘ GEOLOKALIZOWAĆ?

Od zawsze fascynowała nas ta historia Edenu, gdzie Adam ukrywał się przed Bogiem, ponieważ zgrzeszył. Pełen szacunku Bóg nie rzucił się na niego, mówiąc: „Ach, mam cię robaczku, wiedziałem, gdzie jesteś, w każdym razie jestem wszędzie i wiem wszystko”,  bo w relacjach intymnych należy szanować przestrzenie zwane prywatnością. A tymczasem w miłości często chcemy wiedzieć wszystko o drugiej osobie - jest to brakiem pewności siebie oraz naruszeniem prywatności. Tak, to ludzie niedojrzali i niepewni siebie potrzebują kontroli, czujności i traktowanie drugiego jak dziecko.
Pomyślmy o problemie satelitarnej geolokalizacji... Jest to technologiczna pępowina, za pomocą której wielu dzisiejszych rodziców, pod świętym pretekstem nadzorowania swoich dzieci, kontroluje je i dusi, aż do realnej utraty zaufania. Taki rodzic to policjant, który czuwa nad nami jak nad złodziejem, co zaufania nie budujenie, tym bardziej, gdy nie jesteśmy złodziejem i czujemy się oskarżani bez powodu. Pamiętajmy, że to, jak traktujemy nasze dzieci, jest dla nich językiem miłości, jakkolwiek byśmy nie błądzili. To dlatego z czasem pojawia się problem zwany pròbą miłości...
Wiele młodocianych par poddaje się takim testom, pozwalając partnerowi na posiadanie wszelkich haseł lub na geolokalizację. Niestety, są to mechanizmy kontroli z powodu zazdrości (nigdy nie nazywajmy ich "kameleonowo" pròbami miłości).
Zaufanie do danej osoby nie oznacza, że ​​musimy wiedzieć o niej wszystko. Jesteśmy godni zaufania, gdy nie musimy już wiedzieć wszystkiego o drugiej osobie, ponieważ jesteśmy pewni siebie. Jeśli ktoś, tak jak Adam, ukrywa się lub zdradza, jest to problem owego "Adam", a nie nasz. My pozostajemy wierni naszemu poprawnemu zachowaniu i delikatności. Ktokolwiek się przed nami ukrywa, dzieje się tak dlatego, że nie ma do nas zaufania, nawet gdy obiektywnie jesteśmy najzacniejszymi istotami na tym świecie, więc bezużyteczne jest uzurpowanie sobie zaufania - od racji przejdziemy do błędu.


POZBAWAJĄ NAS PRYWATNOŚCI

Utraciliśmy poczucie intymności, bo nasza dzisiejsza mentalność opiera się na reklamie, a rzeczy są brane pod uwagę tylko wtedy, gdy zostaną wystawione na widok publiczny i w ten sposób szerzy się zwyczaj, który wpływa także na zachowanie ludzi, którzy mają poczucie istnienia jedynie wtedy, gdy się popisują. Im więcej się popisujemy, tym więcej jesteśmy warci, a ta lawina prowadzi nas ostatecznie do popisywania się nawet własną intymnością z dumnym poczuciem bezwstydu, który stał się modny. Niektórzy ludzie nie potrafią już rozróżnić przestrzeni prywatnych i dlatego łatwo je naruszać. Mamy do czynienia z metamorfozą jednostki, która staje się towarem na wystawę. Dziś ludzie mają tendencję do rozpoznawania siebie tylko na swój obraz, ale jest to rozpoznanie zewnętrzne i powierzchowne, dlatego tracimy z pola widzenia nasze emocjonalne doświadczenia, które zamieszkują tajemnicę naszego wnętrza, gdzie są emocje, boska cisza, słowa miłości, samotność która przemienia, nasze traumy i nasze rany, słowem, ten wymiar, który jest pierwotną istotą każdego człowieka i znajduje się na wygnaniu. Dlatego relacje przyjaźni, a przede wszystkim miłości nie trwają długo, nie mają dostępu do duszy.




Oryginalni ludzie to ci, którzy nie znają zazdrości, dlatego naszemu światu brakuje oryginalności. Większość podąża za modą, naśladuje sławnych, chce być jak inni lub mieć to, co mają inni. Ci bez zazdrości to naprawdę rzadkie perły, tak oryginalne, że masy ostatecznie nimi pogardzają lub je ignorują.









Kobieto, nie obrażaj się, jeśli większość mężczyzn szuka u kobiet jedynie pochwy. Z męskiego punktu widzenia problem może być i jest równie przygnębiający: większość kobiet ma do zaoferowania jedynie pochwę.










Szczęśliwi ludzie czują się wewnętrznie pełni, dlatego nie gubią się już w poszukiwaniu rzeczy zewnętrznych, dlatego nie konsumują, nie żyją kupowaniem i pożądaniem wielu rzeczy. Szczęśliwe społeczeństwo konsumuje niewiele. Aby wywołać lawinę konsumpcji, trzeba wywołać niezadowolenie, aby wywołać niezadowolenie, ludzie nie mogą mieć dostępu do życia wewnętrznego. Równanie życia materialistycznego i konsumpcyjnego jest logiczne: nie ma życia wewnętrznego? = więcej konsumpcji.









Co to za czarne linie...?

Ludzie chcą ukryć to, co w tajemnicy robią i czego w tajemnicy pragną. Są to luki psychiczne, traumy seksualne i brudne sumienie tych, którzy nie potrafią dostrzec nagości i seksu w całej okazałości, czystości i pięknie. Ta czerń to manifestacja "czarnych" dusz, "brudnych" sumień, "czarnych" moralności, które tym czarnym paskiem jeszcze bardziej zwracają chorobliwą uwagę na to, co sobie wyobrażają, czego nie chcieli zobaczyć lub, co gorsza, nie chcieli rozpoznać w swoich pragnieniach. Ten czarny pasek jest oczywistą zgnilizną wiary we własną (pozorną) czystość.




Jung stwierdza, że ​​w rozwiniętym świecie poczucie sacrum zostało utracone właśnie dlatego, że człowiek nie ma już kontaktu z Naturą. Sztuczny, hipertechnologiczny świat nałożył na nas płaszcz, który uniemożliwia nam kontakt z tajemniczymi energiami, które mogą wyczuć jedynie ludzie wewnętrznie przebudzeni. Bez kontaktu z Naturą zewnętrzną świat wewnętrzny ulega skamieniałości, a bez kontaktu z naturą wewnętrzną świat zewnętrzny staje się chaosem, ponieważ jest pozbawiony świata sakralnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz