kochaj mnie... jeśli masz odwagę...♥

POZOSTAŃ Z TYM, KTO SZUKA CIEBIE ZAWSZE
NAWET JEŚLI JUŻ CIEBIE ZNALAZŁ

Jesteśmy skończeni, żyjemy w wymiarze materialnym, podlegającym skończoności; wszystko przemija, wszystko przemienia się, wszystko umiera. W miłości z kolei, wręcz przeciwnie: postrzegamy, powiedziałabym, że nieomal smakujemy wiecznego wymiaru, przeżywamy chwile, które nie przemijają, odczucia, które pozostają na zawsze. Prawdziwe miłości nigdy nie wygasają, nie przemieniają się w rutynę, ale nie dlatego, że desperacko próbujemy robić razem przeróżne rzeczy, chodzić razem w przeróżne miejsca, pròbować przeróżnych pozycji kamasutry, aby się nie znudzić. One nie wygasają dlatego, że czerpiemy z tajemniczego, wiecznego, wewnętrznego, duchowego wymiaru, źródła, dzięki któremu wszystko to, co robimy, jest zawsze nowe, nawet rzeczy najbardziej przesiąknięte rutyną. I to źródło pozwala nam odkryć wieczne implikacje duszy ukochanej osoby: zawsze jest tam coś nowego, świeżego, magicznego, ponieważ wiedza jest nieskończona, jeśli jest wewnętrzna. Kochana osoba nigdy nie staje się zwykłą codzienną zupą, ale piwnicą starych smaków, tak różnorodnych, że nigdy nas nie męczą.

Arystoteles powiedział, że urok nie polega na robieniu nowych rzeczy, ale na robieniu rzeczy starych, jakby były zawsze nowe.

CHOROBLIWE ZDROWIE W MIŁOŚCI

Kiedy człowiek je zawsze to samo, ciało zaczyna z czasem chorować (jak dzieci, które jedzą tylko cukry, a nigdy warzyw - brakuje im innych substancji, białek, witamin, protein), a w niektórych przypadkach ciało odrzuca nawet to monotonne pożywienie i dochodzi do wymiotów. Raczej  nie zdajemy sobie sprawy z tego, że to samo dzieje się w wielu przypadkach w miłości...
Zapewne wzbudzę chmurę krytyki wraz z wątpliwościami, ale sądzę, że istnieje logiczne wytłumaczenie dla moich intuicji i przemyśleń: jeśli pozostajemy z tą samą osobą przez wiele lat, zawsze kochamy się z tym samym partnerem, w pewnym momencie pocałunki stają się rzadkością, seks traci na namiętności, wzdychanie, niespodzianki, skupienie uwagi odchodzą w zapomnienie, a pojawiają się nudności i zniechęcenie oraz nuda nawet wtedy, gdy obstajemy przy tym, że kochamy... jeśli to się z nami dzieje - jesteśmy z niewłaściwą osobą. Nasze ciało zaczyna prosić o coś innego, o inne posiłki, inne uczucia. Zaczynamy być ciekawi poznania innych dusz, przeżywania dodatkowych historii. A gdy otworzymy się na nową znajomość, nasze serce znów bije w zakochaniu i seks budzi się nowymi pragnieniami.
Pora na protest: więc gdzie, do diabła, kończy nasza wierność i lojalność? Czy w głębi duszy wszyscy chcemy stabilnej, pełnej, absolutnej, wiernej miłości? Z biologicznego punktu widzenia, jako materia i fizyczność, jesteśmy poligamiczni, więc jeśli miłość nie wykracza poza wielkość ciała, zawsze będzie skazana na rutynę, nudę, utratę libido w czasie. Boimy się zaakceptować tę naszą naturę. Wygodniej? nam udawać, że to nieprawda, ale potem - w potajemnych zdradach, eskapadach i sentymentalnych historiach - potwierdzamy te realia, aby dać ciału tlen (mówię: ciału, ponieważ być może niektórzy naprawdę kochają partnera, więc w duszy są zadowoleni, ale nie w ciele; są też tacy, ktòrych udziałem jest wyczerpanie duszy, a w takiej sytuacji partner musi zostać jak najszybciej zmieniony). Tymczasem na poziomie duchowym mamy skłonność do monogamii, do Absolutu, do Jedynego.
Oto Yin i Yang: z jednej strony chcemy wiecznej i stabilnej miłości, z drugiej nie gardzimy miłościami jednorazowego użytku (nazwanie tego „miłością” jest eufemizmem).
Absolutna miłość jest zbyt trudna, sublimuje naturę i przekracza ją. Aby ją osiągnąć, wymagana jest duchowa dojrzałość, dlatego w jakiś sposób jest sprzeczna z naturą, wszystkie wielkie miłości były sprzeczna z naturą, wychodziły przeciwko społeczeństwu, zawsze odznaczały się wielką dawką szaleństwa i nierozsądności, wykraczały poza wzorce normalności i natury. Nie możemy negować, że miłość absolutna daje wam pewność, poczucie bezpieczeństwa i spokoju; posiadanie partnera, który sprawia, że ​​czujemy się Wyjątkowi, to maksymalne ludzkie dążenie, oznacza czucie Boga, a Bóg jest Miłością. Ale... Bóg jest chorobą psychiczną, bogowie rodzą się z rozdzielenia naszych sił psychicznych i umrą, gdy będziemy świadomi i oświeceni, a wtedy siły te zostaną ponownie zjednoczone; nie mogą się one zjednoczyć, jeśli nie oddamy się w sposób absolutny drugiej osobie, która pasuje do nas w ten sam sposób. Z tego powodu dwoje ludzi szaleńczo się kochających i od lat pozostających rygorystycznie ze sobą, nie chcąc niczego więcej, jest nie tylko lojalnych, ale także maniakalnych, ponieważ ich wyłączność walczy w pewien sposób z prawami natury. I jeśli im się uda, to dlatego, że są genialni, duchowi. Jak każdy geniusz potrafią kontrolować swoje szaleństwo, ponieważ miłość jest czystym szaleństwem, jest bodźcem do zatracenia się w drugiej osobie z wiarą, że nie pozwoli ona na nasze zatracenie. Dajemy wòwczas drugiej osobie wszelką broń, ktòra może nas zabić, z wiarą, że nie zostanie wykorzystana. Ta boska choroba sprawia, że ​​miłość jest zdrowa, ta druga osoba jest naszą chorobą, ale także naszym lekarstwem. Jak wirus, ktòry żyje ze zła, ale dobrze mu jedynie z tą trucizną.
Wszyscy boją się tej rzeczywistości, niewielu chce się z nią zmierzyć, dlatego lepiej udawać, że jest się wiernym, szczerym, chętnym do poszukiwania właściwej osoby, by kochać ją na zawsze. Tymczasem  większość z nas robi coś zupełnie przeciwnego, ponieważ boimy się prawdziwej miłości, zwyciężeni przez biologię.








Para nowożeńców zapytała:
- Co powinniśmy zrobić, aby nasza miłość przetrwała?
Mistrz odpowiedział:
- Kochajcie inne rzeczy razem.

- Anthony de Mello -





WIERNOŚĆ JEST DUCHOWYM URZĘDEM CELNYM

Człowiek ze swym zwierzęcym instynktem, a zatem ze swej natury, jest poligamiczny. Dlaczego więc, kiedy odczuwamy uczucie miłości, marzymy o wierności? ...
Miłość jest w ostateczności uczuciem absolutnym. Im bardziej pogłębiamy ją w naszej indywidualizacji, tym bardziej ogarnia ona wszystko i to dlatego monogamia powstaje również z monoteizmu: jeden Bóg, jedna Miłość. Kwestia jest złożona i bardzo skomplikowana. Tym razem chciałabym zaznaczyć, że wierność jest dla bardzo niewielu, dla wybranych - jak mówią mistycy - i w konsekwencji, jak powiedział Macon do Muriel w filmie „Przypadkowy turysta" (1988):

„Nie sądzę, by małżeństwo mogło być tak częste jak jest. Przeciwnie, uważam, że powinno stanowić wyjątek od reguły.”

Jedyna, absolutna i wierna miłość jest dla szaleńcòw, dla mistyków, dla osób, które są bardzo rozwinięte duchowo. Powinniśmy przyznać się sami przed sobą, że zazwyczaj po prostu kochamy wielokrotnie i różnorodnie, jesteśmy nawet w stanie kochać różnych partnerów jednocześnie i jesteśmy w stanie zaakceptować w naturze politeizm, a w konsekwencji ròwnież poligamię. Polityka musiała wpasować w małżeństwo monogamiczną praktykę społeczną, pod mecenatem religii z jej sakramentami, aby zachować kontrolę nad ochroną potomstwa, porządkiem spadków i systemu emerytalnego, ale małżeństwo, takie, jakie jest ono na poziomie społecznym i religijnym, nie ma nic wspólnego z naszą psychologiczną naturą. W rzeczywistości, na dłuższą metę, przynosi efekt przeciwny do zamierzonego, chyba że pary ewoluowały przede wszystkim duchowo, ale wydaje się, że duchowość jest obca zarówno polityce, jak i religii. Dowodem jest codzienne złe samopoczucie w życiu pary, coraz bardziej w nieładzie, na łasce i niełasce zdrad i rozwodów oraz kolejnych prób dryfowania na „miłosnych” przygodach.



Relacje międzyludzkie często są katastrofą, ponieważ większość ludzkości nie rozumie, że wchodzenie w ludzkie serca nie jest podbojem, ale niezwykłą szansą.

- Marylin Monroe -






- Czym jest miłość?
- Jest całkowitym brakiem obaw - powiedział mistrz.
- A czego się boimy?
- Miłości - odpowiedział mistrz.

- Anthony de Mello -










Musimy być trochę do siebie podobni, aby się zrozumieć,
ale musimy być od siebie trochę ròżni, aby mòc się kochać.














Uwielbiam te przepaściste spojrzenia,
które poruszają się między klarownością a zachwytem.
Są spojrzeniami dzieci,
poetów i kochanków,
ale także filozofów i artystów ...












Aby powiedzieć „kocham cię”, Indianie Yanomami używają słów:
„YA PIHI IRAKEMA”
Przetłumaczone, brzmią następująco:
„ZOSTAŁEM PRZEZ CIEBIE ZANIECZYSZCZONY” ...
To znaczy ... Część Ciebie weszła we mnie, gdzie Żyje i Rośnie.














Zazwyczaj marzymy o znalezieniu kogoś, przy kim się zestarzeć,
a ja marzę o znalezieniu kogoś, z kim mógłbym zostać wiecznym dzieckiem.






Aby dobrze poznać jakąś osobę, musimy przynajmniej raz w życiu odbyć razem porządną awanturę ... Kłótnie ujawniają nasze prawdziwe granice, uwydatniają nasze intymne przestrzenie, nasze rozróżnianie, rozumowanie. Dowiadujemy się jak delikatny jest nasz partner lub jak bardzo skłonny do łamania zasad i wykraczania poza zdrowe normy. To w kłótni tak naprawdę poznajemy charakter, naturę i emocje danej osoby, a także własne. Nie oznacza to, że powinniśmy pochwalać kłótnie lub przyznawać im absolutnie pozytywne wartości. Frazy takie jak: „kto się czubi, ten się lubi” są wymówką, aby uzasadniać zjawiska nieuzasadnione. "Pary, które często się kłócą, bardziej się kochają" to kolejne absurdalne uogólnienie mające na celu ocalenie irracjonalności niezdrowej sytuacji. Tak więc nie o poszukiwanie okazji do sporu chodzi, prędzej czy później przyjdzie on sobie sam. Jeśli para jest bardzo zintegrowana, nieuniknione jest dotknięcie granic drugiej osoby i posmakowanie ostrych krawędzi, ale to dzięki temu możemy wiedzieć kim jesteśmy: kim jest mòj partner i kim jestem ja, jak przystosować się do miłości partnera lub jak się go wyrzec dla tej samej miłości do samego siebie.

DLACZEGO JESTEŚMY TAK BARDZO CZULI I DELIKATNI, GDY JESTEŚMY ZAKOCHANI?

Kiedy się zakochujemy, miłość jest początkowo bardzo silnym impulsem w sferze naszej woli, bardzo podobnym do rozpędu, jaki sportowcy biorą w zawodach bobslejowych i ten rozpęd jest decydujący, jeśli chcemy dotrwać do końca. I tak, na samym początku stajemy się przystępni, punktualni, uprzejmi, opiekuńczy, czuli, romantyczni, zadbani itp.. To w tych pierwszych chwilach miłość mówi nam, że naprawdę jesteśmy w stanie zmienić się na lepsze, dać z siebie naprawdę wiele. Miłość objawia nam drogę, którą należy iść, którą należy kontynuować, aby być wiernym temu stanowi, temu pchnięciu na wyższy poziom.
Wielka szkoda, że większość z nas z czasem się "zmienia", a raczej ... powraca do punktu wyjścia, do stanu sprzed rozkwitu miłości. Większość z nas nie akceptuje zmian, jakie w nas miłość wyzwala.
Po powrocie do punktu wyjścia wydajemy się fałszywi, a w rzeczywistości to sami siebie zdradzamy, nie podążając za przemianą miłości, za tą życiową okazją. Przez kròtką chwilę, wszyscy, bez wyjątku odkrywamy nasz „kochający” potencjał, po czym wycofujemy się, robimy się głusi na wołanie miłości.
Nie obwiniajmy ani innych, ani samej miłości o ten stan rzeczy. Miłość, na samym początku, ujawnia cały nasz potencjał niezbędny dla całej podróży naszego życia.

Można być zakochanym w kilku osobach jednocześnie i we wszystkich z tym samym bólem, nie zdradzając żadnej, serce ma więcej pokoi niż burdel. 

(Gabriel Garcia Marquez)


Miłość w jej początkach jest fizycznym i biologicznym instynktem, czyli poligamicznym. Na tym etapie miłość WŁĄCZA, a nie WYŁĄCZA: odkrywamy, że można kochać więcej osòb, że każdy ma w sobie coś pięknego i czystego, co przyciąga, że istnieją miłości niemożliwe, inne zaś są uwarunkowane czasem, przestrzenią, kulturą, zakazami, przez które pozwoliliśmy miłości odejść i wiele miłości stracić. Miłość jest instynktem i uczuciem, emocją, ma tysiące twarzy jak diament, wszystkie inne, ale wszystkie świecą swoim blaskiem (kochamy przyjaciela, brata, rodzica ... wszystkie te miłości są odmienne w kształtach, intensywności, różnorodności). Aż pewnego dnia, być może, zakochujemy się w jakiejś osobie WYŁĄCZNIE, ponieważ poligamiczna miłość biologiczna, gdy przekracza granicę ducha, staje się monogamiczna, a więc wyłączna, absolutna. Ale ta droga jest dla wybranych, dla nielicznych i jest nieskończoną, szaloną, a nawet niebezpieczną podróżą (bądźmy szczerzy: bycie razem z jedną i tą samą osobą przez całe życie wymaga pewnej dawki manii, która jest psychotyczna, ponieważ boska miłość dokładnie graniczy z tym, co nadprzyrodzone, a zatem absurdalne, podobnie jak religia, gdy nie jest  racjonalna, a jedynie oparta na wierze - od której pochodzi słowo wierność). Nieliczni mogą wziąć na swoje barki ten maniakalny instynkt. Tymczasem społeczeństwo zmusza ludzi do przeżywania miłości absolutnej natychmiast, "z marszu" ... miłości idealnej, bohaterskiej, doskonałej, duchowej miłości, miłości, do której bardzo niewielu jest gotowych, a naprawdę bardzo niewielu powołanych. Konsekwencje są bardzo widoczne: ludzie uciekają potajemnie w zdradę, w kochanków i kochanki i, niestety, bardzo tego potrzebują, aby ich psychika mogła sobie poradzić z mniej lub bardziej ciężką rzeczywistością. Gdyby wielu mężczyzn nie mogło skorzystać z usług prostytutek, obawiam się, że przemoc i gwałt w społeczeństwie wzrosłyby niepokojąco. I tak oto często zostaje wybrane mniejsze zło: poczucie winy zamiast pożerającej i niszczącej namiętności bez szansy na jakiekolwiek wyładowanie.
W społeczeństwie przykazań, sakramentów, dogmatów, tabu i tradycji purytańskiej trudno jest poczuć miłość początkowo wolną i poligamiczną, chyba że pod przebraniem zdrady, pełnej kłamstw i poczucia winy. Gdybyśmy zechcieli zrozumieć, że aby dojrzeć do poczucia wolności, braku posiadania, pewności siebie, braku zazdrości, ludzie potrzebują najpierw miłości do siebie, bez zobowiązań i bez fałszywych kompromisów i uczuć, to pewnego dnia moglibyśmy wykonać prawidłowy skok w kierunku absolutnej, wyłącznej i duchowej miłości oraz wierności i duchowości (szalonej miłości, boskiej miłości), po prostu do niej w pełni przygotowani. To jest wolność, a nie rozwiązłość. Miłość jest owocem, wymaga czasu, nie można mylić jej owocu z nasionem. Natychmiastowe uznanie miłości w zarodku za absolutną jest negatywnym szaleństwem, próbą emocjonalnego samobójstwa. W wieku 20 lat nikomu nie możemy powiedzieć: „jesteś miłością mojego życia”, bo ono się dopiero zaczyna i rozwija. Còż, miłość uwielbia te zwariowane zwroty, nie do końca prawdziwe, bo to z czasem okazuje się, czy jesteśmy naprawdę powołani do tej absolutnej miłości. A  jeśli nie, poprawniej jest żyć tą inną, względną miłością z absolutną pełnią, bez wielkiego cierpienia, wahania oraz moralnych i społecznych uwarunkowań etycznych.
Lepiej, w wieku 20 lat i nie tylko, zdanie: „Jesteś miłością mojego życia...” zastąpić szczerym: "Nigdy dotąd nikt nie zawładnął moim sercem tak bardzo jak Ty ..."









Prawdziwa miłość musi zawsze boleć,
ponieważ opróżnia nasze Ego.












Nie cierpi się z powodu miłości, przeciwnie,
cierpimy, ponieważ wciąż nie potrafimy kochać.
Miłość jest tą siłą, która pomaga nam pokonać ból, oddalenie, a nawet zdradę samej miłości. Jeśli miłość jest prawdziwa, zatacza się i potyka, ale nigdy nie upada i nie ustępuje.











Radość jest miłością, logiczną konsekwencją
płonącego miłością serca.
Radość jest koniecznością.
Jest siłą fizyczną.














Wiemy, że jeśli naprawdę chcemy kochać,
musimy nauczyć się wybaczać.
Wybaczamy i prosimy o wybaczenie;
przepraszamy zamiast oskarżać.
Pojednanie ma miejsce
najpierw w nas samych, a nie z innymi.
Zaczna się od czystego serca.





Zawsze pamiętaj, że skóra pokrywa się zmarszczkami,
włosy stają się białe,
dni zamieniają się w lata.

Ale to, co ważne, nie zmienia się;
twoja siła i twoje przekonania są ponadczasowe.
Twój duch jest klejem każdej pajęczej sieci.

Za każdą linią mety znajduje się linia startowa.
Za każdym sukcesem kryje się kolejne rozczarowanie.

Dopóki żyjesz, czuj się żywa.
Jeśli tęsknisz za tym, co robiłaś, wróć do tego.
Nie żyj na pożółkłych zdjęciach…
nalegaj, nawet jeśli wszyscy oczekują, że się poddasz.

Nie pozwól, aby żelazo w tobie rdzewiało.
Upewnij się, aby zamiast współczucia przynoszono ci szacunek.

Kiedy z powodu mijających lat
nie będziesz mogła biec, chodź szybko.
Kiedy nie będziesz mogła szybko chodzić, chodź.
Kiedy nie będziesz mogła chodzić, użyj laski.
Ale nigdy się nie zatrzymuj!











Nie ma znaczenia, ile dajemy,
ale ile miłości wkładamy w dawanie siebie.







Ludzie są głodni miłości,
a miłość jest jedyną odpowiedzią
na samotność i wielką nędzę.
W wielu krajach nie ma głodu chleba.
Zamiast tego ludzie cierpią z powodu strasznej samotności,
strasznej rozpaczy, strasznej nienawiści,
czują się niechciani,
opuszczeni i beznadziejni.
Zapomnieli jak się uśmiechać.
Zapomnieli o pięknie ludzkiego dotyku.
Zapomnieli czym jest ludzka miłość.
Potrzebują kogoś, kto
ją rozumie i ją szanuje.









Na tym świecie głód miłości jest większy niż głód chleba, a gdyby była miłość, nikomu by chleba nie zabrakło ...









Nie czekaj, aż skończysz studia,
aż się zakochasz,
aż znajdziesz pracę,
aż kogoś poślubisz, wydasz na świat dzieci,
aż zobaczysz, jak się "ustawią",
aż stracisz te dziesięć kilogramów nadwagi,
aż przyjedzie w piątek wieczorem lub w niedzielę rano,
aż nadejdzie wiosna,
lato,
jesień lub zima.
Nie ma lepszego momentu na radość.
Szczęście to podróż, a nie cel.
Pracuj tak, jakbyś nie potrzebował pieniędzy,
kochaj tak, jakby nigdy cię nie skrzywdzono,
i tańcz tak, jakby nikt na ciebie nie patrzył.
Pamiętaj, że skóra więdnie,
włosy stają się białe, a dni zmieniają się w lata.
Ale to, co ważne, nie ulega zmianie:
twoja siła i twoje przekonanie są ponadczasowe.
Twój duch to kurtka puchowa, która chroni przed każdą pajęczyną.
Za każdą metą kryje się nowy punkt wyjścia.
Za każdym wynikiem kryje się kolejne wyzwanie.
Dopóki żyjesz, czuj się żywy. Idź do przodu, nawet jeśli wszyscy oczekują, że się poddasz.



Jeśli pewnego dnia będziesz chciał płakać, zadzwoń do mnie:
Nie obiecuję, że cię rozbawię, ale mogę z tobą płakać ...
Jeśli któregoś dnia uda ci się uciec,
nie wahaj się do mnie zadzwonić:
Nie obiecuję prosić cię o pozostanie,
ale mogę z tobą uciec ...
Jeśli któregoś dnia nie będziesz miał ochoty z nikim rozmawiać,
zadzwoń do mnie: pomilczymy ...
Ale jeśli pewnego dnia zadzwonisz do mnie, a ja nie odpowiem,
przybiegnij do mnie:
bo na pewno będę ciebie potrzebować!

- Gabriel Garcia Marquez -




POMIĘDZY MYŚLENIEM I PRAGNIENIEM JEST ŚWIADOMOŚĆ

Złożoność naszej psychiki, jeśli jest dobrze rozumiana, prowadzi nas do szczegółowego spojrzenia na to, jak trudna i krucha jest kompatybilność w miłości.
Nasza tak zwana dusza jest bytem utworzonym z dwòch wymiaròw: mózgowego i instynktownego, a nazywamy je symbolicznie głową i sercem. Pierwszy jest racjonalny, drugi namiętny, pierwszy opiera się na sile intelektu, a drugi na sile woli. Z racji swej natury współistnieją i czasem wydają się współpracować, ale często arbitralnie nie zgadzają się ze sobą i, ogólnie rzecz biorąc, mają sprzeczne cele, ponieważ nie jesteśmy świadomi ich formacji (wszystko zależy od tego, jak dorastaliśmy i jak nadal pielęgnujemy te wewnętrzne wymiary). Rezultatem tego wewnętrznego podziału (dualizmu) jest to, że dwoje ludzi, czasem zupełnie różnych, walczy w nas o rząd nad naszymi działaniami (mózg chce w danym momencie czytać, ale serce chce na przykład grać na playstation, lub serce mówi mi, że jestem żonaty, ale głowa z jej myślami fantazjuje na temat zdrady). Kolejny przykład: fizycznie partner bardzo mi się podoba, ale wewnętrznie nie potrafię go znieść lub czuję się z nim komfortowo, ale w łóżku nie dajemy sobie razem rady. Zdarza się niezwykle często, że te dwa wymiary nie chcą ze sobą współpracować, a nawet przeszkadzają sobie nawzajem.
Miłość rodzi się ze świadomością. Kiedy zdołamy sprawić, by te nasze dwie wewnętrzne osoby lub wymiary zgodziły się między sobą, wtedy wszystko to, co robimy, myślimy lub pragniemy dla siebie, pozostaje nienaruszone, integralne. W konsekwencji, nawet wtedy, gdy decydujemy się na relację, jesteśmy również w stanie ocenić  dwubiegunowość partnera i zrozumieć kompatybilność tych 4 światów. W rzeczywistości, gdy kogoś kochamy, nie ma mowy o 2 światach, ale o 4, oboje jesteśmy dwubiegunowi, każdy ma dwa różne wymiary i nie zawsze są one zbieżne. W rzeczywistości istnieją 4 rodzaje, nazwijmy je tu umownie, miłości w tej walce integracji: miłość fizyczna lub cielesna, miłość afektywna lub emocjonalna, miłość racjonalna lub intelektualna oraz miłość platoniczna lub idealna.
Kiedy głowa i serce są podzielone, energie, które emanują miłość, są również podzielone, dlatego to niektórzy ludzie mają tylko miłość fizyczną (przyciągani tylko przez energię ciała), inni mają miłość tylko racjonalną (przyciągani przez myśli, jasność i atrakcyjność idei), jeszcze inni mają miłość wyłącznie uczuciową (gdzie tracą na wartości estetyka ciała i wszelkie parametry lub standardy piękna, o ile dana osoba jest emocjonalnie piękna, niekoniecznie na ròwnym poziomie intelektualnym, wystarcza serce).
Oceniamy potencjał innych ludzi na tyle, na ile sami rozwinęliśmy własny, więc jeśli jestem zbyt szczera, mogę mieć problem z uchwyceniem racjonalnej przebiegłości innych ludzi; patrząc tylko na estetykę, mogę nie zauważyć lub nie docenić emocjonalnego piękna danej osoby. Z drugiej strony, jeśli jesteśmy integralni sami w sobie, nasze potencjały dojrzewają w nas i rozwijają te kochające energie, ktòre pozwalają nam być partnerem namiętnym, emocjonalnym, instynktownym, intuicyjnym, uważnym, wyrozumiałym, zdeterminowanym, delikatnym, krótko mówiąc, miłość dociera do wszystkich systemów, nawet nerwowych i rozwijamy także samokontrolę w chwilach gniewu, zazdrości, niecierpliwości itp.
Kiedy dochodzi do zjednoczenia głowy i serca, dualizm znika, rodzi się dwoistość, świadomość, 4 rodzaje miłości zostają skondensowane w to, co nazywamy miłością duchową, alchemiczną, magiczną lub kosmiczną. W rzeczywistości jest to zdolność do przeżywania wszystkich 4 tendencji w jednej sile.


Ile historii miłosnych kończy się niepowodzeniem! A jednak za każdym razem, gdy mężczyzna i kobieta znów zaczynają kochać, mają nadzieję, że tym razem będzie to na zawsze, że w końcu znaleźli bratnią duszę… Ale w takim razie z jakiego powodu tak się nie dzieje? Ponieważ nie znają wszystkich elementów, które wchodzą w grę, gdy się spotykają. Odkrywają, że są między nimi pewne podobieństwa i wyobrażają sobie, że to wystarczy. Ignorują fakt, że wzajemne przyciąganie nie jest powierzchowną potrzebą, łatwą do zaspokojenia, ale jest przejawem kosmicznego zjawiska, które dotyczy przede wszystkim ich duszy i ducha. Dlatego też spotkanie, czyli zjednoczenie mężczyzny i kobiety, jeszcze zanim nastąpi na planie fizycznym, musi mieć miejsce na szczycie, w boskim świecie, w świecie światła. Ten związek na górze jest warunkiem spełnienia, aby ich połączenie na dole było solidne i trwałe oraz tworzyło dzieła o największej piękności. 

- Omraam Mikhaël Aïvanhov -




Miłość ma w sobie dużą dawkę szaleństwa, bo graniczy z duchem, trochę jak religia: ktoś inny staje się dla nas Bogiem, a my jego wielbicielami i czcicielami.
Miłość ma w sobie dużą dawkę śmierci, bo robimy w sobie miejsce dla drugiej osoby, popadamy w swoisty rodzaj nieomal diabolicznego opętania, ktoś inny wchodzi w nasze ciało, umysł i emocje. 
I to wszystko jest naturalne, jest normalne.
Problem polega na tym, że jedno z dwojga (czasami, niestety, nawet oboje) nie jest świadome tej śmiertelnej gry. 
Miłość jest dla nielicznych, jest owocem i sztuką. Potrzeba tak naprawdę czasu, doświadczenia, dojrzałości i dużo szczęścia, aby znaleźć właściwą osobę, gotową na ròwni z nami na to, by zniżyć się aż do zdarcia sobie kolan ...









Nie możemy znaleźć sobie bliźniaczej duszy,
jeśli przede wszystkim sami w sobie jej nie mamy ...
Musimy najpierw wejść w kontakt z samym sobą, 
rozwinąć panowanie nad sobą,
głęboką znajomość siebie, 
świadomość swej wewnętrznej jaźni.
I tylko wtedy będziemy w stanie rozpoznać
naszą bliźniaczą duszę w innych.






NIE MÓW „KOCHAM CIĘ”, DOPÓKI .........

Jestem absolutnie przekonana, że te dwa małe słowa (kocham cię) to bomba atomowa używana w najbardziej zdesperowanych i niewłaściwych momentach oraz na najbardziej błędne sposoby. 
Z pewnością słyszeliście kiedyś, że Żydzi boją się i nigdy nie wymawiają imienia Boga, jak zaleca samo przykazanie: „nie wzywaj Imienia Pana Boga swego nadaremno”. Gdybyśmy brali pod uwagę, że Bóg jest Miłością, zaistniałaby również szansa na wypowiadanie słòw: „kocham cię” z tą samą obawą i absolutnym szacunkiem. Być może zaprzestalibyśmy tak częstych, bezmyśnych, a nawet okrutnych deklaracji pozbawionych jakiegokolwiek związku z prawdą. Słowa: „kocham cię” mają niezwykłą siłę „rażenia”, dodają nam pewności siebie, są jak egzorcyzm: raz wypowiedziane sprawiają, że ich odbiorca mięknie, obniża swą zdolność samoobrony, jasnego widzenia, nie bierze ich za żart i zazwyczaj wierzy, chce wierzyć całym sobą, że jest tak naprawdę. Ale często jest to straszne oszustwo. Często oszukujemy i siebie, i innych, nawet jeśli nie deklarujemy miłości, by kogoś zwodzić. Najczęściej to kròtkie „kocham cię” jest wyrażeniem, które przekracza nasze rozumienie i zakres swego znaczenia. Dlatego musimy myśleć o miłości w kategoriach Owocu (jabłko), który jest zawarty w nasionku (przyciąganie, atrakcja) jabłoni (zauroczenie), małego drzewka jabłoni (zakochanie), w jego liściach (seks) i kwiatach (uznanie, podziw); ale prawdziwa miłość, to znaczy dojrzała i kompletna, zaczyna się (owoc, jabłko) dopiero po latach poznania, po latach wspòlnych upadków, akceptacji, błędów, porażek, rozczarowań, upokorzeń, blizn ...
Boję się osoby, która powie mi: „kocham cię” po kilku tylko spotkaniach lub po kilku miesiącach znajomości. Z jednej strony jest to niezwykle kuszące i piękne, ale wciąż bardzo dziecinne ... romantyczny pęd. Nie mówię, że to wyznanie nie okaże się po jakimś czasie prawdą i miłością, mądry czas wszystko wyjawia, ale zdecydowanie wolę, gdy „kocham cię” wypowiadane zostaje z szacunkiem i bojaźnią godną naszej boskości. 
Osoba, która naprawdę umie kochać, wyznaje miłość z czasem, a nawet po długim czasie, ponieważ jabłko nie jest nasieniem jabłoni, ani liśćmi, ani drzewem; jest nim tylko owoc, ktòry przychodzi jako ostatni, z latami. 
W naszej dziecinnej niepewności uwielbiamy jednak, gdy słyszymy sakramentalne „kocham cię” (co znaczy, że jesteśmy jedyni, jak Bóg). Czujemy się wtedy chronieni, spokojni ... A tymczasem prawdziwa miłość jest dla dorosłych, tych, którzy wiedzą jak żyć w niepewności, w zwątpieniu, czekając na owoc i ostateczny test jego jakości.






Jeśli upadniesz, pomogę ci wstać.
Albo położę się obok ciebie.

- Julio Cortazar -









Miłość zawsze jest znaczona regresem z dzieciństwa, wystarczy pomyśleć o sposobach na jakie przemawiają do siebie zakochani (szczeniaczku, misiaczku, kociaczku ...). Traktujemy siebie nawzajem jak dzieci, ponieważ miłość to odrodzenie i stwarza nam możliwość wypełnienia luki z okresu naszego dzieciństwa. I jest to dobre. Problem polega na tym, że kiedy nie jesteśmy tego świadomi i w konsekwencji nie potrafimy zaakceptować tych przeszłych niedociągnięć, pozostajemy infantylni, zarówno mężczyźni, jak i kobiety - stajemy się kapryśni, drażliwi, nadąsani o wszystko i zawsze poszukujemy wymówek (których nie mogliśmy użyć w przeszłości), zaprzeczając sami sobie, by czuć się pożądanymi, poszukiwanymi, ściganymi przez na pozòr odrzuconego przez nas partnera. Ta emocjonalna gra staje się męczącą i wyczerpującą kpiną, ponieważ gra jest piękna, dopóki trwa, jak żart śmieszy, dopóki nie doprowadzi nas do łez. Z drugiej strony dojrzała para nie przestaje okazywać sobie czułości, bo jej słodki miód nigdy nie staje się uciążliwy.  




Kiedy kobieta przestaje kochać, przestaje kochać na zawsze, cicho, powoli, bez słowa, bezdźwięcznie, aż osiągnie punkt, z którego nie ma już powrotu. W przeciwieństwie do nas, mężczyzn, szczerze pokazujących wszystko, zniosą tak wiele błędów i rozczarowań ze strony osoby, którą kochają, że wielu mężczyznom nawet nie przyjdzie do głowy, że zostaną porzuceni. Ale powiem ci jedno, przyjacielu. Gdy raz woda przekroczy limit, gdy raz worek zostanie wypełniony kamieniami, gdy serce kobiety zostanie utracone, zostanie utracone na zawsze. Jeśli kochasz swoją kobietę, opiekuj się nią i zakochuj się w niej każdego dnia. Bądźcie pewni ... kiedy miłość wygaśnie w ich sercach, nigdy więcej się nie zapali.

- G. Garcia Marquez - 







Ci, którzy mówią, że mają wielu przyjaciół, trochę mnie bawią, ale też wzbudzają we mnie czułość, ponieważ przyjaźń ma taki sam fundament jak małżeństwo, czyli miłość, a ponieważ doświadczenie uczy mnie, że na dziesięć małżeństw ostatecznie może jedno zawiera się z miłości, to także liczne przyjaźnie ukrywają w sobie inne potrzeby, dalekie od prawdy o duszy tych, którzy mówią, że się znają. W zasadzie jest to wszystko tylko hipokryzja.
Miłość jest dla nielicznych; nawet przyjaciół jest bardzo niewielu.





Kiedy miłość się kończy, to nie cierpimy tak bardzo z powodu odejścia kochanej przez nas osoby, jak z powodu tego, że żegnając się z nami pośrednio daje nam ona do zrozumienia, że nie mamy żadnego znaczenia, że nie liczymy się, że nie jesteśmy tak wspaniali, jak nam się wydawało. Stawką nie jest już skończony związek, ale nasza tożsamość, która wyczuwa swòj koniec. Często, gdy się zakochujemy, nie potwierdzamy naszej tożsamości, ale wierzymy, że jesteśmy kimś ważnym, ponieważ ukochana osoba nas rozpoznaje. W ten sposòb otrzymujemy naszą tożsamość od ukochanej osoby i dlatego, kiedy nas opuszcza, czujemy się niczym i nikim. Ale to nasza wina, że ​​oderwaliśmy się od siebie, że uzależniliśmy naszą tożsamość od miłości drugiej osoby. Po pożegnaniu przychodzi zmęczenie i ból ponownego odkrywania kim jesteśmy, do czego jesteśmy przyzwyczajeni, dlaczego żyjemy… Często używamy miłości, aby ukryć się przed samym sobą, podczas gdy w rzeczywistości miłość jest sposobem na ponowne odnalezienie siebie. I dlatego miłości się kończą: nie jesteśmy w nich sobą.






Ludzie w ogóle nie dostrzegli potęgi Erosa. Bo inaczej zbudowaliby mu największe świątynie i ołtarze i złożyliby mu największe ofiary; nie tak jak teraz, kiedy to wszystko nie ma miejsca.

- Platon -








KTO JEST TWOJĄ MIŁOŚCIĄ?

Często analizowaliśmy romantyczne frazy, które pozornie wydają się nam wzniosłe, piękne i cudowne, a jednak kryją w sobie śmiertelną pułapkę dla osòb nieświadomych i niedojrzałych. Jednym z tych zwrotów, bardzo częstym wśród kochanków, jest powiedzenie drugiemu: „jesteś moją miłością”. Dlatego, kiedy związek się kończy, pytamy z żalem: „no i gdzie jest ta twoja miłość?” 
I tu jest haczyk: tak naprawdę nasza miłość nie jest kimś innym, nie ma jej nawet w nikim innym, jest w nas, jest naszą zdolnością do kochania. Druga osoba, kochana przez nas osoba, to nie nasza miłość, ale podmiot naszej miłości, w którym działamy, w którym demonstrujemy NASZĄ własną miłość.
Miłość jest w nas, wewnątrz, nigdy na zewnątrz. Dlatego jeśli związek się kończy, nasza miłość pozostaje nienaruszona, wraca do nas, zostaje w nas, ponieważ jesteśmy pewni, do czego jesteśmy zdolni na tym polu. Ci, którzy nie kochają siebie, u końca związku "przestają kochać", a powiedzą też, że miłość nie istnieje, że nigdy nikogo nie pokochają itd.... Pokazują tymi skargami, że sami również nie mają pojęcia o tym jak działa ich miłość w nich i dla nich. Miłość się nie kończy, a kończy się jej manifestacja, kierunek jej oddziaływania. Jeli naprawdę jesteśmy zdolni do miłości, miłość w nas pozostaje nienaruszona, druga strona nic nie jest nam winna, a my, z takim podejściem, nigdy nie będziemy zawiedzeni.
Kiedy odkrywamy w sobie miłość, możemy nią zarządzać i wiemy jak ją dawać innym, nie odbierając jej sobie. To poczucie bezpieczeństwa daje nam również możliwość lepszego poznania komu oddajemy naszą miłość, łatwiej jest zrozumieć, czy druga osoba manipuluje naszą miłością swoją własną nieuświadomioną miłością, ponieważ miłość, którą otrzymujemy, jeśli jest prawdziwa, sprawia, że ​​rośniemy, ponieważ miłość, którą otrzymujemy, nie wypełnia już naszej pustki, ale sprawia, że ​​nasza pełnia się przelewa.




Jeśli podlegamy prawu przyciągania w takim stopniu, w jakim stajemy się sobą, powinniśmy przyciągać grawitacyjnie każdego, kim jesteśmy i żyć w harmonijnych związkach. Jeśli tak się nie stanie, to to, co nazywamy atrakcyjnością, nie jest prawdą, ale oznacza upadek i będziemy żyli w otoczeniu problematycznych i katastrofalnych ludzi sami będąc problematyczni i katastrofalni.











Prawo Newtona dotyczy także duszy: jeśli kochasz osobę całkowicie, oznacza to, że przestałeś kochać siebie, to znaczy zapomniałeś o sobie, aby myśleć tylko o drugiej osobie. Prowadzi to prędzej czy później do zniszczenia twojej osobowości. Zawsze musisz mieć osobistą przestrzeń dla siebie i jeśli druga osoba naprawdę cię kocha, będzie ci pomagać chronić tę przestrzeń.






KLUCZ DO ZROZUMIENIA 
KONFLIKTÓW MIĘDZY MĘŻCZYZNAMI I KOBIETAMI

W konfliktach mężczyzna milczy i blokuje się, kobieta zaś mówi i chce dać sobie upust; on musi pomyśleć, aby zrozumieć i rozwiązać problem, podczas gdy ona potrzebuje się wygadać. Kobieta w głębi duszy zazwyczaj zna rozwiązanie, ale najpierw musi się wyładować, żeby je zrozumieć. Mężczyzna, nawet jeśli znalazł rozwiązanie, niech lepiej tego nie mówi od razu, niech pozwoli jej najpierw się wyładować, bo inaczej ona nie poczuje się wysłuchana i rozwiązanie nie zostanie zaakceptowane. Mężczyzna rozwiązuje problem konkretnym działaniem, a kobieta akceptuje rozwiązanie problemu tylko wtedy, gdy wypuści z siebie parę. Mężczyzna denerwuje się, a kobieta czuje się przygnębiona. Mężczyzna musi czuć, że kobieta go potrzebuje, kobieta musi czuć się pożądana, a zatem wysłuchana, gdy się wyładowuje. Jeśli mężczyźnie uda się zrozumieć ten prosty mechanizm dawania jej upustu, kobieta zawsze będzie go potrzebować, bo poczuje się zrozumiana, nawet jeśli sama nie zrozumiała jeszcze rozwiązania. Jeśli kobieta zrozumie, że mężczyzna chce mieć władzę, to ma go w garści, bo on zrezygnuje z tronu, jeśli nie będzie chciała mu go uzurpować. Wystarczy więc zawsze pamiętać o tym, że mężczyźni i kobiety inaczej używają swoich mózgów, na wszystko patrzą z innego punktu widzenia, ale w połowie drogi potrafią znaleźć wspólny punkt zbieżności.


MòZG KOBIETY PODCZAS SEKSU

Mózg kobiety podczas seksu bombardowany jest większą ilością oksytocyny niż mózg mężczyzny i na to musimy wszyscy uważać, bo to śmiertelna pułapka, którą zastawia na kobiety ich matczyna natura: oksytocyna wywołuje przywiązanie (jak przy karmieniu piersią), dlatego - nawet jeśli kobieta uprawia seks z mężczyzną nie chcąc żadnego zaangażowania ani więzi, zdradza ją biologiczna i chemiczna natura: seks wytwarza w niej tendencję do ciągłego pragnienia umawiania się z tym mężczyzną, podczas gdy mężczyzna, ze swą przewagą zwierzęcego instynktu, bardzo dobrze wie, kiedy ma tylko seks, bez przywiązania. Kobieta w tym kontekście jest słaba, ostatecznie przywiązuje się nie zdając sobie z tego sprawy, dlatego musi znać swoje ciało. W przeciwnym razie zdradza ją instynkt macierzyński i kończy się na tym, że zakochuje się szaleńczo w mężczyźnie, który wyraźnie obiecał jej jedynie seks.


Przeanalizujmy aktualne zjawisko społeczne: poprzednie pokolenie bało się demonstrowania seksualności i nagości, ale potrafiło okazywać uczucia tam, gdzie opierało swoje wartości (przyjaźń, lojalność, dobroć, odpowiedzialność). Dziś przeszliśmy na przeciwną stronę... Ludzie boją się kompromisu, odpowiedzialności, przywiązania, żyją w związkach opartych na erotycznej i nieafektywnej zależności. Nie ulegają emocjom, nie mają ideałów, nie odczuwają już tak intensywnie, wręcz wydaje się, że brak uczuć, bycie nieuczuciowym jest cechą wielu współczesnych osobistości. Wytłumaczenie jest proste: żyjemy w kulturze bycia widzianym, w kulturze popisywania się (bo taka jest praktyka dóbr konsumpcyjnych i tym stali się też ludzie, bohaterowie konsumpcji), ale nie można popisywać się uczuciamim są delikatne... Trzeba je raczej wypracować i dojrzeć. Ciało zaś, z jego nagością są natychmiastowe. Wystarczy się rozebrać i zrobić sobie nagie selfie, a już konkurujemy na rynku. Zatem od wstydu związanego z seksem przeszliśmy do wstydu związanego z uczuciami.






Kochanek to dowòd tragedii małżeńskiej.
Czy kiedykolwiek analizowaliście znaczenie słowa „kochanek”(amante)? Dałoby to Wam dowód i potwierdzenie tego, jak traumatycznie, wypaczające i wyobcowujące jest małżeństwo w odniesieniu do miłości. Dlaczego? ... Bo kim jest ten, kto potrafi ŚPIEWAĆ? Oczywiście PIOSENKARZEM; kim jest ten, kto poświęca się chodzeniu? SPACEROWICZEM; kim jest ten, kto umie KOCHAĆ? KOCHANKIEM. A dlaczego pod nazwą kochanek nie mamy na myśli współmałżonka, ale osobę trzecią? ...
Gramatycznie „amante”(kochanek) jest imiesłowem OBECNYM, TERAŹNIEJSZYM; ten udział osoby trzeciej w parze sprawia, że ​​współmałżonek staje się przeszłością i dlatego jest mniej ważny. Nieświadomie małżeństwo dało małżonkowi rolę torowania drogi i świadomość szeregu dziecięcych i psychologicznych regresji, które z czasem stają się albo miłością (amore), albo kochaniem (amare). Jeśli staną się miłością, małżonek również stanie się kochankiem, jeśli staną się kochaniem, to zarezerwujemy dla kochanka iluzję słodkiej przyjemności, dla której szukamy kochanka/kochanki (nikt nam tego nigdy nie mòwi, ale najlepszym psychiatrą, jakiego będziemy mieć kiedykolwiek w życiu, będzie nasz małżonek(małżonka) czyli towarzysz życia: albo wyśle ​​nas do szpitala psychiatrycznego, albo sprawi, że będziemy wreszcie mądrzy). Dopóki nasz partner nie stanie się naszym kochankiem, nie będziemy wiedzieć, czym tak naprawdę jest miłość pary... Problem pojawi się ponownie - jeśli nie odnajdziemy miłości (a nie kochania), to i kochanek stanie się drugim mężem lub drugą żoną, zazdrosnym, zaborczym i cała historia zacznie się od nowa.


Pewnego dnia przestaniesz mi się podobać i zobaczę, gdzie do cholery znajdziesz kogoś o gustach tak złych jak moje.

- Frida Kahlo -


Miłość naprawdę istnieje!
To, że nikt ciebie nie chce, to inna sprawa!


Paź: Jestem zakochany, a nie traktują mnie poważnie.
Mefistofeles: Nie należy próbować z kimś, kto jest za młody, ktoś w średnim wieku jest tym, który potrafi docenić.


Kto chce być kochany, musi pragnąć wolności drugiego człowieka. Ponieważ z niej wyłania się miłość. Jeśli go sobie podporządkuję, staje się on przedmiotem, a przedmiot nie może przyjąć miłości.

- Jean-Paul Sartre -





*



Twój sposób kochania
to pozwolenie mi na kochanie Ciebie.
Mój sposób kochania
to robienie tego wszystkiego, co sprawia, że czujesz się kochana.
Twoja miłość jest we mnie linfą,
stałaś się dla mnie ważnym nawykiem,
jak oddychanie.
Jesteś równowagą mojego szaleństwa.
W Tobie kochałem

ryzyko

zabronione

niemożliwe

absurd

boskość

I wierzę w Ciebie,
jak czysty świt wierzy w słońce każdego poranka,
jak ptak wierzy w swoje skrzydła, gdy lata,
jak cień wierzy w światło, które go formuje.
Moje życie jest podzielone - jak historia ludzkości - na

przed Tobą

i po Tobie.






2 komentarze: