JUNG - "Czerwona Księga"

1. DROGA TEGO, CO MA SIĘ JESZCZE STAĆ

Kiedy zaczynamy patrzeć w siebie i w ciemność, która na nas patrzy, rośnie w nas jak kolec, jak korzeń, który wychodzi z suchej ziemi, bez formy i piękna, nie wzbudzająca naszej sympatii (odniesienia do cierpiącego sługi Izajasza) twarz, ktòrej nie doceniamy. Przynosi ona nasze słabości i cierpienia (więc jeśli przynosi chorobę, przynosi także zbawienie). Biblijne fragmenty wprowadzające do refleksji "Czerwonej Księgi" są dobrze ukierunkowane: cierpiący sługa był ludem Izraela w historycznym kontekście Izajasza, w interpretacji chrześcijańskiej staje się Chrystusem, ale jako symboliczny obraz Boga wszyscy jesteśmy teraz gotowi, by się narodzić...Stąd poniższy fragment mówi właśnie o wcieleniu Słowa (Boży Obraz) ... o dziecku, które musi narodzić się w tej wewnątrzmacicznej ciemności psychiki i duszy !!!

2. PONIEWAŻ NARODZIŁO SIĘ DZIECKO ...
I DOMENA JEST NA JEGO RAMIONACH

Wszyscy urodziliśmy się,  by się...narodzić .... to jest, aby dojść do naszej indywidualizacji i oświecenia (Świadomości). Również Jezus mówi o ponownym narodzeniu, to jest w Duchu, a kiedy dorastamy, zdajemy sobie sprawę, że mamy w nas rozsławione dziecko psychiczne, Króla, Ojca, nosiciela Prawdy (jeśli nie staniesz się jak dzieci, nie wejdziesz do królestwa niebieskiego). Jung dokonuje biblijnej interpretacji w kategoriach psychoanalitycznych: "Zamiast używać słowa "Bóg" możemy użyć słowa "Nieświadomość", zamiast słowa "Chrystus" możemy powiedzieć "Ja", zamiast "wcielenie" "integracja nieświadomości", zamiast "zbawienie" lub "odkupienie" "indywidualizacja", zamiast "ukrzyżowanie" "zrozumienie całości". Myślę, że nie jest szkodliwe dla tradycji religijnej ustalenie w jakim stopniu pokrywa się ona z doświadczeniem psychologicznym."
3. MAJĄ SKRZYDŁA I NIE LATAJĄ

Istnieją dwa duchy, które oferują nam plusy i minusy: duch Czasu (powiedzmy duch powszedniości, tłumu, świata, postępu) i duch Głębi (boskości, drogi do naśladowania, aby się odnaleźć). Kiedy duch Głębi przejmuje kontrolę, wchodzimy w inny wymiar, wymiar zrozumienia poza pozorami. Zdajemy sobie sprawę, że przedtem byliśmy ślepi, głusi, niemi... w sensie symbolicznym: cztaliśmy książkę, ale bez zrozumienia, słuchaśmy wykładu, ale nie chwytaliśmy głębokiego sensu wypowiedzi, może chodziliśmy na liczne kolacje z przyjaciółmi i nie byliśmy znudzeni frywolnością rozmòw. Byliśmy sparaliżowani, podobnie jak we fragmencie, ktòrym posłużył się Jung (Izajasz, 35, 1-8), aby opisać tę epokę, ten kryzys lub egzystencjalne rozdroże. Jest to przejście z suchego lądu do źródeł wody (Przejście = Wielkanoc). Duch Czasu zamyśla latać wysoko, ale nie ma skrzydeł, podczas gdy ci, którzy nie zważają na Ducha Głębi mają skrzydła, ale nie mogą jeszcze latać.

4. WYSOKOŚĆ GŁĘBOKOŚCI

Ci, którzy wchodzą w wymiar Ducha Głębi, stają się świadomi dwòch rzeczy. Pierwsza to konieczność posługiwania się językiem apofatycznym, czyli tym, który godzi przeciwieństwa; jest to duch lepszy, ktòry sprawia, że stajemy się ​​pokorni, czyli gorsi; jest to ciemność, ale można tam znaleźć światło, jego głębokości mają szerokie horyzonty, jego gorycz jest słodka i tak dalej, jak mówił Jung: „Duch Głębi pozbawił racji całą moją wiedzę, aby umieścić ją w służbie tego co niewytłumaczalne i paradoksalne. Pozbawił mnie języka i pisma w stosunku do tego wszystkiego, co nie służy tej jednej rzeczy, czyli intymnej fuzji sensu i nonsensu".
Drugą rzeczą jest utrata zainteresowania, a nawet utrata poczucia wartości względem Ducha Czasu, więc dla konferencji, spotkań między przyjaciółmi, postępu nauki, kariery itd. W rzeczy samej (nie bądźmy zaskoczeni), w niektórych przypadkach tracimy przychylność dla społeczeństwa, rodziny, a nawet dla własnych marzeń, jak w opisie - prawie depresyjnym - samego Junga: "Duch Głębi ... odebrał mi wiarę w naukę, pozbawił mnie przyjemności wyjaśniania zjawisk ... zgasił we mnie poświęcenie się ideałom tego czasu. Zmusił mnie do zagłębienia się w ostatnie i najprostsze rzeczy". W związku z tym przypominam ten cudowny okrzyk św. Augustyna - "Późno Cię umiłowałem"...

Późno Cię umiłowałem,
Piękności tak dawna, a tak nowa,
późno Cię umiłowałem.

W głębi duszy byłaś,
a ja się po świecie błąkałem i tam szukałem Ciebie,
bezładnie chwytając rzeczy piękne, które stworzyłaś.
Ze mną byłaś, a ja nie byłem z Tobą.

One mnie więziły z dala od Ciebie
– rzeczy, które by nie istniały, gdyby w Tobie nie były.

Zawołałaś, krzyknęłaś,
rozdarłaś głuchotę moją.
Zabłysnęłaś, zajaśniałaś jak błyskawica,
rozświetliłaś ślepotę moją.

Rozlałaś woń, odetchnąłem nią
– i oto dyszę pragnieniem Ciebie.
Skosztowałem – i oto głodny jestem, i łaknę.
Dotknęłaś mnie – i zapłonąłem tęsknotą za pokojem Twoim.


5. DUCH CZASU ... ZMIENNY I ULEGAJĄCY ZMIANOM
Jung kontrastuje Ducha Czasu (profanum) z Duchem Głębi (sacrum). Mówi: „Bogowie są martwi, ponieważ byli oni w czasie, ale wyższe uczucie nigdy nie umiera, ulega zmianie...”

Zabawmy się w związku z tym słowami - formować, informować, konformować, przekształcać, deformować, aby zrozumieć, jak często skomplikowana jest ucieczka od tego Ducha Czasu. Jung powiedział : „Jeśli mówię o Duchu tego Czasu. .. każde uzasadnienie jest dla mnie zbędne, ponieważ nie mam wyboru." Innymi słowy jesteśmy zmuszeni żyć W tym czasie, albo w świecie, ważne jest, aby nie być Z tego świata, nie być częścią czasu, ktòry go kształtuje (żyję NA tym świecie, ale nie pochodzę Z tego świata). Ale jak? Lapidarne zdanie św.Pawła w liście do Rzymian brzmi: „Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemnie i co doskonałe” (Rz. 12; 2). I tu wracamy do naszej zabawy słowami:
w miarę wzrastania, od dnia naszych narodzin, jesteśmy FORMOWANI przez kulturę, mentalność, model rodziny, w której żyjemy, przyjmujemy zatem FORMĘ. Następnie idziemy do szkoły, gdzie przekazują nam INFORMACJE; jest to dalsze IN-FORMOWANIE, czyli indoktrynacja. Tak więc od FORMOWANIA w dzieciństwie poprzez INFORMOWANIE w młodości, tworzy się Duch KONFORMACJI, na przykład: jeśli dana osoba zawsze poświęca uwagę sportom, mówimy, że ma ducha "sportowego"; jeśli zawsze mówi o pieniądzach, powiemy, że ma ducha "ekonomicznego"; jeżeli zawsze mówi o zalotach i uwodzeniu, powiemy, że ma ducha "uwodzicielstwa", a gdy działa w sposób uduchowiony, powiemy o niej, że ma w sobie ducha "religijności", podczas gdy osoba wybuchowa staje się właścicielem "niespokojnego" ducha ... i tak dalej. Słowa i działania tej osoby pokazują, że jej duch uległ KONFORMACJI. Przypomnijmy ostrzeżenie biblijne: „Nie bierzcie więc wzoru z tego świata”, ktòre z punktu widzenia Junga brzmiałoby: „Nie adaptujcie się do Ducha Czasu” ... Uzasadnienie, jakie daje Jung jest fundamentalne: ponieważ duch czasu „zmienia się na przestrzeni pokoleń”. Tak, zmienia się jak mody, ideologie, partie polityczne, materialne sny. Są to bezpodstawne, ruchome piaski. Rozwiązanie leży zatem w TRANSFORMACJI, czyli wychodzeniu poza: nie w FORMACJI CZY INFORMACJI, NIE W KONFORMACJI. Osoba dorosła, a raczej dojrzała, rozpoczyna TRANSFORMACJĘ: pozbawia się wszystkiego, ale niczego nie wyrzuca, zabiera ze sobą bogate doświadczenie przeszłości i doprowadza do ich ponownych narodzin. Ci, którzy przywiązują się do Ducha Czasu, który jest ZMIENNY, MUTUJĄCY, stają się MUTANTEM, żywym trupem, zombie powtarzającym swe życiowe role ze skryptòw, do których się przystosowuje, z ktòrymi się konformuje (ludzie, którzy bezmyślnie powtarzają to, co zasłyszane, jako własne przemyślenia - informacje pozbawione życia, martwe myśli, nigdy nie wcielone w życie ... Słowo staje się tylko Rzeczownikiem, a nie Ciałem, nie rzeczywistością). Tylko ci, którzy żyją w Duchu Głębi, mogą doprowadzić do narodzin boskości (dziecka): żyjący Duchem Czasu, jak inni bogowie, po prostu umierają, ulegają DEFORMACJI.

6. NIE PRZYJDZIE BòG WE WŁASNEJ OSOBIE, ALE JEGO OBRAZ

Klasyczna koncepcja biblijna mówi: "Stworzył więc Bòg człowieka na swój obraz,(...) stworzył mężczyznę i niewiastę" (Rdz. 1; 27) i ponownie: "Gdy Bóg stworzył człowieka, na podobieństwo Boga stworzył go; stworzył mężczyznę i niewiastę" (Rdz. 5;1-2). Jest to koncepcja abisalna. Pierwszą rzeczą, którą spotyka Jung po opuszczeniu Ducha Czasu jest właśnie obraz Boga, uwertura naszego wnętrza. "Obraz", z włoskiego "immagine", z łacińskiego "imago" to Forma Zewnętrzna, ale opowieść z Ks. Rodzaju wykracza poza "Obraz": mówi również o "podobieństwie", więc oprócz formy zewnętrznej jesteśmy również wewnętrznym Fac similis, jesteśmy podobni do Boga również wewnętrznie. Ale w jakim sensie? Jung mówi o Wyższym Znaczeniu, to znaczy, że zamieszkuje człowieka i jest Boskością. "Wyższy Sens (Znaczenie) jest początkiem i końcem, jest mostem przejścia i spełnienia" (Jung, Red Book). Zauważmy, że w Biblii mówi się o Chrystusie, który jest Alfą i Omegą, pierwszym i ostatnim, początkiem i końcem wszystkiego. (Apokalipsa 22;13)

7. OBRAZ BOGA MA CIEŃ

Tym zdaniem Jung przenosi nas poza pomost Ducha Głębi, poza Obraz, czyli w Cień. Koncepcja "Cienia" przeszła ewolucję na ścieżce wzrostu Carla Gustava Junga. W miarę wzrastania światła (wiedza), zdolność rozumienia cienia jest większa. Zapamiętajmy to dobrze, jest to aksjomat: im bliżej będziemy światła, tym większy będzie nasz cień. Nie dziwmy się, jeśli wyższe duchy schodzą tak nisko w ciemności, jeśli ludzie bardzo uduchowieni popadają w depresje tak piekielne, że umysły tak oświecone poszukają ciemności jako regeneracji.
Początkowo, dla Junga, cień był czysto indywidualną rzeczywistością, która pokrywa się z niższą częścią osobowości, w osobistej nieświadomości. W jego późniejszej myśli cień staje się rzeczywistością absolutną i pozaosobową: negatywem istnienia; czyli Złem. Ale uwaga: w tym złu gnieździ się światło (światło rozświetla ciemności!), tak więc na marginesie cienia, można uzyskać przywrócenie jaźni: wyższy sens! Ciemność nie jest niczym innym jak łonem światła. Jeśli Bóg tworząc człowieka odzwierciedla siebie (obraz i podobieństwo), to stworzenie jest nieświadomością Boga i Bóg jest naszą nieświadomością; stwarzając człowieka Bòg szuka siebie w człowieku, nic więc dziwnego, jeśli my również mamy tę, można powiedzieć, prawie „błędną i mylną” tendencję: widzieć siebie w innych, poszukiwać siebie w innych, sprawiać, by inni reagowali zgodnie z oczekiwaniami naszego JA, pragnąć, aby nasze dziecko było takie jak my (pozbawiając je własnej indywidualności), naszym wizerunkiem i podobieństwem. Czy to egoizm? Tak. I to dlatego Bóg musi uciec z tej pułapki, w przeciwnym razie stworzenie człowieka jest jedynie iluzorycznym schlebianiem samemu sobie, a Nietzsche miałby prawo postawić ten oto zarzut Bogu: „beze mnie, Twojego wyznawcy, nie byłbyś Bogiem, byłbyś Sam bez Twych wiernych, byłbyś Niczym, stworzyłeś mnie dla Twej własnej korzyści, jesteś nikim bez wiernych, jesteśmy smutnymi pionkami na twej szachownicy, ostatecznie jesteś czystym Ego, a nie Miłością”. Bóg, tworząc człowieka, musi więc uwolnić się od tego Cienia, poświęcając siebie (pojawiając się w trzeciej osobie - Chrystus, tak jak również ten, kto chce poznać samego siebie musi być obiektywny, musi wyjść poza siebie, nauczyć się empatii). Bòg wychodzi poza siebie, staje się człowiekiem (wcieleniem), cierpi z nami i umiera na krzyżu, jak jeden z nas (tylko Bóg, który umiera, jest Prawdą). Jedynie w tej pustce (Całkowitej Ciemności) wyzwala się miłość własna, by pozostawić nieskończoną i niezależną przestrzeń swobody swemu wizerunkowi: człowiekowi na łasce tego Cienia, nieświadomości Boga, Jego nieskończonego Światła, ktòre jak Czarna Dziura, nigdy nie jest uwolnione poza siebie. Zatem do człowieka należy uwolnienie się także od tego Obrazu, od tego fałszywego Boga (Ego). Ale jak wydostać się z tego Cienia? Wyjaśnia nam to Jung ze wspaniałym szczegółem, kiedy mówi: (Red Book) „Obraz Boga rzuca Cień, który jest tak wielki jak On sam”. Uwaga na miraż: jeśli Bóg jest w nas nieskończony, Jego Cień będzie tak samo nieskończony i w tej absolutności nie będzie miejsca dla Światła. Droga polega na zmniejszeniu tego Boga, aby Jego Światło zmniejszyło Cień, jak radzi Jung w kolejnym fragmencie "Czerwonej Księgi": "... jest wielki i mały, jest tak duży jak przestrzeń firmamentu i maleńki jak komórka żywego ciała. Być może Duch tego Świata we mnie chciał rozpoznać wielkość i szerokość wyższego znaczenia, ale nie jego maleńkości". Co się wtedy stanie? Powstanie walka, by nie pojawić się w Cieniu, lecz ukryć się, o czym napiszę innym razem...

8. WALKA O UKRYCIE

Kto żyje w Cieniu, żyje w ukryciu. Jung opisuje walkę pomiędzy pokusą zaistnienia, protagonizmu, sławy, do których popycha nas Duch Czasu, a goryczą życia w anonimowości Cienia: "Duch Czasu kusił mnie ... chciał wielkości i szerokości ... ale nie małości. Duch Głębi pokonał jednak tę dumę". Izajasz w Biblii też mówił o "ukrytym Bogu" (45;15), a ci, którzy żyją na tych głębokościach, nie mogą paktować z protagonizmem, którym nasz świat jest przesiąknięty. Czy widzieliście kiedykolwiek podpisany zachód słońca? Czy widzieliście kiedyś podpis Stwórcy pod górą? Czy widzieliście kiedykolwiek mędrca wymagającego honorariów za maksymy i prawdy, które głosi? Nigdy, bo są one jak promienie słońca, wolne, są dla wszystkich - anonimowość jest boska, jest częścią Cienia. Oto gorycz, o której mówi Jung: "Spalił moje wnętrzności, bo był bez chwały, pozbawiony heroizmòw". Tę wiedzę o głębi Jung definiuje jako „Lek nieśmiertelności ... najbardziej gorzki ze wszystkich eliksirów". Przychodzi mi na myśl biblijne poròwnanie: „Synu człowieczy, zjedz to, co masz przed sobą. Zjedz ten zwòj (...) Otworzyłem więc usta, a on dał mi zjeść òw zwòj (...), a w ustach moich był słodki jak miód" (Ez 3,1-4), ale słodycz ta jest satysfakcją z posiadania wiedzy (Ego czuje się wykształcone, inteligentne, świetlane). Tymczasem wiedza musi zejść z głowy do serca (do Cienia: musi się wcielić, stać się życiem, praktyką, a nie jedynie teorią) i tam rodzi się ból: prorok udaje się do Anioła i prosi go o książeczkę; mówi mu Anioł. „Weź i połknij ją, a napełni wnętrzności twe goryczą, lecz w ustach twych będzie słodka jak miód”. (Apoc.10;9) Dlatego nie tylko arbitralni, ale i sprzeczni, a można by powiedzieć nawet, że szkodliwi są ci, którzy z drogi głębi czynią drogę sukcesu, którzy uważają się za oświeconych, proklamując własne życie w Cieniu, ostentując własną wiedzę i czas spędzony na modlitwie... Są to oszustwa i pułapki Ducha Czasu, ktòry ubiera się w protagonizm: wszyscy są wezwani, aby być bohaterami, wybranymi do "selfie" danej chwili, do indywidualnych "5 minut" na ekranach. Pisze Jung: "Opierałem się zaakceptowaniu tego, że aspekty codziennego życia wpisują się w obraz boskości". Potrzeba nam wiele cierpliwości i oczekiwania. Pozostańmy w Cieniu, a zobaczymy, że to, co NIE MA SENSU jest światem z jego wielkimi wyczynami, natomiast NON-SENSE, ktòry przeżywamy w naszym Cieniu, zawiera tajemnicę boskości: ukryte światło, przeciwstawiające się sztucznemu oświetleniu, w które opływa świat lub Duch Czasu ze wszystkimi swymi cudami.

9. JESTEŚMY BOSKIM ŚLADEM I ŻEBRAKAMI ABSOLUTU

Jung kontynuuje w prologu opisywanie swej wewnętrznej walki. Dwa głosy kuszą go i dręczą, oba podpuszczają go przeciw samemu sobie. Głos Ducha Czasu mówi mu, że wszystko wymyślił, Duch Głębi daje dowody na to, że jest inaczej: „jeśli nie posiadałbyś już tego wszystkiego, w jaki sposób mògłbyś to rozpoznać?”.
Istnieją w nas a priori przekonania pozbawione pragmatycznych fundamentòw, takie jak:
- doskonałość, czy ktoś ją kiedyś widział? Nie, wszystko jest niedoskonałe i na drodze ku doskonaleniu;
- szczęście? Nie, widzieliśmy lub doświadczyliśmy jedynie sporadycznych chwil szczęścia tu i tam, a to samo dotyczy bogów, wieczności, absolutu, a nawet miłości... Są to realia, które istnieją w nas jak odciski palców, ślady, tzw. platońskie reminiscencje; tkwią w naszej istocie, nie zrealizowaliśmy ich jeszcze, a choć nigdy przez nas nie widziane, uważamy, że gdzieś istnieją. Oczywiste jest, że jeśli, jak mówi Duch Głębi do Junga: „jesteś obrazem nieskończonego świata i mieszka w tobie każda ostatnia tajemnica narodzin i śmierci”, to konsekwentnie W NAS jest boski potencjał. Jeśli jest w nas ukryta świadomość Boga, jest odzwierciedleniem tego, że ​​w Bogu istnieje ludzka nieświadomość, ktòrą należy odkryć i to dlatego ma ona Stwórcę: aby poznać siebie, a w tym samym stopniu, w jakim poznajemy siebie, możemy stworzyć boskość w nas.
Niedoskonałość nie może stworzyć doskonałości, ograniczenie nie może stworzyć nieograniczoności, więc tym bardziej człowiek nie mògł wymyślić Boga, czy miłości, czy szczęścia. Są to realia, które nas dominują, są poza nami i wokòł nas. A gdyby ich nie było, należałoby je wymyślić, aby unieść ciężar egzystencjalnej pustki Ducha Czasu, który otacza nas w naszej skończoności (depresja). Otwórzmy się na nieskończoność, by nie umrzeć. Jung dochodzi do konkluzji: „... nie wie, co trzyma w dłoni. To, co niesie, zwęgliłoby mu rękę, gdyby nie złożył tego tam, gdzie jego Pan nakazał ...”.

Jung - Red Book - Epilog


10. ZAWIESZENI NA WŁOSKU

Jung toczył walkę z dwoma duchami, z Duchem Czasu i z Duchem Głębi, i w tej walce dotyka dna, ktòre nazywa  „złymi pokusami” (Epilog). Należy wziąć pod uwagę, że Jung nie unika wewnętrznych głosòw, ale ich poszukuje, chce być w kontakcie z nimi, chce je poznać i zmierzyć się z nimi, bo to dzięki nim poznaje swoje ograniczenia, ale jednocześnie, jak w każdej pokusie, poznaje również własny ukryty potencjał, unikany lub okaleczony. Dlatego, jak zobaczymy, Duchy te nie tylko ujawniają kłamstwa, ale także powodują uwydatnienie oświeconych prawd w Jungu. Jego podróż jest wspaniała, ponieważ wie, jak utrzymać na wodzy te dwa głosy, przeciwieństwa w równowadze. Jeśli miałby słuchać tylko Ducha Czasu, stałby się neurotyczny, a jeśli miałby słuchać tylko Ducha Głębi, byłby psychotyczny. Jung rozumiał, że od jednego można zdobyć instynkt, a od drugiego intuicję. Neurotyzm popycha go na zewnątrz, w stronę ekspansji ego i życia społecznego, materialnego, aż do wybuchu w pozorach nicości. Psychotyzm ciągnie go do środka, "ja" kurczy się w implozji, aby potem żyć w izolacji, w mentalnym spirytualizmie, dopóki nie zostanie złamany w pustym totalitaryzmie. Są to dwie nieskończoności, które wielki Blais Pascal w cudowny sposób opisuje w swoich myślach: "Czym jest człowiek w naturze? Niczym w porównaniu z nieskończonością, wszystkim w porównaniu z nicością, czymś pomiędzy nicością i nieskończonością. Nieskończenie daleki od zrozumienia skrajności, koniec rzeczy i ich zasada są dla niego niezwyciężone, równie niezdolny, by dostrzeć nicość, z której został wzięty i nieskończoność, która go połknęła." Więc o jakiej pokusie mòwi Jung? O Prawdzie...

11. ROZSĄDEK W SZALEŃSTWIE

Duch Czasu popycha Junga do milczenia, aby uznał całą swoją wiedzę za szaleństwo, za przechwałki: „Jaka potrzeba zmusza cię do mòwienia o tym wszystkim? ...- położył przede mną tomy, które zawierały całą moją wiedzę i powiedział: „To, co mówisz, jest szaleństwem.”
Wielcy intelektualiści, mędrcy i uczeni często dochodzą do tej otchłani myśli, do przekonania, że wiedza jest bezużyteczna. Na przykład Tomasz z Akwinu po napisaniu sumy teologicznej powiedział, że jest ona zwykłą słomą. Tkwiła tam oczywista prawda, ale wymieszana z fałszywą pułapką daremnego wyrzucania złota wiedzy.
Duch Głębi przekonuje: „. Zrozumienie czegoś jest mostem ... ale wyjaśnianie czegoś jest arbitralne i czasami nawet zabòjcze. Czy liczyłeś kiedykolwiek zabòjcòw wśród uczonych?”. Przychodzi na myśl Chrystus, ktòry przemawiał w przypowieściach, ale nie wyjaśniał znaczenie symboli. Dlaczego? Ponieważ każdy z nas musi znaleźć własną wewnętrzną drogę. Nie można zjeść jabłka i wytłumaczyć uczniom jego smaku, trzeba po prostu dać uczniom jabłko, a oni sami nauczą się jego smaku. I to jest most, wyjaśnianie jest szaleństwem (może myślicie, że i ja wam coś tłumaczę? mylicie się, nie kosztujecie jabłka, które wam zaoferowałam).
Jung zdawał sobie sprawę z tego, że milczenie było nieskuteczne, ale i przekazywanie wiedzy ponad stan. Oba duchy miały racje, ktòre doprowadzone do skrajności byłyby fałszywe, byłyby bezrozumnym obłędem, podczas gdy zdrowe szaleństwo odnajduje sens, ale nie potrafi go wytłumaczyć.

12. MĄDROŚĆ W LEKKOŚCI

Powszechnie wiadomo, że głupiec nie potrafi udawać mędrca, ale prawdziwy mędrzec wie, jak być głupim, gdy jest to konieczne. Pokusą mędrca jest samozadowolenie ze swej wielkości, prawie snobistyczne, oddalające go od reszty świata ...., więc „Duch Głębi podszedł do mnie i powiedział: „To, o czym mòwisz, istnieje. Wielkość istnieje, wywyższenie istnieje, istnieje również codzienne życie pozbawione wszelkich godności, chore i głupie; przemieszcza się wszystkimi ulicami, żyje we wszystkich domach i kròluje nad dniem całej ludzkości."" To prawda, że nasze życie jest monotonne, częściej frywolne, ulotne, czasami nawet zbędne lub po prostu głupie. Ale ...i tu jest niespodzianka... Duch Głębi mòwi ròwnież, że: „Nawet wieczne gwiazdy są codzienne. Codzienność jest wielką Panią i jedną z esencji boskości; jest wyśmiewana, ale istnieje przecież także śmiech.” W codzienności ukrytywa się wielkość, ktòrą nazywamy prostotą: radość z filiżanki kawy, uśmiech dziecka, czysta pościel, kąpiel po stresującym dniu pracy, świeżo upieczone ciasteczka ... Są to małe pomniki wielkości życia codziennego, ponieważ życie jest ogromne, ale pełne maleńkich rzeczy i tylko mędrzec potrafi je uchwycić na przekòr głupocie tych, którzy żyją bez boskiego uśmiechu codzienności. Problemem nie jest monotonia (rytm życia jest monotonny sam w sobie: rodzimy się, rośniemy i umieramy), ale brak umiejętności uchwycenia boskości w monotonności, ktòra to umiejętność ukazałaby nam ​​wszystko w innym świetle (nieprzypadkowo litanie i mantry są prawdziwie hipnotyczną monotonią). Jung uświadamia sobie, że boskość jest ukryta w tym, co nie wydaje się wcale boskie i konkluduje: „Muszę mówić także o rzeczach śmiesznych ... Rozpoznamy wyższość po tym, że razem są i śmiechem, i kultem.” Taka jest różnica między tymi, którzy tylko słyszą piosenkę a jej słuchają, pomiędzy wielkością tych, którzy potrafią widzieć, a nie tylko patrzeć, pięknem tych, którzy nie tylko mówią, ale i mają coś do powiedzienia, nie tylko istnieją obok nas, ale i są z nam w pełni, potrafią uchwycić piękno kwiatu, głębokość fotografii, niuanse krajobrazu. Nie powinniśmy ograniczać się jedynie do robienia wielkich rzeczy, ale powinniśmy przede wszystkim robić małe rzeczy w wielki sposób. Wierzę, że dzieci są mędrcami i mistrzami w takim sposobie życia i bycia.


13. POŚWIĘCENIE I SAMOTNOŚĆ

Zamykając prolog do swej Czerwonej Księgi Jung odnosi się do dwòch filaròw swej myśli: „Jaką samotność ...mi narzucasz...Pomyśl o unicestwieniu... o ogromnej ofiarze, której wymaga Głębia”. Człowiek w swej istocie jest komunikatywny, rodzi się z relacji (między rodzicami), ale realizuje się w swej indywidualizacji, a następnie w samotności. W języku greckim jest definiowany terminem κενός, kenosis, pustka; jest ofiarą, na której spoczywa i obraca się myśl o śmierci i odrodzeniu się psyche, duszy i światła rozumu (Słowa). Ale zanim zagłębimy się w te dziedziny wizji Junga, powinniśmy oczyścić termin „ofiara” z chrześcijańskich naleciałości, które uczyniły ofiarę sterylną, przedstawiając śmierć Chrystusa jako duchowy handel w celu zapłaty życiem za grzechy, by uzyskać spokòj lub ocalenie, wyròwnać rachunek z Wiecznym, czyli z mylnego spojrzenia na to, co jest ofiarą w miłości.

14. ŚMIERTELNE CZY WITALNE POŚWIĘCENIE?
(część pierwsza)

Zanim zgłębimy sens poświęcenia (które w myśli Junga jest podstawą indywiduacji) musimy odszukać jego pierwotny sens, od dawna utracony, spłycony przez religijną i pokutniczą mentalność aż do granic okrucieństwa i sadyzmu.
Poświęcenie (ofiara) jest powszechnie rozumiana jako coś bolesnego (ofiara, całopalenie), jako pokuta, wyrzeczenia, niedostatek (ponieśmy tę ofiarę, poświęćmy się ... mawiamy...), deprywacja (możemy poświęcić jeden dzień, przyjemność, której się wyrzekamy), wreszcie śmierć (poświęcamy się poprzez pracę, walkę) i tak dalej. Ta "katowska", a więc świętokradzka wizja ofiary, utraciła istotę świętości. Zanim to nastąpiło, ofiara była pierwotnie niczym innym jak robieniem czegokolwiek w boski sposób, czyli święty:
słowo "ofiara" z j.łac. składa się z
"sacrum"(święte działanie)
i z "ficium"(podjąć),
"sacrificium", "sacrificio".
Tak więc wszystko to, co robimy w sposób prawdziwy, piękny, dobry, wielki, szczery, to akt, który dotyka tego co boskie, jest świętym działaniem, jest ofiarą.
Dlaczego utracono pierwotny sens ofiary?
Przyczyna leży w szczątkowej interpretacji teologii satysfakcji (której Anzelm z Canterbury jest głównym wykładowcą), a także w niektòrych listach Św.Pawła i innych interpolacjach niektórych wersetów Ewangelii, które postaram się przeanalizować następnym razem.


15. OFIARA JAKO DŁUG DO SPŁACENIA (część druga)

W starożytności składano ofiary Bogu, dary ofiarne, by się mu przypodobać, odwdzięczyć i uzyskać Jego względy. Składanie ofiar było jednym ze sposobów na złagodzenie Jego gniewu lub uzyskanie łask, co bardzo przypomina dzisiajsze gratulacje, łapówkarstwo, zabieganie o przysługi. Spróbujmy zrozumieć deformację tej praktyki: jeśli założymy, że Bóg nie mógł bezinteresownie przebaczyć człowiekowi o ile nie został zadośćuczyniony w swej boskiej sprawiedliwości, musimy dojść do wniosku, że Bóg nie jest miłością, nie jest nieskończoną bezinteresownością, ale jest Bogiem złym, rozżalonym i pamiętliwym. Jeśli sprawiedliwość wymaga rekompensaty, nie możemy już mówić o przebaczeniu w miłości, Boże miłosierdzie podnosi się tylko do wymogu zemsty, ofiary, która uspokaja i płaci.
Uwaga: Jeśli śmierć Jezusa była ofiarą Boga dla odpuszczenia grzechòw ludzkości, z tej perspektywy Jego śmierć była tylko ceną do zapłaty, długiem wziętym przez Boga w celu rekompensaty przestępstwa. Jeśli boski gniew może być uspokojony tylko wtedy, gdy ukarany zostaje występek na drodze uiszczenia ofiary, fundamentem będzie poprawa, Ego obrażonego Boga, a nie pokòj oraz przywrócenie relacji między Bogiem a ludzkością. Wówczas zadośćuczynienie przyjmuje formę kary, masochistycznej ofiary przyjętej przez samą ofiarę, wyrażonej w kategoriach ekspiacji. Ta okrutna wizja od tysiącleci sprawia, że ​​wyobrażamy sobie Boga jako sadystę, którego mroczny gniew usuwa wiarygodność przesłania miłości i sprawiedliwości miłosierdzia. Poświęcenie rozumiane w tych kategoriach podkopało sens i konsensus w świadomości ludzi. Teoria, że ​​Ojciec Niebieski zażądałby krwi Chrystusa jako zadośćuczynienia Jego sprawiedliwości zniszczonej przez grzechy ludzi, jest skandaliczna, niedopuszczalna, zniekształcająca. Powinniśmy ponownie przeanalizować i dokładnie wyjaśnić to zdanie chrześcijańskiego wyznania wiary, które mówi, że Chrystus umarł jako ofiara dla nas, w przeciwnym razie nasza nieświadomość, dobrowolnie lub pod przymusem, zawsze będzie w ostatecznym rozrachunku odsuwać się od wiary. Nasze wewnętrzne dziecko nie odnajduje się w tych brudnych grach, ktoś oszukuje i potrzebujemy odkryć, w ktòrym momencie pojawił się problem.

16. OFIARA PRZECIWKO KRWAWEMU BOGU (część trzecia)


Z powyższych rozmyślań wynika, że musimy oczyścić znaczenie sacrum w ofierze uświęcając ofiarę (sacri - fattum), by nie była krwawym ubojem w celu uśmierzenia gniewu mściwego i gniewnego Boga. Ale najpierw musimy uznać, że pewne formacje chrześcijańskie upoważniły nas poprzez Ewangelię i Listy św.Pawła do negatywnej reinterpretacji i stosowania słowa "ofiara", dodając do niego rzeczowniki takie jak okup, kara, uspokojenie Bożego gniewu, krew. Musimy zrozumieć, że ofiara Jezusa została wyjaśniona w czasie trwania epoki Żydów, przez Jego Apostołów, ktòrzy mieli do dyspozycji niewiele kategorii: rytuały i wiedzę zdobytą ze Starego Testamentu i w tym leży przyczyna przyćmienia pełnego miłości przesłania Jezusa, a miłość w ofierze nie przekracza nienawiści urażonego i mściwego Boga ze Starego Testamentu. Jezus staje się nowym Izaakiem, ktòrego ojciec poświęca w sposòb despotyczny; nie jest darem miłości, ale patologicznym morderstwem, nie jest dobrowolna ofiarą, ale mniej lub bardziej przymusem psychologicznym, by zgodzić się na nie znoszącą sprzeciwu wolę ojca. Ten rodzaj ofiary jest wygodny jedynie dla elit politycznych i religijnych, ponieważ tworzy naròd zwolenników i otępiałych wiernych, gotowych na bycie okradzionym i zdominowanym, gdyż w ten sposòb wierni czują się dobrzy. Ròwnież my możemy być psychicznie "kamikadze", absurdalnie poświęcając nasze pomysły, myśli, przekonania i uczucia dla absurdalnej potęgi. Są kamikadze ciałem, detonujący na sobie bombę, są kamikadze duszą, pozwalający na eksplodowanie i wykorzystwanie siebie wewnątrz. Ludzie ponoszą wòwczas „ofiary”, aby chronić się przed Bogiem, aby trzymać go z dala od siebie, aby nie mieć z nim problemòw, na wzòr ofiary płacenia podatków, aby jakoś utrzymać ciężar dominacji podłego rządzącego; tymczasem głęboka nienawiść i niechęć wobec tych, którzy nami rządzą (Ojciec) zawsze gdzieś w nas się czai...

17. MIĘDZY DAWANIEM A DAWANIEM SIEBIE ZNAJDUJE SIĘ PRAWDZIWA OFIARA (część czwarta i ostatnia)

W starożytnej ofierze ofiara zastępowała winnego, więc w miejsce mojego grzechu ofiarowywałem kozła i moja wina zostawała anulowana (psychiczna kaucja). Jest to bardzo smutne, ponieważ ofiara rozumiana w ten sposób polega na wyròwnaniu rachunkòw, na wymianie, na targowaniu się o boską łaskę, a Bóg przeobraża się w nikczemnego i małostkowego pana dusz skąpych, tchórzliwych i złych. Jezus był przeciwny temu duchowemu handlowi, dlatego głosił​​: "Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary” (Mt 9;13). Nie wystarczy, aby dać coś w zamian, należy złożyć ofiarę z siebie (nie wybierać ofiary w swoje miejsce), być na swoim miejscu, zapłacić miłością, własną odmianą. Jung także postrzega ofiarę w ten sposób: tam, gdzie psychoanaliza mówi o symbolicznej kastracji, Jung mówi o ofierze. Nie musimy nikogo zastępować - nawet Jezus nie musi zająć naszego miejsca i umrzeć za nas (to jest duchowa kastracja), ale musimy znaleźć siebie samego, aby dojść do świętości (sacri-fatum). Posłuszeństwo, na przykład, nie jest ofiarą, aby spełnić wolę kogoś innego, ale by być w zgodzie z samym sobą, i aby to osiągnąć musimy siebie poznać, musimy siebie poświęcić, aby umrzeć (dojrzeć) w jakiś sposób do tego, że jesteśmy Bogiem w tym stopniu, w jakim czynimy to, co jest święte (sacri-fattum = poświęcenie = robić rzeczy dobre i święte). W ten sposób Bóg Ojciec nie poświęca swego Syna, ale poświęca siebie, ofiaruje siebie i ukazuje się w Synu, umierając nawet w Chrystusie, kochając i wybaczając temu samemu Bogu nie będącemu w stanie dotrzeć do serc ludzi. Z tej perspektywy można zrozumieć lapidarne stwierdzenie Junga: (Liber Novus, cytat ze str. 338) „Bóg pojawia się jako nasza choroba, z której musimy się wyleczyć ... ponieważ On jest ròwnież naszą najpoważniejszą raną”. Na Wschodzie mawiano:" jeśli znajdziesz Buddę, zabij go" - to samo odnosi się do pierwotnej ofiary Boga, który w nas mieszka; poświęcić Go oznacza doprowadzić do narodzin Jego ludzkiej formy: misterium ucieleśnienia się Chrystusa.

18. JEŚLI NIE MASZ WYOBRAŹNI, SPRòBUJ JĄ SOBIE WYOBRAZIĆ

Jung pisze przedmowę: "Mój język jest niedoskonały. Nie mówię obrazami dlatego, że chcę być błyskotliwy w doborze słów, ale z niemożności znalezienia tych słów. Nie mogę inaczej wyrazić słów, które wyłaniają się z głębi". (Epilog)
Albert Einstein powiedział, że "wyobraźnia jest ważniejsza niż wiedza", jest to kwestia zarówno logicznej, jak i mentalnej trójwymiarowości, czyli logiki, ponieważ, jak powiedział sam Einstein: dzięki logice wychodzisz z punktu A do punktu B (jest to norma, reguły, wzory, modele, które nas uczyły i formowały), zaś dzięki wyobraźni wychodzisz z punktu A do dowolnego punktu, dokądkolwiek zechcesz (wychodzenie poza granice, poza zasłyszane, poza oczywistość rzeczy). Już starożytni mistycy mówili o tym wymiarze, ktòry jest "poza"; nazywamy go głębokim, określamy go nadprzyrodzonym, rozumiemy jako zaświaty, a jest po prostu królestwem duszy. Również w Biblii jest powiedziane, że widzimy wszystko jak w zwierciadle, obrazy, podczas gdy boska rzeczywistość jest poza (1 Kor. 13; 12). Kiedy Jezus mòwił: "jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego", odnosił się do tego wymiaru, ponieważ dzieci potrafią zrozumieć wyobraźnię, odbierają bajki w czystym stanie, przechwytują symbole i archetypy bez ingerencji ze strony dyskursywnego rozumu, czerpią sercem z przepaści głębokiej studni, o ktòrej Jung będzie nam wspominał od czasu do czasu. Przed nami stoi zadanie przyswojenia sobie tego języka, w przeciwnym razie wizje Junga będą dla nas "dziecinne lub szalone", gdy tymczasem są one najczystszymi i najgłębszymi intuicjami tego, co ma nadejść.

19. W JAKI SPOSÓB WYOBRAŻA SOBIE RZECZYWISTOŚĆ SAMA WYOBRAŹNIA?

Istnieje taki etap w rozwoju dziecka, kiedy to dziecko myli fantazję z rzeczywistością. Dla niego wszystko jest możliwe: że miotła jest koniem nie jest dla dziecka tajemnicą, ono przeżywa to w rzeczywistości, jak gdyby koń z miotły był prawdziwy i prawdziwe były ucieszne przejażdżki na tym rumaku. Z tego powodu wielkim niebezpieczeństwem dla dziecka są na przykład agresywne gry wirtualne, gdyż dziecko wchłaniania przemoc jako rzeczywistość i wirtualizuje śmierć oraz ból tracąc łączność z rzeczywistością. "Czerwona Księga" Junga to podróż do wyobraźni w poszukiwaniu rzeczywistości.
Czasami widzimy, że nasza rzeczywistość stała się tak absurdalna, że wydaje się  nam nierealna, podczas gdy prawda, o jakiej śnimy, choć wyimaginowana, wydaje się  nam bardziej realna. W tych granicach, pomiędzy wyobrażeniem a rzeczywistością, znajduje się zdrowie psychiczne każdej jednostki. Tak zwani ludzie zdrowi, a nawet ci neurotyczni, dają radę utrzymać się na linii granicznej, przyciągani przez te miraże, ale zachowując bezpieczną odległość i nie wykraczając poza obraz w kierunku mirażu, ale ciesząc się jego widokiem. Osoby psychotyczne są zaś tak bardzo przyciągane przez te miraże, że popadają w stany kon-fuzjonalne i przecinają granice rzeczywistości stając się obcymi lub outsiderami w świecie, ktòrego nie czują ich własnym czy przyjaznym; są zagubieni na ogromnych przestrzeniach, gdzie nie mogą już odróżnić tego co jest wewnątrz od tego co jest na zewnątrz, tego co jest blisko od tego co jest daleko, dobra od zła, prawdy od fałszu, rzeczywistości od wyobraźni. Jeśli Jung zaprasza nas do tej podróży wyobraźni do Boskości, musimy zadać sobie pytanie: czy jesteśmy obrazem (wyobrażeniem) Boga, czy On jest w naszej wyobraźni? Czy jesteśmy stworzeni na Jego obraz i podobieństwo, czy też to my uczyniliśmy obraz Boga na naszą korzyść, potrzebę i konsumpcję? W "Red Book" Jung poddaje pod dyskusję dwie formy umysłowego pojmowania boskości: wyobraźnię, która czerpie z instynktu serca i intuicję umysłu oraz racjonalną i analityczną logikę.

20. JESTEŚMY UNIKALNI

Wychodzimy z założenia, że mamy tę samą ludzką naturę, ale każdy z nas wymodelował tę esencję w inny sposób; każdy z nas otrzymał odmienne wpływy, wykształcenie, przykłady, jesteśmy też winni wdzięczność tysiącom innych ludzkich myśli, dziedziczymy w wielu sferach. Ostatecznie dochodzimy do punktu, w którym musimy obnażyć się ze wszystkiego, zdrapać farbę zdobytej kultury, z naszymi nawykami, z naszymi opiniami i obserwować samego siebie z zewnątrz, porzucić niezachwiane przekonania i spojrzeć na siebie w trzeciej osobie, aby dowiedzieć się, kim naprawdę jesteśmy. Nie jesteśmy nawet iminiem, które nam nadano, należy ono do naszych rodzicòw, a koncepcje i wiara, które wyznajemy, podarowano/narzucono nam w szkole, w kościele lub w domu.
Powinniśmy wyzbyć się wszystkiego, aby coś zacząć, droga do wszystkiego zaczyna się od zera. Jung zaleca to przed rozpoczęciem wykładu o własnej wizji: "Poszukujecie drogi? Ostrzegam was przed podążaniem moimi drogami. Mogą okazać się dla was złe. Niech każdy podąża własną drogą ... Szukacie drogi poprzez pozory, czytacie książki i słuchacie opinii: czemu może to służyć? .... Jeśli żyjecie naśladując model, to żyjecie życiem tego modelu, a kto powinien żyć waszym życiem, jak nie wy sami? ... "(Epilog).
Mistrzowie, guru, przewodnicy duchowi, animatorzy, rodzice ... krótko mówiąc, wszyscy oni są ludźmi, którzy pokazują nam tylko znaki na drodze, ale nie powinni mówić nam, co robić, powinni pokazać nam swoje skrzydła, ale nie mogą latać w nasze miejsce, nie mogą nam nawet powiedzieć jak utorować sobie drogę, każdy musi odkryć ją samodzielnie. Jeśli będziemy naśladować Jezusa, staniemy się nikim, nie powinniśmy modelować siebie na dowolny wzòr (Jezus nalegał i ostrzegał: "Wtedy jeśliby wam kto powiedział: "Oto tu jest Mesjasz" albo "Tam", nie wierzcie!" - Mt. 24;23). Kto podąża za modelem, staje się osobistością, ale nigdy nie nabywa osobowości, kopiuje postawy zewnętrzne, ale nie nabywa bogactwa wewnętrznego. Bycie sobą zaczyna się od wewnętrznej śmierci, wewnętrznego odrodzenia od zera.

21. POŚRODKU DROGI MOJEGO ŻYCIA ("Nel mezzo del cammin della mia vita")

"Czerwona Księga" Junga powstała w ciemnym okresie jego życia, w chwili ​​kryzysu wieku średniego, o ktòrym napisał odnosząc się do Dantego, że jest pierwszym kryzysem ujawniającym się ze strony cienia życia, podążającego ku śmierci" ("Modern Psychology"). Czterdziestoletni Jung osiągnął wszystko, czego pragnął: "... sławę, władzę, bogactwo, wiedzę i szczęście każdego rodzaju. Wypaliła się jednak we mnie chęć, by powiększyć jeszcze te dobra, zabrakło we mnie pragnienia i byłem pełen grozy". Innymi słowy, jak powiedziałby Dante, Jung znalazł się w ciemnym lesie, a prosta droga została utracona. Kiedy zamieszkujemy świat, prędzej czy później duch pogrąży nas i poprosi o swòj udział. Jung w piękny sposòb opisuje jak on, psycholog, poświęcił się badaniu duszy i zdał sobie w pewnym momencie sprawę z tego, że utracił własną duszę. Jak wielu pisarzy staje się z czasem wewnętrznymi ignorantami? Ilu ludzi głoszących ubóstwo dochodzi do fortuny? Ilu z nich czyni z  Chrystusa zawòd i nigdy Chrystusa nie przypomina? Ludzie, którzy głoszą oświecenie, ale wykazują ciemności swą pracą... Ilu psychologòw może pochwalić się ròwnowagą wewnętrzną??? Ile par żyje razem, a nie ma między nimi miłości? Jak  wielu z nas wypełnia życie rzeczami, by w końcu nie wiedzieć, co zrobić z tymi rzeczami? Mamy wszystko, tylko brakuje nam sensu tego wszystkiego. Jung konkluduje: „Musiałem zrozumieć, że wszystko to, co początkowo uważałem za moją duszę, wcale nie było moją duszą, ale obojętną konstrukcją doktrynalną".

22. ZEWNĘTRZNA SŁAWA PRZECIW WEWNĘTRZNEMU GŁODOWI

Czasami dopada nas poczucie nudy, wewnętrznej ociężałości, lekki smutek bez wyraźnego powodu... Cóż, jest to po prostu dusza, która krzyczy, prosi o pomoc, przestrzeń i uwagę. Jung opisuje tę sytuację w tym oto zdaniu: „Do miejsca duszy dociera ten, kto odwraca swe pragnienia od rzeczy zewnętrznych. Jeśli tam jej nie znajdzie, zostaje przytłoczony pustką.” (The Red Book). Pragnienie natury materialnej jest napędem zewnętrznym. Powinno być równoważone miłosnym skupieniem uwagi, wewnętrznym poświęceniem. Tego, kto żyje tylko na zewnątrz, kontynuuje Jung, „udręka pobudzi do desperackich poszukiwań i ślepej tęsknoty za pozbawionymi sensu rzeczami tego świata. Z powodu swej nienasyconej chciwości, stanie się on szaleńcem, ktòry odwróci się od swej własnej duszy." Jest to opis typowej sytuacji wielu ludzi, którzy mają wszystko, ale nie czują się usatysfakcjonowani i spełnieni. Ludzie ci podróżują wszędzie, ale nie czują się dobrze w żadnym miejscu, otoczeni przez przyjaciół cierpią z powodu samotności: "zamiast być panami swych pragnień, to pragnienia rządzą nimi”, mawiał Jung... Więc ludzie nie posiadają pracy, ale praca posiada ludzi z całym ich czasem i ich życiem; nie mają oni precyzyjnego i jasnego ideału, ale to rój pomysłów posiada ich bez przerwy i bez sensu. Żyją na zewnątrz, jest więc oczywiste, że w rezultacie czują się pusto w środku. Jezus mòwił o tym w sposòb zwięzły, lecz paraliżujący: "Còż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić?" (Mk 8; 36). Żyjemy w świecie, który pragnie sławy na zewnątrz i zaniedbuje wewnętrzny głód. Tymczasem... „Głód przekształca duszę w dzikie zwierzę, które pożera rzeczy, których nie toleruje i dlatego pozostaje ona zatruta. Moi przyjaciele, mądrze jest karmić duszę, aby nie hodować smokòw i diabłòw w sercu." (The Red Book). Potrzeba równowagi i porządku, najpierw wewnątrz, gdzie rodzi się spokój i światło, a następnie na zewnątrz, gdzie można znaleźć satysfakcję i poczucie spełnienia, ponieważ posiadamy już spokój i światło wewnętrzne. Jeśli zaczniemy od zewnątrz, dopadnie nas pustka i nic więcej nie będzie miało sensu i nigdy, i w niczym nie znajdziemy spokoju.


23. BEZ DUSZY NIE MA PIĘKNA

Jung opisuje odnalezienie swej duszy w sposòb poetycki: "Znalazłem cię tam, gdzie najmniej się ciebie spodziewałem ... Tam zakwitłaś dla mnie z ciemnej studni ... Błądziłem przez wiele lat, wystarczająco długo, by zapomnieć, że posiadam duszę ..." ("The Red Book")
Jung logicznie wyjaśnia, że jeśli nie przeżyliśmy swej duszy, nie możemy zobaczyć duszy gdzie indziej, duszy ludzi wokół nas, duszy otaczających nas rzeczy, duszy rzeczy, na które patrzymy, otaczających nas krajobrazòw, kwiatòw, które darowują nam swòj zapach. Dusza jest jak klucz, jak język, jak spojrzenie czy wizja; jeśli jej nie masz, nie możesz jej rozpoznać poza tobą. Dusza jest pięknem w oczach tych, którzy potrafią dostrzec piękno we wszystkim; jest jak miłość i prawda, rozpoznajemy ją, gdy ją odnajdujemy, odzwierciedlamy się w niej, ponieważ wiemy czym jest, jaka jest w środku, kiedy wibruje na zewnątrz, "tak jak na ziemi, tak i w niebie".
Jung podsumowuje: "Znajduje się ona na pewno w rzeczach i w ludziach, ale ten, kto jest na nią ślepy, widzi rzeczy i ludzi, ale nie duszę w rzeczach i ludziach. Nic nie wie o własnej duszy." ("The Red Book")

24. MIĘDZY MĘDRCEM A MĘDRKIEM JEST ŻYCIE

Gdy Jung dotarł wreszcie do czubka gòry lodowej swej duszy, zrozumiał, że „sama erudycja nie wystarczy, istnieje wiedza serca, oferująca głębsze wyjaśnienia” ("Red Book"): jest to wiedza, ktòra znajduje się poniżej, zanurzona, podwodna część góry lodowej. Wielu z nas wierzy we własną inteligencję na podstawie zasobu zdobytych informacji; pochłonąwszy podręcznik nauki pływania, ale nigdy nie rzucając się w fale, nadal pozostajemy ignorantami, nadal wpadamy w rozpacz w obliczu odczuwania najdrobniejszych nawet niedogodności duszy, posiadamy inteligencję, ale nie oświeconą. Dopóki wiedza pozostaje w GŁOWIE, jest jedynie teorią, musi ona zstąpić do serca, to znaczy być PRAKTYKOWANA, musi zostać wcielona, ucieleśniona, aby stać się życiem. Jung mówi więc, że nie wystarczy psychologia, by poznać duszę i po mistrzowsku konkluduje: „odłuż do szuflady nauki ścisłe, rozbierz się z togi, pożegnaj się z biurkiem i, uzbrojony w swoje człowieczeństwo, wędruj przez świat, poprzez okropności więzień i szpitali psychiatrycznych, poprzez ponure podmiejskie tawerny, domy publiczne i domy gry, poprzez salony eleganckiego społeczeństwa, spotkania socjalistòw, kościoły, ruchy odnowy i rytuały sekt: tak można eksperymentować na własnej skórze miłość i nienawiść, namiętności we wszystkich formach. ("Nowe ścieżki psychologii")

25. BĄDŹCIE CHRYSTUSAMI A NIE CHRZEŚCIJANAMI

Jung pozornie wpada w pułapkę sprzeczności, ponieważ początkowo zniechęca nas do naśladowania kogokolwiek, uczula, że nawet jego samego nie powinniśmy brać za model, ale koniecznie być sobą. Ale wkrótce potem pokazuje nam drogę do naśladowania: „Jeśli do tej pory nie nauczyliście się ze starożytnych świętych ksiąg, idźcie, pijcie krew i jedzcie ciało kogoś, kto został wyśmiany i torturowany z powodu naszych grzechów, aby przyjąć w pełni naturę". (Red Book) Tak oto mówi wprost o Jezusie Chrystusie i symbolu jego przemiany podczas Mszy. Dlaczego?  Ofiara Chrystusa nie jest niczym więcej jak transformacją siebie, staniem się sobą, kimś boskim. Jung polecił nam przyjąć w ten sposòb w pełni naturę OGòLNĄ, a nie Jego naturę INDYWIDUALNĄ. Jezus nie jest wzorem do kopiowania i fotokopiowania. Pokazał On drogę, ktòrą każdy musi podążać, tę drogę, która ma nadejść: drogę przeistoczenia się w istotę ludzką, zrealizowania siebie. Nie mòwimy zatem o naśladownictwie Jezusa, ale o podążaniu - Jego przykładem - za sobą, gdyż w ten sposób kierujemy naszym wnętrzem ku odkryciu własnej duszy lub tożsamości. Ròżnica jest subtelna, myląca. Religia i polityka wykorzystały ten miraż wprowadzając w błąd miliony wiernych i czyniąc z Chrystusa idola, pozbawiając Go Jego natury i tożsamości (powòd, dla ktòrego wkładane są w Jego usta rzeczy, których Chrystus nigdy by nie powiedział ani nie pomyślał, powòd, dla ktòrego czyni się z Chrystusa nosiciela przeróżnych ideologii, nawet antychrześcijańskich). Jung wyjaśnia, że: „ Musicie być Nim samym, nie chrześcijanami, ale Chrystusami; w przeciwnym razie nie będziecie gotowi na przyjście Boga.” (Red Book)...Jung dodał także: „Nie dajcie się oszukać doktrynie chrześcijaństwa! Jej nauki są dobre dla bardziej dojrzałych duchów dawnych czasòw. Dziś stały się odpowiednie dla niedojrzałych duchów. W naszych oczach chrześcijaństwo nie oferuje już  przesłania łaski, choć jest ona dla nas konieczna." Nie możemy być zaskoczeni, jeśli dziś stajemy w obliczu chrześcijaństwa ateistycznego: wierzymy w Boga, ale żyjemy tak, jakby Bóg nie istniał.

26. IM WIĘKSZY BĘDZIE TWÓJ CIEŃ, TYM BLIŻEJ BĘDZIESZ ŚWIATŁA

Prolog daje nam do zrozumienia, że "Czerwona Księga" jest Czarną Perłą, a jak wiadomo, perła jest owocem procesu przezwyciężenia stanu chorobowego u ostryg. Podobnie "Czerwona Księga" jest zwycięstwem Junga nad jego chorobą wewnętrzną. Jung słucha swych wewnętrznych głosòw. Wiemy, że jest wizjonerem. Głosy, które napotyka i z ktòrymi się ściera są schizoidalne (duch świata głębi i duch świata zewnętrznego, materialnego). Walkę tę Jung toczy pròbując integracji zła w naturze w sposób dobry, dodatni, wzorem wspòłistnienia elektronu i protonu w atomie.
Jung (jak mówi „Życie i Praca” Barbary Hannah) obawiał się własnego szaleństwa, brał swe wizje i głosy, które go nawiedzały, za psychozę. Tymczasem spotkanie z Lucyferem, ktòrego Jung nazywa Czerwonym, doprowadziło go do oazy spokoju (do przeciwieństwa tego, co normalnie byłoby piekłem). Spokòj ten był owocem pojednania przeciwieństw oraz odnalezienia rodzimego miejsca, jakie zajmuje zło w naturze, stąd także powstanie Boskości (w czasach, w których Bóg był śmiercią, głoszoną przez Nietzschego). Jung wychodzi poza ogòlne normy. Jako naukowiec podróżuje w myśli ezoterycznej alchemii i filozofii starożytnej, dotykając szamanizmu, w świeckich ruchach pustelniczych, prowadząc nas w harmonię dualizmu Yin-Yang nadal nierozpowszechnionego na Zachodzie. Z tego jego "szaleństwa" rodzi się Psychologia Analityczna - słuchacz najbardziej antycznego ogniska domowego. Jeżeli skrajności muszą prowadzić do swych przeciwieństw, nihilizm, w ktòrym rodzi się "Czerwona Księga" (diabeł), nie jest niczym innym jak lustrzaną wizją Wszystkiego co ma nadejść.









27. Otwórzcie drzwi duszy, aby w waszym porządku i w waszym sensie mogły płynąć mroczne prądy chaosu ... Boicie się otworzyć te drzwi? Ja też się bałem, ponieważ zapomnieliśmy, że Bóg jest okropny. Chrystus nauczał: Bóg jest miłością. Ale musicie wiedzieć, że miłość jest również straszna. (Red Book)






28. PROSTYTUCJA MYŚLI

W rozdziale piątym "Czerwonej Księgi" Jung opisuje Infernalną Podròż w Przyszłość. Walka pomiędzy czuciem i myśleniem jest straszna, między wolą i rozumowaniem istnieje wewnętrzny rozłam istoty ludzkiej pomiędzy tym co powiedziane i zrobione, między istotą a pozorami, między teorią a praktyką, między jungowskim Duchem Czasu i Duchem Głębi: „Mój umysł jest męką, niszczy moje spojrzenie wewnętrzne, chciałby wszystko rozłożyć na czynniki pierwsze i wszystko unicestwić. Nadal jestem ofiarą mojego myślenia. Kiedy będę mògł uspokoić moje myśli, by czołgały się u moich stóp, te niesforne psy?" Krótko przedtem Jung napisał w innym miejscu: „Nauczyłem się, że trzeba dawać serce istotom ludzkim, ale intelekt duchowi ludzkości, Bogu. Wòwczas to nasza praca może pokonać próżność, ponieważ nie ma dziwki bardziej hipokryzyjnej niż intelekt, gdy zajmuje on miejsce serca."

 29. ELIASZ, SALOMEA I WĄŻ

Jung daje subiektywną interpretację jednej ze swych wizji; bohaterami są 3 postacie: przed-myśl, która jest Jasnowidzącym, mędrzec w osobie proroka Eliasza; ślepa, uwodzicielska przyjemność w osobie Salome, a także węża „obcego pozostałym dwom zasadom, mimo że jest z obydwiema zasadami połączony... droga życia jest kręta jak wąż wijący się od prawej do lewej i od lewej do prawej, od myślenia do przyjemności i od przyjemności do myślenia ... nie można żyć tylko myślą, ani tylko przyjemnością ... Potrzebujesz obu ... "(Red Book). Jung daje nam jasną wizję dwóch stron, po których ludzie odbywają podróż życia: głowa i serce, zrozumienie i wola, myślenie i pragnienie, teoria i praktyka, itd ... Wąż zaś jest siłą, która jednoczy lub dzieli te dwa wymiary: „ponieważ wąż prowadzi w stronę cienia, pełni funkcję Duszy; prowadzi do głębin, łączy Wyżyny z Nizinami... dlatego wąż jest symbolem mądrości” (Psychologia analityczna). Salome jest uwodzicielską tancerką, na której życzenie odcięto głowę Jana Chrzciciela, dlatego Jung, porównując ją z pragnieniem, ostrzega: „Myśliciel musi obawiać się Salome, bo ona zarząda jego głowy, zwłaszcza wtedy, jeśli jest on świętym. Myśliciel nie może być świętym, w przeciwnym razie straci głowę. Nie pomaga ukrycie się w myślach. Ulegniesz zesztywnieniu." W tej wizji Jung pokazuje nam, że nieuniknione jest pojednanie duchowe z cielesnością, własnym ciałem, z jego pragnieniami, z tym co początkowo uważa się za wroga duszy, czyli z ciałem w jego emocjonalnej witalności: Salome. Ale walka ta polega na doprowadzenia do tego, by Salome zakochała się w Absolucie, czyli w Bogu, biorąc pod uwagę jej charakter zmienny i efemeryczny, próżny i ulotny: "Nie tylko ty uświęcasz przedmiot, ale także przedmiot uświęca ciebie. Salome kochała proroka i to ją uświęciło. Prorok kochał Boga i to go uświęciło. Ale Salome nie kochała Boga i to pozbawiło ją świętości." Prawda ta ​​odnosi się do tych, którzy uważają się za mądrych, świętych i doskonałych lecz tylko w oczach własnych (samolubni, zakochani w sobie, ofiary Salome) ... Jung podsumowuje: "Dlatego byli jedno dla drugiego trucizną i śmiercią."

30. WALKA O RóWNOWAGĘ

W jednej ze swych wizji Jung uosabia figurę Chrystusa, czuje się przybity do krzyża, w wyciągniętych ramionach musi dźwigać ciężar Yin i Yang, dobra i zła, uosobionego w biało - czarnym wężu; powiedział: "Zanim dojdę do miłości, musi się spełnić ... walka między wężami: po lewej jest dzień, po prawej noc. Jasne jest królestwo miłości, ciemne jest królestwo myśli... Myślenie oznacza bycie samotnym, miłość to bycie razem. Potrzebują siebie nawzajem, a jednak zabijają się wzajemnie." Jung nie widział nienawiści jako przeciwieństwa miłości, ale Ego, które z myślą o sobie prowadzi nas do samotności, a w końcu do nienawiści jako owocu. Jung radzi: "Jeśli idziesz do myśli, zabierz swoje serce ze sobą. Jeśli idziesz do miłości, zabierz ze sobą swoją głowę. Pusta jest miłość bez myśli, pusta jest myśl bez miłości." (The Red Book).
Tak jak Chrystus na krzyżu trzyma ciężar ludzkiej winy, tak Jung widzi w tym ukrzyżowaniu moc posiadania w obu rękach siły przeciwieństw i konkluduje: "Widziałem NOWEGO BOGA, dziecko trzymające demony w pięści. Bóg utrzymuje w swojej mocy oddzielone zasady i jednoczy je. Bóg jest generowany przez zjednoczenie zasad we mnie, jest ich związkiem." Gdy docieramy do centrum, przeciwieństwa pozostają w równowadze, docieramy do Jedynego, dobro i zło to tylko dwie strony jednej i tej samej monety.

31. SZATAN ZAWSZE MòWI PRAWDĘ,
bo i tak wie, że nikt mu nie uwierzy; on nie kłamie, byśmy nie nabrali podejrzeń !!!

Rozmyślania Junga o Szatanie i z Szatanem są boskie: „Nie ma sensu mówić, w duchu obecnych czasòw: Szatan nie istnieje .... Widząc, że Szatan jest radością, zdecydowanie chciałbym zawrzeć z nim przymierze. Ale nie można zawrzeć przymierza z radością, ponieważ zniknie ona natychmiast. W konsekwencji nie można złapać nawet Szatana. Tak, to należy do jego istoty, że nie może zostać pochwycony. Byłby głupcem, gdyby dał się schwytać i nic nie zyskamy z posiadania kolejnego głupiego diabła..."
Jung rozumie, że Szatan jest niezbędnym wymiarem konfrontacji, jest innością wpisaną w naturę: "Szatan to nasz odmienny punkt widzenia ... Nie podjęcie próby komunikowania się z nim byłoby ucieczką...Dbanie o Sztana nie oznacza przejścia na jego stronę, byłoby to ròwnoznaczne z dostaniem się w jego moc. Dbanie o Sztana oznacza komunikowanie się z nim, wskutek czego traci on nieco gruntu pod nogami, podobnie jak i my. I to może być dobrem." Kiedy ludzie szukają boskiego wymiaru, który jest sprzeczny z naszym ludzkim wymiarem, myślą o spotkaniu z Bogiem, choć początkowo mogą znaleźć jedynie Szatana, ponieważ, jak trafnie wyjaśnia Jung, jeśli jest on innym punktem widzenia i „ skoro religia okazuje się bardzo wroga Szatanowi, można wykazać, że można komunikować się Nim właśnie za pośrednictwem religii ... Nieunikniona jest rozmowa z szatanem o religii." I pomyśleć, że tę początkową radość ludzie uduchowieni uznają za szczęście!

32. BAŚŃ NAUKOWA CZY NAUKA BAŚNIOWA?

  W opowiadaniu o zamku w lesie (Red Book), Jung przeciwstawia naukę baśni; naukę reprezentuje stary i wykształcony człowiek, „który od dawna jest przytłoczony ciężarem swej wiedzy, aż do czucia się nikim”, podczas gdy baśń uosabia jego piękna córka, którą on trzyma w odosobnieniu, jak ducha, czyli niewiarygodną, a nawet martwą dla świata. Sam Jung myśli, że ta historia jest „oklepanym banałem”, jest zaskoczony, że ma „duszę tak romantyczną ... nie daj Boże! Byłoby to potwornym ośmieszniem”. Niepokoi Junga, iż to dziecko poświęca mu tyle uwagi, inspiruje, wskazuje cel życia, coś, czego stary uczony nie czyni: „Masz ostry umysł i wydaje się, że nie odziedziczyłaś swej mądrości po ojcu. Więc powiedz mi, co sądzisz o boskich prawdach?" .... (a ona odpowiedziała): te prawdy, im bardziej są poza zasięgiem zwykłych śmiertelnikòw, tym mniej mogą być ludzkie... jedynie to, co jest ludzkie i co nazywasz trywialnym i banalnym, zawiera w sobie mądrość, której szukasz."
  Mądrość, o której mówią baśnie, jest wiedzą przeżytą, nie racjonalną, nie naukową; jest jak wiara, nie jest wiedzą, ale bardziej czuciem. Tak oto Jung uznał baśnie i mity za przedstawienia pierwotnych obrazów i postrzegał je jako przejawy archetypów. Baśń ma sens, a nie znaczenie i to dlatego rozum i nauka nie odnajdują znaczenia w baśni, a tym bardziej w wierze i duchowości, ponieważ rozum poszukuje znaczeń, podczas gdy serce nie szuka, ale od razu znajduje to, co jest sensowne. Sens jest natychmiastowy, intuicyjny, instynktowny, co oznacza, że ​​nie wymaga mentalnego przetwarzania.
  Jung podsumował swe odkrycie tą nutą: "Powróciłem do średniowiecza, gdzie wciąż byłem romantyczny i tam przeżyłem przygodę" (Red Book). Nic więc dziwnego, jeśli dziecko jeździ na miotle jakby była smokiem, gdyż ono czuje, ta jazda ma dla niego Sens; my, erudyci, nie nadajemy temu działaniu żadnego znaczenia.

33. ZOSTAŁEŚ UKOŃCZONY

Dużo mòwimy o bratniej duszy, kiedy w rzeczywistości jesteśmy kompletni już od urodzenia, a ta druga osoba po prostu wskazuje na tę brakującą część, którą mamy w sobie, ale nigdy nie znajdziemy jej poza sobą, w innych. Bratnia dusza to moja brakująca część, ta, którą muszę odkryć w sobie.
Jung, w swoim klasycznym rozróżnieniu między Animą a Animusem, opiera się na zasadzie chińskiej filozofii yin i yang , gdzie yin i yang są dwiema przeciwstawnymi i koniecznymi energiami, które się uzupełniają. Nazywa Animę kobiecą energią obecną w psychice mężczyzny, a  Animusem męską energię obecną w psychice kobiety. Anima oznacza: zjednoczenie, ochronę, uczuciowość, troskę, powitanie, przyjmowanie, „serce”; Animus oznacza: refleksyjność, kontrolę, analizę, rozwagę, racjonalność, kalkulację, decyzyjność, programowanie, rozróżnianie, "rozum".
„... Czy wiesz, jak wiele kobiecości brakuje mężczyźnie, aby być kompletnym? I czy wiesz, jak wiele męskości brakuje kobiecie, aby być kompletną? Szukacie kobiecości w kobiecie i męskości w  mężczyźnie. I tak zawsze istnieją tylko mężczyźni i kobiety. Ale gdzie są istoty ludzkie? Ty, mężczyzno, nie szukaj kobiecości w kobiecie, ale szukaj jej i rozpoznaj ją w sobie, bo jest ona w tobie od zawsze... Ty, kobieto, nie szukaj mężczyzny w mężczyźnie, ale raczej zatroszcz się o męską stronę obecną w tobie, ponieważ masz ją od samego początku ... Mężczyzna gardzi tobą, gdy gardzi swą kobiecą stroną...
Istota ludzka jest zarówno mężczyzną, jak i kobietą, a nie jedynie mężczyzną czy kobietą. Nie można określić płci ludzkiej duszy."
W swoich pracach Jung wyjaśnia aspekt męski: „im bardziej męskie jest jego zachowanie zewnętrzne, tym bardziej wymazywane są w nim cechy kobiece, które pojawiają się więc w nieświadomości." Wnioskujemy z tego, że im bardziej kompletny jest człowiek w sobie, tym bardziej wie, jak odnosić się do drugiego, tym bardziej go rozumie i docenia. Nie jesteśmy wtedy razem, aby wypełnić pustkę, ale by wypełnić się pełnią, którą już posiadamy. Nie jesteśmy razem po to, aby być wreszcie kompletnymi dzięki partnerowi, ale po to, by podarować sobie nawzajem indywidualną pełnię: miłość znajduje w nas pełną realizację naszego daru.

34. ABY ZMIERZYĆ SWOJĄ WIELKOŚĆ, MUSISZ ROZPOCZĄĆ Z DOŁU TWOICH CIENI

Św. Augustyn mawiał: „Wznosi się wyżej niż wszyscy, kto zaczyna najniżej ze wszystkich.” Jung podąża za tą myślą w wizji, w której żebrak zaprasza go, by zstąpił do swej nędzy, ponieważ „bez głębi nie ma wysokości”. Każdy, kto patrzy tylko na sukcesy, pochwały, zwycięstwa, wysokie cele, kończy utratą kontaktu z własnym rozumem: „Osoba, która nie potrafi już zejść z własnych wysokości, jest chora.” - kontynuuje Jung - „ Jest męcząca dla siebie i dla innych.” Kto zaczyna od dołu, pozostaje pokorny, pamięta o swym pochodzeniu, wie, że jest niewiarygodny, zna swoje granice, a wznosi się bardziej niż inni nie dlatego, że ich przewyższa, ale właśnie dlatego, że od nikogo nie jest lepszy: pozostaje pokorny, nie wyniosły, nie dumny. „Szczyt jest twoją osobistą górą, która należy do ciebie i tylko do ciebie” - powiedział Jung, określając, że wielkość duszy jest zależna od jej głębokości. Dusza, która tam pozostaje, w głębi, zdobywa spojrzenie wielkości, ale nie wyróżnia się, jest niezauważalna: „Po osiągnięciu najniższego punktu nie odróżniasz się niczym od twych braci.” (Jung, Czerwona księga). Z tą świadomością rodzi się przepływ życia, stawanie się, nie masz już przed sobą przeszkód, ponieważ to ty jesteś tym, który stawiając siebie na pierwszym miejscu, piętrzy przed sobą utrudnienia w ujrzeniu wyższej wizji głębi, w której powstaje życie.

35. BEZ ŚMIERCI BYM UMARŁ

Życie i śmierć muszą być zrównoważone w swym istnieniu ... Sztuka życia jest przeżywaniem tego, co słuszne i zezwoleniem na śmierć temu, co jest niesprawiedliwe ... to, co dzieje się w tajnej godzinie południowej życia, jest odwróceniem przypowieści, jest narodzinami śmierci ... Nie chcieć żyć i nie chcieć umrzeć jest tym samym... (Dusza i śmierć - Jung) ...

Ludzie dzisiejszych czasòw potrzebują dużej dozy śmierci, ponieważ żyje w nich zbyt wiele rzeczy niesprawiedliwych, a zbyt wiele rzeczy prawych w nich umiera. Dobre jest to, co utrzymuje równowagę, złe to, co ją mąci. Ale kiedy raz równowaga zostanie osiągnięta, to, co utrzymuje równowagę, jest złe, a dobre jest to, co ją mąci. Równowaga to jednocześnie życie i śmierć, ponieważ potrzebna jest pełnia życia, równowaga ze śmiercią. Jeśli przyjmuję śmierć, moje drzewo staje się zielone, ponieważ umieranie wzmaga życie ... Nasze życie potrzebuje śmierci!

36. VADE RETRO SATANAS

W rozdziale VII "Czerwonej księgi" (Pozostałości Starożytnych Świątyń) Jung oferuje nam w jednej ze swoich licznych wizji majestatyczny dialog ze swymi dwoma wewnętrznymi wymiarami: Ammoniuszem, Pustelnikiem, świętym, naszym potencjałem, który wspólnie poszukuje prawdy z Czerwonym Rycerzem, Szatanem, czyli tym wymiarem, który zawsze naraża nas na niebezpieczeństwo, który publicznie pierze nasze brudy, który mówi nam niewygodne prawdy, te, których nie chcemy słyszeć, a więc te, w ktòre nawet nie wierzymy - nie oznacza to, że są kłamstwami... Dlatego „pomimo twojej obłudnej powagi wywołałeś we mnie niepokojące wrażenie, że nie masz zasad moralnych. Ta twoja cholerna chrześcijańska poza ...” - tak oto Pustelnik wypełnia swoją samotność ludźmi i staje się głową wspólnoty, fałszywym czcicielem ubóstwa, wspòlnoty, która staje się bogatą ideologią, fałszywym intelektualizmem; Pustelnik myli prawdę z dialektyką i dobrą rozmową jak polityk lub fałszywy adulator. Bóg jest tylko pretekstem do wiary w to, że jest się wiernym i dobrym.
To wtedy Czerwony Rycerz próbuje ostrzec Pustelnika mòwiąc: „Zamilcz, szalony stary człowieku, gdyby nie ja, stałbyś się prawdziwą świnią. Kiedy mnie zobaczyłeś, odzyskałeś w końcu kontrolę nad samym sobą, przekląłeś picie i kobiety i powròciłeś do klasztoru."
Są to nasze dwa schizoidalne wymiary, które nie akceptują się nawzajem, dlatego Jung zapytuje:
„- Ale czemu razem jeździcie po kraju, skoro nie jesteście przyjaciółmi i nie jesteście razem szczęśliwi?
Pustelnik odpowiedział:
- Còż możemy poradzić? Potrzebujemy również Szatana, w przeciwnym razie nie mamy nic, co mogłoby wzbudzić szacunek u ludzi.”
A Czerwony dodał:
- A dla mnie konieczne jest zawarcie sojuszu z klerem, w przeciwnym razie stracę klientów.
Jung:
- Więc połączyły was życiowe potrzeby! Zawrzyjcie pokój i spróbujcie się dogadać.
Odpowiedzieli zgodnie:
- Nigdy nie odniesiemy sukcesu…
- Och, rozumiem, to wina systemu. Wolałbyś raczej zniknąć... - podsumował Jung z nutką ironii… "

Wina systemu? Ale którego? Polityki i religii, nauki i fałszywej duchowości; głód i konieczność.
Z „Vade retro satana” (odejdź Szatanie) przechodzi się do „Vide retro admirator” (patrz mi na siedzenie, admiratorze).

37. WALKA MIĘDZY DUCHEM I NATURĄ

Jung opisuje w raniący sposób dychotomię, w której żyjemy - między czuciem się człowiekiem stworzonym z ziemi a istotą duchową stworzoną z powietrza, tak jakby część duchowa nie była częścią natury. Jesteśmy duchami, które przeżywają doświadczenie materialne, czy też jesteśmy materią, która przeżywa doświadczenie duchowe?
Jung przeżywa walkę między Diabłem a Pustelnikiem, dwoma wewnętrznymi ludzkimi wymiarami: „na pozòr mi się wymykali, ale w tajemnicy grali w tę samą grę… i kiedy walczyłem z Bogiem, Diabeł był gotowy mnie powitać... Nie żyłem, ale byłem wleczony, niewolnik moich własnych ideałów... Ale moje ideały mogą być również jak moje psy, które mi nie przeszkadzają, gdy szczekają"...
Zapytalibyśmy Junga: a co na to twoi sąsiedzi? Często mówimy o innych: nie obchodzi nas co myślą!... Ale tak naprawdę społeczeństwo często zmusza nas do przyjęcia ideałów, takich jak kolory w kameleonie, i tutaj Jung kontynuuje:
„Moja skóra kameleona drży. Naciskają na mnie i chcą nadać mi kolor. Ale to nigdy nie powinno się wydarzyć. Ani dobro, ani zło nie będą już moimi panami… Życie jak człowiek wydaje się wyczynem niemożliwym. Możesz żyć, dopóki nie będziesz świadomy siebie; ale kiedy zdobędziesz samoświadomość, będziesz chodzić od jednego grobu do drugiego. Wszystkie twoje odrodzenia mogą cię ostatecznie zepsuć.”
(Pozostałości Starożytnych Świątyń, rozdział VII)




38. JASNOŚĆ CIENI

„To, co odrzucam, przyjmuję w sobie, nie zdając sobie z tego sprawy.
To, co akceptuję, kończy w znanej mi części mojej duszy;
to, czego odmawiam, odchodzi w tę część mojej duszy, której nie znam.
To, co akceptuję, sam czynię,
to, co odrzucam, zostanie mi uczynione.”

Red Book, First Day, Rozdz. VIII



39. JEST TYLKO JEDEN SPOSÓB NA NAŚLADOWANIE CHRYSTUSA ...

ODSUNĄĆ SIĘ OD NIEGO NIE TRACĄC GO Z OCZU

Każda istota ludzka jest wyjątkowa, jesteśmy powołani do życia, dlatego nie wolno nam naśladować nikogo innego, bo nigdy nie będziemy sobą. Jung prawidłowo interpretuje słowa Chrystusa, ktòry prosi nas, abyśmy byli doskonali jak On sam; Jung ostrzega, że Chrystus nie prosi nas, abyśmy Go naśladowali, ale byśmy robili dokładnie tak, jak On: nikogo nie naśladowali, ale byli tylko sobą. „Jeśli podążam za Chrystusem, zawsze jest On przede mną i nigdy nie mogę osiągnąć celu poza Nim: ale tak czyniąc, wychodzę poza siebie. Jeśli chcę naprawdę zrozumieć Chrystusa, muszę zrozumieć, że Chrystus tak naprawdę żył tylko swoim własnym życiem i nikogo nie naśladował. Nie skopiował żadnego modelu."
Często zaczynamy naszą drogę w niezwykle niekorzystnej sytuacji: jeśli stawiamy sobie za wzór świętego lub Boga, na samym starcie ponieśliśmy porażkę, już na początku jesteśmy przegrani. Jak możemy zbudować świętą rodzinę, wzorując się na Maryi, która jest świętą i dziewicą (bez płci), na czystym (nieobecnym) Józefie i na Dzieciątku Jezus, który jest cudownym Bogiem? Nie stworzymy nic poza neurotyczną rodziną, niezwykle sztywną, przypominającą sztuczny kwiat - piękny, ale pozbawiony zapachu, zabalsamowany, nieludzki. Jung podsumowuje: „Jeśli więc naprawdę zamierzam naśladować Chrystusa, to nie będę naśladować ani kopiować nikogo, ale pójdę własną drogą, nawet nie określając siebie jako chrześcijanina.”

(Czerwona Księga, Rozdz. XIV Boskie szaleństwo)

40. GŁĘBOKI WIERZCHOŁEK

Jung opowiada o tym jak szaleństwo albo zwyciężamy i staje się wòwczas naszym rozumem, albo szaleństwo zwycięża nas. Opisuje jak sam wykorzystał własne szaleństwo do zbudowania swojego życia wewnętrznego, wieży głębokiej i osadzonej w głębinach ludzkiej psychiki lub duszy:
„Postawiłem stopę na nowej ziemi. Moja wieża jest zbudowana ze stali, cała w jednym kawałku. Diabeł został wykuty i osadzony w fundamentach...”... Zatrzymajmy się tu na chwilę...
Wielu  z nas uważa, że ​​nasze najbardziej solidne fundamenta to dobro, cnoty, dobre intencje... to nie tak... Najbardziej solidnymi fundamentami jest świadomość naszych ograniczeń, naszych wad, naszych niepowodzeń, naszego najbardziej okrutnego doświadczenia, a zatem Diabeł. Jung kontynuuje:
„... Cabiri zbudowali tę wieżę, a na szczycie ci sami budowniczowie zostali ścięci mieczem na znak poświęcenia...”. Cabiri byli grupą enigmatycznych bogów podziemnego świata, ukrytymi siłami, goblinami, które pracują pod ziemią, to znaczy sublimacyjnie; są jak krasnoludki dla Królewny Śnieżki, wydobywają cenne klejnoty, siły ducha i woli z kopalni naszej nieświadomości, jak same mówią Jungowi w jego wizji: „Czynimy powoli i z prostotą to, co na próżno starasz się robić na swòj ludzki sposób. Doprowadzamy do końca to, co dla ciebie jest niemożliwe.”
Wszystkie te krasnoludki reprezentują nagłą i tymczasową inwazję małych nieświadomych impulsów o charakterze uczuciowym, emocjonalnym lub intelektualnym. Ofiara na górze jest rozumem, miecz jest symbolem myśli, prawdy, oświeconego i świadomego rozumowania, które odnajduje Absolut. Kiedy jesteśmy gotowi zaakceptować i zrozumieć tę naturę, jesteśmy na szczycie wieży, nie przewraca nam się w głowach, wyczuwamy nad sobą rację, ktòra gòruje:
„Jak wieża góruje nad szczytem góry, na której się wznosi, tak ja znajduję się nad moim mózgiem, skąd pochodzę."
Tutaj stajemy się pokorni, ponieważ wiemy, że prawda nie jest nasza, ale to my należymy do Prawdy. Jung kontynuuje:
„... niewielu rozumie moją wieżę... Nikt nie wejdzie na jej gładkie ściany, nikt nie spocznie na jej ostrym dachu.”
Tak reagują Mędrcy: można ich krytykować, a wszystko to, co do nich mówimy, nigdy się ich nie ima, nie myślą o daremności tego świata, na ich ostrych dachach (bystrych umysłach) nie osiedla się ludzka frywolność. Jung pisze jak można poznać duszę tego kalibru:
„Tylko ten, kto znajdzie ukryte wejście na górę i wspina się po meandrach swych wnętrzności, może dotrzeć do wieży i osiągnąć wspaniałość tych, którzy kontemplują i żyją swoimi tylko siłami”; człowiek wchodzi na nią tylko z dołu, z głębin serca.

Jung - "Red Book", Rozdz. XXI The Magician

41. RADOWAĆ SIĘ DLA RADOŚCI, DLA NICZEGO WIĘCEJ

Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że wymieniamy środki na cele, ryzykując utratę z oczu właśnie celu, czyniąc proste środki absolutnymi. Przykłady: łowca, który nie kocha zdobyczy, ale po prostu polowanie, mężczyzna, który nie kocha kobiety, ale po prostu kocha swoje bycie kochankiem (więc kocha siebie poprzez to, co ona robi, by czuł się wspaniale). W ten sposób nie kochamy samego życia, ale te małe rzeczy, które sprawiają, że czujemy się żywi, gdy tak naprawdę żyjemy jak martwi wewnątrz. Gdy Jung "rozmawiał" w swej książce (Czerwona Księga) ze Śmiercią, ona powiedziała: „Radości nie można ani tworzyć, ani szukać, przychodzi, kiedy musi nadejść. Prawdziwa radość jest prosta i przychodzi i istnieje sama z siebie i nie jest poszukiwana tu czy tam. Radości nie można przygotować, bo istnieje sama lub w ogóle nie istnieje. Musisz tylko wypełnić twoje zadanie, nic więcej. Radość przychodzi wraz ze spełnieniem, a nie z pragnieniem.”

42. NIEBEZPIECZEŃSTWO REFLEKSJI

Słowo "refleksja" (riflettere - odzwierciedlać) oznacza, że ​​zwijamy się w sobie, bo w myślach odzwierciedlamy się, więc nasze Ego jest już zwinięte i popycha nas do przeżywania, wsysając wszystko w siebie; a więc refleksja jest niebezpieczna, medytowanie może być niebezpieczeństwem. Spójrzmy na tych, którzy żyją tylko książkami i teoriami, nie wcielając ich w życie, a nawet na tych, którzy żyją tylko przed komputerem, w internecie, w swoim wirtualnym świecie, nie doświadczając prawdziwego życia - są odbiciem samych siebie, stają się światem mentalnym, wirtualnym, fantasmagorycznym.
Refleksja przydaje się tylko po to, aby nabrać rozpędu, zobaczyć, w którą stronę skierować strzałę, ale trzeba ją później wystrzelić. Jung w Czerwonej Księdze jest konkretny, mówi: „Jeśli myśl prowadzi do tego, co jest niepojęte, to czas wrócić do prostego życia. To, czego nie rozwiązuje myśl, rozwiązuje życie”. W rzeczywistości... jeśli raczymy ubrudzić sobie ręce, ziemia nauczy nas tego, czego niebo nie umie nam wyjaśnić. Czego nie potrafimy wytłumaczyć naszemu dziecku, nauczy go życie swoimi ciosami i rozczarowaniami, bo w przeciwnym razie pozostanie w sfrustrowanym świecie swojej iluzji. Niestety nasz obecny świat, który żyje obrazami, ekranami, filmami, skłania się do oderwania nas od rzeczywistości, skłania nas do życia w abstrakcyjnej idei odzwierciedlanej przez naszą wyobraźnię.

43. ŚWIAT CHRZEŚCIJAŃSKI BEZ CHRYSTUSA
 
Ci, którzy walczą dziś z chrześcijaństwem (nauka, ateizm, materializm, kapitalizm, konsumpcjonizm) nie zdają sobie sprawy z tego, że w gruncie rzeczy walczą o ideał, który jest jednakowo chrześcijański: pokój dla wszystkich, przedłużenie życia, te same prawa dla wszystkich, wiara w lepszy świat, dobrobyt, prawo do życia itd. To chrześcijańskie zasady. Jung wskazuje na to chrześcijańskie potępienie, kiedy mówi: „Z chrześcijaństwem nie skończyliśmy przez proste odłożenie go na bok. Wydaje mi się, że pozostało z niego więcej, niż możemy zobaczyć. Walczyliśmy z Chrystusem, odrzuciliśmy Go i poczuliśmy się zwycięzcami. Ale pozostał w nas i ujarzmił nas. Możesz opuścić Chrystusa, ale On nie opuści ciebie. Twoja chęć pozbycia się Go jest iluzją. Chrystus jest Drogą. Z pewnością możesz robić objazdy, ale wtedy ty nie jesteś już w Drodze i gubisz się, więc kończysz na krzyżu. Droga Chrystusa kończy się na krzyżu. Dlatego z Nim w nas samych jesteśmy ukrzyżowani. Razem z Nim oczekujemy naszego zmartwychwstania aż do śmierci."

44. KSIĘGA SKANDALICZNA DLA NAUKI

Na Wschodzie osoby, które mają wewnętrzne rozdwojenie z powodu przeciążenia energią uwalnianą podczas praktyk duchowych, nazywane są „odurzonymi przez Boga”, ale ponieważ żyją w kontekście mitologicznym i duchowym, energia ta jest zwarta i może podążać własnym torem, dlatego nie dochodzi do kryzysu duchowego. Z kolei na Zachodzie osoba, która przeżywa tego typu doświadczenia, jest od razu diagnozowana jako psychotyczna i przepisywane są jej na tej podstawie leki (jest wariatem).
Jung w Czerwonej Księdze pozwala nam postrzegać te wizje jako kontakt, który powstaje z nadmiaru światła, co prowadzi do utraty kontaktu z rzeczywistością (tak jak ma to miejsce w przypadku alkoholu i narkotyków), ale jest przetwarzany przez medytację i ponowne odczytywane symboli i opowieści, tak jak na Wschodzie poprzez obrzędy, pozwalając nam doświadczać bez przygniecenia ich ciężarem, a raczej czerpiąc korzyści z ich siły. W naszej kulturze, charakteryzującej się kultem Ego, większość wschodnich praktyk nie znajduje natychmiastowego zastosowania, ponieważ nie odpowiadają one zachodniej postawie psychologicznej skoncentrowanej na osobowości. Jung każe nam uczestniczyć w jego „nocnym przejściu”, w walce jego ducha o uwolnienie się z więzienia konwencjonalnych struktur mentalnych. Dlatego pewna doza samotności i pewna doza izolacji są niezbędnymi warunkami życia dla dobrego samopoczucia naszego i innych. W przeciwnym razie nie można być wystarczająco sobą.

45. ŚWIATŁO I CIEŃ (podsumowanie Czerwonej Księgi)

Czerwona Księga to wyimaginowana podróż wśròd demonòw psychiki. Jung po tym, jak oderwał się od Freuda, został porzucony przez wszystkich w swym naukowym świecie i w tej samotności zaczął analizować siebie w poszukiwaniu swojej duszy, o której sądził, że została utracona. Patrząc w głąb siebie, Jung odkrył świat złożony z przeciwieństw:

skuteczne i nieskuteczne,
pełnia i pustka,
żywe i umarłe,
różne i identyczne,
światło i ciemność,
duchowa siła i materia,
czas i przestrzeń,
dobro i zło,
brzydota i piękno,
jeden i wiele itd..

Aby przeanalizować ten świat, przechodzi przez to, co nazywa swoim średniowieczem, swoim piekłem. Po zbadaniu swojego podziemnego świata i rozwinięciu opieki nad swoim wewnętrznym Diabłem, który pozwolił mu spojrzeć z innego punktu widzenia oraz na wyjście z jego wyjątkowości, Jung rozumie, że to, co jest w środku, jest również na zewnątrz. W ten sposób Jung wydobywa to, co było w środku, następnie poprzez swoje wewnętrzne ograniczenia realizuje nieograniczoną wizję świata zewnętrznego. Jest to cykl podwójnego świata (Yin-Yang), który doprowadza do końca przeżywając swoją integralność w rozpadzie świata, jego pokój wewnętrzny w zewnętrznym świecie, który żyje walką.


46. KONIEC BEZ KOŃCA

Czerwona Księga to niedokończone dzieło, na kilku stronach napisane przez 85-letniego Junga w 1959 roku, i w którym wyjaśnia, że ​​przerwał pisanie Czerwonej Księgi wiele lat wcześniej, rozpoczynając jednocześnie studia nad alchemią: „Pracowałem nad tą książką od szesnastu lat. Odciągnęło mnie od niej spotkanie z alchemią w 1930 roku. Początek końca nadszedł w 1928 roku, kiedy Wilhelm przesłał mi tekst traktatu alchemicznego "Złoty Kwiat" "... Tak zamyka Czerwoną Księgę lub jeszcze lepiej... pozostawia ją otwartą dla innych wyimaginowanych podróży, które każdy czytelnik może odbyć na własną rękę, tak jak zaleca sama Księga...




«Nikt nie ma mojego Boga,
ale mój Bóg ma wszystkich, również mnie.»

Jung - Czerwona Księga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz