Przywary


Proponujemy bardzo proste, łatwe i bardzo przydatne do medytacji i samopoznania ćwiczenie. Przede wszystkim nie ma sensu oszukiwać. Oszukiwanie siebie jest śmieszne. Tak więc dynamika ćwiczenia polega na wypisaniu 7 grzechów głównych w kolumnie, ale UWAGA: z pamięci! Często o nich zapominamy. Jeśli zajrzymy do katechizmu, by je sobie przypomnieć, zabawa jest zrujnowana. Musimy je napisać w kolejności i tylko te, które pamiętamy spontanicznie...
Po napisaniu listy (nie wcześniej i nie teraz!, bo w ten sposòb sami siebie ponownie oszukujemy), przeczytajmy poniższy WNIOSEK.

WNIOSEK:
Grzechy, których nie pamiętamy lub te, które napisaliśmy jako ostatnie, to te, które najbardziej są w nas zakorzenione i nad którymi musimy najstaranniej popracować.


POCHODZENIE GRZECHÓW GŁÓWNYCH 

Siedem grzechów głównych opiera się na liście opracowanej w IV wieku naszej ery przez mnicha, prekursora ruchu pustelników, Evagrius Pontico (Ewagriusz z Pontu). Ewagrius odwołuje się jednak do koncepcji platońskiej, która identyfikuje w duszy ludzkiej trzy władze (rozsądek (stgr. logos, czyli umysł), pożądliwość (pasja), popędliwość (stgr. pathos, czyli emocje).), z których wypływają wszystkie nasze działania  w postaci namiętności, rozumianych w szerszym znaczeniu tego słowa, a więc słowa, myśli, pragnienia, emocje, instynkty. Kiedy te trzy zdolności działają w synergii, człowiek jest ze sobą zharmonizowany, w przeciwnym razie staje się ofiarą namiętności.
Ewagrius skupia się w szczególności na Ośmiu Myślach Zła i wymienia je w następującej kolejności: Obżarstwo, Pożądanie, Miłość do pieniędzy, Smutek, Gniew, Lenistwo, Próżność i Duma. W roku 590 ne papież Grzegorz I zrewidował tę listę, zmieniając smutek na lenistwo, próżność na dumę i dodając zazdrość. Wytyczył zatem to, co obecnie znamy jako siedem grzechów głównych: pycha, chciwość, nieczystość, gniew, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, zazdrość i lenistwo.
Ale przed Ewagriusem był Arystoteles...


ILE GRZECHÓW JEST NAPRAWDĘ ?

Grzechów, jak zobaczymy, jest jednak wiele, mnożą się, bo jak w matrioszce, w jednym wibruje drugi i żeby wzmocnić jeden trzeba podżegać jeszcze jeden lub dwa inne.
Już w IV wieku p.n.e. Arystoteles w swojej Etyce Nikomachejskiej systematycznie poszukiwał wad i cnót oraz tego, jak każda energia jest niezrównoważona przez nadmiar lub brak, na przykład: 
- Wstyd neutralny jest instynktem, ale jeśli jest nadmierny, staje się nieśmiałością, jeśli jest niewystarczający, staje się bezwstydem, gdy jest w równowadze, nazywa się skromnością. Tak więc nawet dobra energia lub uzasadniona pasja, jeśli nie jest zrównoważona, staje się wadą. Przykład: Odwaga jest dobrą energią, ale w nadmiarze staje się nieroztropnością lub lekkomyślnością, zaś w braku staje się lekkomyślnością, tchòrzostwem. To tak jak w filozofii Yin-Yang... pasje nie są ani dobre, ani złe; są energiami, instynktami, które tworzymy, aby stać się dobrymi lub złymi w oparciu o siłę lub polaryzację, którą im nadajemy. Kiedy są w równowadze, nazywamy je cnotami, kiedy nie są w równowadze, nazywamy je wadami, przywarami lub grzechami.




Grzech jest jak miłość:
nie ma nic takiego, czego byśmy dla niego nie poświęcili...

- Rémy de Gourmont -

Tradycyjnie znamy je pod nazwą „grzechy”, ale tak naprawdę są to namiętności, energie tak potężne, że w końcu nas dominują i niszczą. Ale każda namiętność karmi się czymś dobrym, pięknym, prawdziwym... takim jak smaczne jedzenie, piękno ciała w seksie, poczucie sprawiedliwości, w którym człowiek potrafi się zagalopować w gniew, dobra posiadane przez innych i których pragniemy dla siebie, poczucie honoru, które broni pychy, miłe otoczenie i spokòj, które leniwy uwielbia dochodząc w tym uwielbieniu do stanu inercji itp.. Zawsze istnieje dobrobyt, dobro i piękno (trzy transcendentalne cechy Bytu: dobrobyt, dobro i piękno). Grzech to nic innego jak labirynt, który sami tworzymy, błędne koło pełne piękna, dobroci, prawdy w formie fałszywie zablokowanych energii. W Drzewie Życia, gdy energie się otwierają, nazywane są Sefirotami, anielskim światłem, podczas gdy w Drzewie Śmierci, gdy się zamykają, nazywane są Quolipotami, demoniczną ciemnością. W grzechach budujemy własne piekło, które nie jest miejscem, ale stanem naszego umysłu uwięzionego przez nasze nieokiełznane namiętności. Wada jest negatywnym ludzkim nawykiem, który popycha jednostkę do zwykle powtarzających się szkodliwych zachowań. 
Arystoteles zidentyfikował tak zwane grzechy główne: gniew, lenistwo, pożądanie, chciwość, obżarstwo, zawiść, pychę.
Ale te 7 przywar ma macki, ktòre rozpościerają swoje korzenie i rozmnażają się w bardzo długim, krętym i odpornym łańcuchu szkodliwych zachowań. Na przykład gniew niesie ze sobą urazę, zemstę, spisek, okrucieństwo i tak dalej. Grzech zawsze generuje inne, które go wzmacniają, tak jak kłamstwo, ktòre - aby się ukryć -generuje kolejne 7 i tak dalej. Z tego powodu, ponieważ kierujemy się strukturą geometryczną i matematyczną, oprócz 7 klasycznych grzechów głównych, rozpoznajemy 3 inne grzechy lub namiętności, podążając za Drzewem Śmierci lub 10-cioma Sefirotami Drzewa Życia, gdy są one zablokowane przez energie lub niezrównoważone namiętności. Podkreślamy te 3 grzechy tak bardzo powszechne, że często uchodzą za cnotę i powòd do chwały: wyniosłość (chełpliwość), duma i poczucie winy.



GRZECH - ETYMOLOGIA

Grzech w Kodeksie Leningradzkim i w Textus Receptus.
Pierwotne znaczenie terminu "grzech" traci swòj sens w tłumaczeniu. Grzech (peccato) od łacińskiego "peccus" wywodzącego się od "pes-pedis" znaczy "stopa" lub "wada stopy", taka jak utykanie. Dlatego często, gdy grzeszymy, mówimy, że upadamy. Jak wiemy, Biblia została pierwotnie napisana w języku hebrajskim (Stary Testament) i greckim (Nowy Testament) i w obu językach grzech wyrażany jest słowem oznaczającym „brak” (חטא - ἁμαρτάνω). Dlatego grzeszyć to czuć, że czegoś brakuje. „Capitale” (Głòwny) pochodzi z łac. „Caput” (Głowa); to część ciała, która kieruje wszystkim, ale jeśli grzeszymy, to znaczy, że brakuje nam również głowy, mózgu. Grzechy są Głòwne, ponieważ stają się bardzo powszechne, tak powszechne, że stają się niebezpiecznie normalne, z czasem nie zdajemy sobie już sprawy, że są złe. Stają się jak pospolity wirus, jak przeziębienie.


PRZYWARY dają więcej przyjemności, niż cnoty.
Nieszczęście wad polega na tym, że okrywają się one beztroską przyjemnością i łatwością, pieszcząc nasze ciemne "ja", przekonując naszą najmniej świadomą i rozwiniętą stronę duszy. Nie zawsze obarczamy winą wady: niektórzy z nas, dzięki swoim wadom, są w stanie wyskrobać trochę życia z dna własnej chudej egzystencji. Nieliczni zdają sobie sprawę z tego, że łatwiej jest wyjść z nałogu, niż utrzymywać go w ryzach... Pozbywając się wad, przywar, nałogòw cierpi się mniej, ale ponieważ niektòrzy ludzie chcą korzystać z nałogòw i wad jak najwięcej się da, nie wiedzą, że pokój duszy można znaleźć jedynie w niezachwianych cnotach. W oświeconej duszy nie istnieje pociąg do wad, tak jak nie ma go nawet wzgledem cnòt - żadna z nich nie uchwyci jej serca; oświecona dusza, będąc panem samej siebie, potrafi zachować właściwą ròwnowagę.


CHCIWOŚĆ

Łacińska etymologia (Avaritia) wywodzi się od AVEO, co oznacza pragnienie czegoś w sposób nieumiarkowany i instynktowny, ale uwaga! ... zwykle uważana jest za skąpstwo w sensie pragnienia jedynie pieniędzy, dóbr, skarbów, a przecież możemy być skąpi także sentymentalnie, emocjonalnie, mentalnie. Na przykład ci, którzy nigdy nie mają dla innych czasu, są skąpi, ci, którzy mówią, że nigdy nie mają cierpliwości, są również skąpi, ci, którzy nigdy nie słuchają,  skąpią swej uwagi. Istnieje też chciwość psychiczna i duchowa, a dotyczy ona tych, którzy nie chcą się oddawać innym, aby dzielić się swoim wewnętrznym bogactwem i z tego powodu ich bogactwo traci moc. Oznacza to ograniczanie się i brak ewolucji.
W starożytności słowo „chciwość” oznaczało także „intensywne pragnienie bogactwa”. W Kabale znajdujemy tę energetyczną siłę zablokowaną w pierwszym Sefirocie poniżej, ponieważ wiąże nas z ziemią, z rzeczami materialnymi, z dobrami, które uważamy za nasze. Sefirot staje się demonem, Naamà, wiąże was z materią; żyjemy wòwczas tylko dla posiadania. W Biblii Mamona była powszechnie personifikowana jako demon chciwości. Żyjemy w świecie, który wielbi bogactwo, nasz Bóg jest nieproporcjonalnie Pieniądzem i dopóki tak będzie, nie nastąpi pierwszy krok do wewnętrznej wolności (Sefirot Maljut). Królestwem pozostanie tylko ten świat, a nigdy królestwo wewnętrznych niebios.


MAMONA. BANKI TO NOWE SANKTUARIA

Termin mamona jest używany w Nowym Testamencie, aby określić zysk i bogactwo materialne na ogół o negatywnych konotacjach, to znaczy gromadzone szybko i nieuczciwie, a także marnowane na luksusy i zbytki. Jezus mówił o tym w ten sposòb: „Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie." (Mt 6;24) 
Uwaga: fałszem jest uważać bogactwo za zło. Wszyscy go pragniemy. Dobrobyt jest dobry. Problem rodzi się, gdy robimy z tego środka cel. Pieniądz staje się wòwczas Bogiem.
Mamona to termin pochodzenia fenickiego. Przywołuje bezpieczeństwo ekonomiczne i sukces ekonomiczny oraz wskazuje na idola, któremu poświęca się wszystko, aby osiągnąć sukces materialny. Tym samym òw sukces ekonomiczny staje się prawdziwym bogiem człowieka. W rzeczywistości wielu z nas „sprzeda duszę diabłu, aby mieć wszystko”. 
Żyjemy jak najbardziej w mentalności chciwości, ponieważ z pieniądzem - Bogiem można mieć wszystko to, co materialne, duchowy Bóg jest bezużyteczny. Ale za pieniądze można kupić seks, nie miłość, lekarstwa, nie zdrowie, łóżko, ale nie wypoczynek i wewnętrzny spokój, dom, ale nie rodzinę. Więc nadal istnieje wymiar duchowy, w którym Mamona nie ma mocy.



CNOTA JEST ZAWSZE POŚRODKU

Środkowa droga, jak powiedzieliby mędrcy, jest tam, gdzie zawsze znajduje się prawda; równowaga podwójnego świata. Namiętności są energiami, a są one niezrównoważone przez nadmiar lub brak. Pieniądz jest dzisiaj najwyższą wartością społeczną, o której człowiek wie, że zamyka w swym ręku moc przetrwania. Posiadanie pieniędzy to rodzaj otuchy i poczucia bezpieczeństwa. Z tego powodu pieniądza nie należy demonizować, jak robi to tendencja spirytualna, ani też nie należy go deifikować, jak robi to nurt konsumpcjonizmu i materialistycznego kapitalizmu. Skrajności są zawsze szkodliwe. Dzisiejszy kult pieniądza wytworzył mentalność napędzaną chciwością. Jest to nadmiar energii poświęcony wyłącznie gromadzeniu dóbr. Kiedy ta energia jest niezrównoważona z powodu braku, wtedy popada się w przeciwny występek: marnotrawstwo, trwonienie, rozrzutność. I oto sprzeczność: podczas gdy bogaci stają się skąpi, biedni marnują to, co mają, chcąc wyglądać jak bogaci. A cnota jest w centrum: hojność, świadomość, że to, co jest zbyteczne, jest tym, czego innym brakuje do życia oraz życie z własnych środków w sposób godny. 
Słowo hojny pochodzi od terminu „generare” (generować), czyli wiedzieć, jak produkować i pomnażać to, co mamy, podczas gdy chciwość popada w iluzję pieniędza: jesteśmy potężni, dopóki je mamy, jeśli je wydamy, to je tracimy, więc „myślmy tylko o sobie". W naszym „utowarowionym” społeczeństwie jesteśmy warci tyle, ile posiadamy, nie przykłada się wagi do tego kim jesteśmy, dlatego pieniądze są wszystkim i jesteśmy kimś, jeśli mamy pieniądze. To dlatego wartości moralne stały się komercyjnymi cenami. Stąd bierze się i fakt, że dziś nawet uczucia, ideały, emocje liczą się tylko wtedy, gdy produkują (jesteś oświecony, napisz książkę i ją sprzedaj), a miłości i przyjaźnie mają czas trwania (o ile się opłacają). To wszystko jest produkowane przez grzech Chciwości.


DYFUZJA CHCIWOŚCI

Chciwość stała się nie tylko wadą lub niezrównoważoną energią, ale także prawdziwą tendencją lub sposobem życia dającym władzę, moc ukazywania się poprzez rzeczy, uwalniania się od egzystencjalnego strachu, ponieważ źródłem chciwości jest strach (strach przed brakiem zasobów, dlatego je gromadzimy). Myśl Pawła z Tarsu ostrzega: „Przywiązanie do pieniędzy jest źródłem wszelkiego zła” (Tm, 6;10). Ale ta materialna tendencja przeniknęła i sferę mentalną oraz emocjonalną, dziś chciwość wpływa na ducha: nie dajemy czasu, nie słuchamy, nie dzielimy się wiedzą o ile nam nie zapłacą, nie mamy dzieci, bo kosztują itp.
Na poziomie ludzkim  każda osoba zawsze dysponuje ogromnym bogactwem. Nie mamy pojęcia o jego ogromie, dopóki nie zaczniemy rozdawać: uśmiechòw, uwagi, dobrego słowa, prawdziwych komplementòw, serdecznych powitań. Istnieje więc ryzyko, że jesteśmy bardziej skąpi, niż myślimy. 
Musimy wiedzieć, że na poziomie duchowym im więcej dajemy, tym bardziej zdajemy sobie sprawę z tego, że coś mamy. Dzisiaj ludzie oszczędzają nie tylko pieniądze, ale także uczucia, marzenia, ideały... Z drugiej strony boimy się też bycia hojnymi pośród tylu chciwych, którzy nas pożerają, ale fakt, że to oni się mylą, nie jest uzasadnionym powodem, by nie żyć naszą cnotą. Tutaj w grę wchodzi oszczędność, czyli wiedza komu dawać oraz ile i jak, zawsze z zachowaniem równowagi, ale nigdy nie przestając być prawdziwymi z tego powodu, że ci inni są fałszywi, głupi i skąpi psychicznie.


CHCIWOŚĆ

To nie tylko skąpstwo. Chciwość to generalnie „niechęć dawania” ani innym, ani sobie. Skąpiec, na przykład, przekonuje, że nie ma czasu, ale ma czas, tylko że po prostu chce go odłożyć na bok. Wierzy, jest przekonany, że czas jest oszczędzany, jeśli nie jest wykorzystany, i że można go wykorzystać później. Podobnie twierdzi, że nie ma pragnień, że nie ma cierpliwości i tak dalej. Życie toczy mu się w tym przekonaniu; zanim umrze, może się zdarzyć, że zda sobie sprawę z błędu, ale niekoniecznie.
ROZPRZESTRZENIENIE CHCIWOŚCI: chciwość jest jedną z tych wad, które nie wydają się tak bardzo rozpowszechnione, choć jest odwrotnie. Życie jest pełne ogromnych bogactw i często nie ma się pojęcia, ile ich jest, dopóki nie zaczyna się ich dawać lub tracić. Problem polega na tym, że nawet my, którzy rozważamy nad chciwością, jesteśmy bardziej skąpi niż myślimy.
KONSEKWENCJE CHCIWOŚCI: skąpiec ma różnego rodzaju obsesje. W tle duszy zawsze istnieje poczucie, że świat jest pełen pokus, od których należy się trzymać z daleka.
JAK Z TEGO WYJŚĆ: sekret polega na zauważeniu jednej rzeczy... im więcej dajemy, tym bardziej zdajemy sobie sprawę, że mamy. I to jest rzecz cudowna.

- Igor Sibaldi -


ZAWIŚĆ

Po korzeniu, królestwie, podstawie (Maljut), którym jest świat materialny (zagrożony przez chciwość), drugim Sefirotem Drzewa Życia jest Yesod (fundamenty) i są to relacje, które mamy z innymi. Demon Gamaliel (Qoelipoth) prowadzi nas do porównywania, do masochistycznej i pokrętnej przyjemności wiary w to, że inni są lepsi od nas i że mają lepsze rzeczy niż nasze. Motorem jest tu obrażona duma (duma jest przeciwieństwem: wiarą w bycie lepszym od innych), więc walka ma na celu pokonanie innych poprzez ich zdyskredytowanie. Nieświadomie podziwiamy innych, ale ponieważ nie potrafimy uznać ich wartości, to nimi gardzimy. Uwaga: z tego demona pochodzi jedna z najgorszych na poziomie sentymentalnym przywar, a jest nią zazdrość. Kolejna walka między przeciwieństwami: podczas gdy zazdrość jest strachem przed utratą czegoś lub kogoś, zawiść jest pragnieniem posiadania czegoś cudzego lub bycia kimś innym. Wszystkie relacje są podkopywane przez truciznę porównania, rywalizacji, wyzwania. Biblijnym demonem jest tu Lewiatan, jeden z najbardziej przerażających demonów, ponieważ jest demonem podwodnym, a to znaczy nieświadomym jak zazdrość i zawiść, trudnym do zobaczenia i wykorzenienia.


Zazdroszczę ci, gdy jesteś zazdrosny, bardziej niż ja...

Zwykle, gdy myślimy o zazdrości, wierzymy, iż jest to gorzkie doświadczenie tego, że inni odnieśli sukces, a my nie, że inni mają coś, czego my nie możemy mieć. A to tylko dobrze widoczne rusztowanie fasady, bo za nim jest gorzej. Jeśli etymologicznie przeanalizujemy słowo zazdrość, odkryjemy zło, które nieświadomie pulsuje w tej energii: słowo pochodzi od IN-VIDERE, czyli: „spoglądać w spojrzenie innych”. Oznacza to, że zazdrosny nie patrzy, nie widzi, nie umie oceniać, używa mózgów innych, myśli tak, jak myślą inni, chce tego, czego chcą inni, nie ma osobowości, nie może sam decydować czego pragnie. Zazdrość oznacza „niemożność samodzielnego spojrzenia na rzeczywistość”. Dlatego prawie niemożliwe jest pokazanie zazdrosnej osobie, że nie widzi.


Zawiść...

Wiele osób, nie mając pomysłu na to co zrobić ze swoim życiem, poświęca się niszczeniu życia innych. Zazdrość rodzi się z wielkiego braku osobowości, z nieumiejętności bycia sobą, prowadzącego do nieustannego poròwnywania się z innymi: czy inni żyją lepiej niż ja? mają ładniejszy dom niż mòj? przystojniejszego partnera? więcej ode mnie urody? modniejsze ubrania?....?... i tak w nieskończoność. Zazdrość zżera myśli jak rdza żelazo: osoba zazdrosna cierpi na kompleks niższości i nie znajduje innych sposobòw na przetrwanie poza patrzeniem na innych z wyżyn własnych zatrutych iluzji.
Wiedz, że jeśli ktoś ci zazdrości, to dlatego, że nieświadomie cię podziwia. Kto krytykuje cię bez miłości (czyli w sposób niszczący), robi to dlatego, że chciałby cię pokochać, ale nie ma na to siły: w jego własnych oczach jesteś od niego lepszy, więc nie może tego "przełknąć". Kto cię kocha, jest zadowolony, że jesteś dobry, przystojny, mądry, bogaty, nie porównuje się z tobą, ponieważ ròwnież potrafi być sobą i to mu wystarczy. Zazdrość jest namiętnością nieśmiałą i wstydliwą, nie mającą odwagi do jawnego wyjścia na światło dzienne, ponieważ zazdrość jest zawoalowaną nienawiścią, ktòra pragnie się ukryć sama przed sobą. To dlatego tak często zazdrośni udają, że nas doceniają, posyłając nam fałszywe uśmiechy dla własnej wygody. Zawiść jest religią przeciętnych: pragnieniem uzyskania pochwały od innych bez żadnej zasługi.


Zawiść - ETYMOLOGIA

Słowo "zawiść" (z łaciny - spoglądać przeciw, z wrogością, ponuro i ze złą intencją) to stan umysłu (duszy) objawiający się ambiwalentną chęcia posiadania tego, co mają inni lub "cichym" życzeniem, aby inni stracili to, co posiadają. Zazdrosna osoba zawsze widzi w innych rywali, a uczucie to rodzi się z braku poczucia własnej wartości i głębokiego poczucia własnej niższości, prowadzącej do niedoceniania innych, aby poczuć się z nimi na ròwni, albo jeszcze lepiej - sprawić, że to inni poczują się na jej niskim poziomie. Kiedy zazdrość staje się patologiczna jest niebezpieczna: zazdrosny nie może znaleźć innego sposobu na to, by prześcignąć innych, niż ich wyeliminowanie; nie wie jak pracować nad własną jakością, więc zabija zalety innych, by nie mieć konkurentów.


Zawiść...

Jeśli ktoś chce cię przygnębić, zasmucić...
nie słuchaj, nie przywiązuj do tego uwagi;
świadczy to bowiem o tym, że
widzi cię ponad sobą. Ale nie bądź też wyniosły,
nie pomogłoby to w niczym, bo to twoje milczenie, wyrozumiałość, dyskrecja i opanowanie są najlepszym dowodem twojej wielkiej osobowości.
Zazdrosny także posiada dobre cechy, które mogą być docenione, ale sam nie uważa ich za wystarczające, więc czuje się niekompetentny. Aby pomóc komuś w walce z zazdrością, należy doceniać go za to, co w nim dobre, by mògł odbudować poczucie własnej wartości, co pomoże mu przestać patrzyć na ciebie jak na rywala.
Korzenie zawiści odnajdujemy w innych nałogach, takich jak chciwość. Nie zapominajmy nigdy, że wady są często ze sobą powiązane i promują jedna drugą, zawsze łączą się w łańcuchy.


ZAWIŚĆ RODZI SIĘ Z NIEWIEDZY KIM JESTEŚMY

Żyjemy w społeczeństwie, które tworzy nas i kształci na potencjalnych zazdrośnikòw... dlaczego?
Od dziecka żyjemy w atmosferze porównania: inni są dla nas tylko metrem do pomiaru siebie: kto jest piękniejszy, silniejszy, bardziej inteligentny... W szkole oceny, niestety, służą bardziej zwiększeniu tej chciwości ego niż ocenie osobistej wiedzy. W naszym zewnętrznym świecie jesteśmy zmuszani do homologacji zgodnie z normą: posiadanie takiej a nie innej willi, takiej a nie innej pracy, takich a nie innych kobiet, takiej a nie innej wielkości piersi, tego rodzaju samochodòw, tak wysokiego konta w banku itd. ... A wynik? Ślepa walka i zazdrość wobec tych, którzy zbliżają się do idealnych modeli, ale z kolei i oni zazdrośni będą o tych, którzy są wyżej, ponieważ zawsze ktoś będzie "ponad" nami, a  trawa sąsiada jest zawsze zieleńsza od naszej! Porównywanie siebie do innych jest bardzo głupią postawą: każda osoba jest wyjątkowa i nieporównywalna. Kiedy dojdziemy do tego zrozumienia, zazdrość znika. Jesteś sobą: nikt nigdy nie był taki sam jak ty i nikt nigdy nie będzie. I nie musisz być taki sam jak ktoś inny. Boskość tworzy tylko oryginały, nie wierzy w kserokopie.
Z powodu zazdrości stajemy się fałszywi, zaczynamy udawać. Zaczynamy wymagać, by mieć to, co mają inni; zaczynamy udawać, że mamy to, czego mieć nie możemy, co wręcz do nas nie pasuje. Stajemy się coraz bardziej fałszywi. Kiedy naśladujemy innych, kiedy konkurujemy z innymi, co jeszcze możemy zrobić? Jeśli ktoś ma coś, czego nie mamy, a nie mamy ròwnież naturalnych zdolności czy możliwości do posiadania obiektu naszej zawiści, może ona zmusić nas do kradzieży tego, co mają inni, do niszczenia rzeczy należących do innych, a w najgorszych przypadkach do usuwania z drogi naszych "konkurentòw" (przykładowa macocha Śnieżki). Zazdrość jest córką zawiści i nienawiści, zło wytwarza zło, jest łańcuchem, ktòry musimy przełamać; zazdrosny człowiek żyje we własnoręcznie stworzonym piekle.
Przestańmy porównywać siebie z innymi, a zazdrość zniknie wraz ze złością i kłamstwem. Ale możemy przestać porównywać tylko wtedy, gdy zaczniemy kultywować swoje wewnętrzne skarby; nie ma innej drogi. Dorośnijmy, dojrzyjmy, stańmy się OSOBAMI AUTENTYCZNYMI.


CNOTA ZAWSZE JEST POŚRODKU

Przestrzegamy prawa podwójnej równowagi Yin Yang, aby oceniać i przeanalizować każdy występek. Więc jeśli zazdrość, jak powiedzieliśmy, jest „in-vider”, czyli widzeniem tego, co widzą inni, jest to nadmiar uwagi, jaki poświęcamy innym nie mając dla nas samych właściwej samooceny. Poświęcamy się docenianiu lub niedocenianiu innych. Brak równowagi spowodowany brakiem rodzi obojętność i tę obojętność też trzeba przeanalizować, ponieważ istnieją jej dwa rodzaje. 
Równowaga jest osiągana wtedy, gdy energia uwagi jest we właściwej mierze, więc spojrzenie zaczyna się od nas w kierunku drugiego, podczas gdy zazdrosny żyje w tym, co robi drugi, co drugi ma, co drugi myśli; zawsze zaczyna od drugiego do siebie, dlatego zazdrosna osoba tego nie zauważa, ale chciałaby być w centrum uwagi innych, więc zwraca na siebie uwagę krytyką, pogardą, nienawiścią itp. W centrum znajduje się podziw, patrzenie na przeciwne, podczas gdy zazdrość jest „w-widzeniem”, aby zobaczyć to, co widzi drugi. 
Podziwiać znaczy celować od wewnątrz. W istocie rzeczy jest to wizualna empatia, stąd to poczucie cudu u tych, którzy potrafią podziwiać. Kto podziwia, ma czyste spojrzenie, widzi rzeczy i ludzi w ich pięknie i to go wypełnia. Nie chce posiadać, jest już pełen samym spojrzeniem. Innymi słowy, nie posiada, ale pozwala się posiąść pięknu innych. To typowe spojrzenie rodzica lub prawdziwego kochanka. Aby więc walczyć z zazdrością, potrzebujemy zdrowego i głębokiego podziwu dla rzeczywistości, zaczynając od spojrzenia na siebie z tej perspektywy piękna.


OBOJĘTNOŚĆ CZY UWAGA POŚREDNIA?

Istnieją dwa rodzaje obojętności (przyczyn jest tak nieskończenie wiele jak wielu jest ludzi; dla większej precyzji podążam za regułą Yin-Yang, więc ograniczam się do dwóch skrajności, wszystkie inne przyczyny zbiegają się w tych dwóch korzeniach).
Najczęstszym  rodzajem obojętności jest ta wystudiowana, celowa: chce się być obojętnym w celu zranienia tych, na których w rzeczywistości skupia się nasza uwaga; więc nie jesteśmy obojętni, zachowujemy się tak, aby pośrednio przyciągnąć uwagę - jest to sposób na to, by stać się kochanym lub przyciągnąć uwagę, lub zemścić się za porażkę ... Jest to postawa kogoś, kto cierpi na kompleks niższości i chce zastąpić go pozorami wyższości; w rzeczywistości ten przypadek obojętności ukazuje pragnienie bycia zauważonym i jest niczego nie podejrzewającą porażką.
Dojrzały człowiek nigdy nie jest obojętny, ale wie jak zwrócić uwagę zaròwno na tych, którzy go o to proszą, chociaż na nią nie zasługują, jak i na tych, którzy nie zasługują na uwagę, o ile widzi, że tak naprawdę tego potrzebują. Oto drugi rodzaj obojętności: prawdziwa, która nie jest w rzeczywistości obojętnością, ale zapomnieniem lub brakiem skupienia uwagi na czymś lub na kimś kto nie wydaje nam się zajmujący, więc obojętność ta nie charakteryzuje się przekorą, jest postawą spontaniczną, szczerą i pozbawioną złośliwości.
Pamiętajmy: jeśli podajemy tysiące powodów, dla których jesteśmy obojętni względem danej osoby, tak naprawdę poświęcamy jej wiele z naszego czasu, myśli i uwagi.


Zazdrość to uczucie, które przychodzi w momencie, w którym przeżywamy jakąś porażkę i chcemy ją ukryć krytykując tych, którzy mieli takie możliwości, jakich nam odmòwiono. W rzeczywistości osoby te mają niewiele lub nic wspòlnego z naszą zazdrością. Nie zawsze mogą podzielić się z nami ich szczęściem. 
Jesteśmy w stanie osiągnąć akceptację tego bogactwa wiedzy, że jako ludzie jesteśmy wszyscy równi i wewnętrznie wszyscy mamy taką samą szansę na bycie lepszymi. Na tym wyższym poziomie zazdrość nie tylko już nie istnieje, ale i nie wyzwala w nas poczucia wyższości, ponieważ nie odczuwamy zazdrości, nie czerpiemy z tej świadomości żadnej satysfakcji.


Zazdrość to najszczersza forma podziwu.

- O. Wilde -


Czasami zazdrości nie wywołują twoje pieniądze, samochód czy rzeczy, które masz, ponieważ może się zdarzyć, że osoba zazdrosna ma to wszystko lub znacznie więcej. To, co powoduje zazdrość, to twoja esencja, twoja energia, to co robisz dobrze, a on nie, to sukces na łonie rodziny, to twoje talenty, twoja aura, twoje relacje ... sposób, w jaki zarządzasz wartościami w twoim całym życiu, to te rzeczy, które sprawiają, że lśnisz i nikt nie może cię zgasić. To właśnie zabija każdą zazdrosną osobę i nawet nie wyobrażasz sobie, czego by nie zrobiła, by mieć to światło, które pochodzi od twojej istoty i nigdy nie zostanie skopiowane!

- Zazdrośnik Totò! (Antonio de Curtis) -


LEWIATAN

Demon związany z zazdrością to Lewiatan, bestia morska ze Starego Testamentu. Wzmianka o niej znajduje się między innymi w Księdze Hioba: „Czy Lewiatana chwycisz na wędkę lub sznurem wyciągniesz mu język, czy przeciągniesz mu powròz przez nozdrza, a szczękę hakiem przewiercisz?” W rzeczywistości to język jest słabym punktem osoby zazdrosnej i zawistnej: ukazuje nam, że w jej głębi ukryty jest ogromny potwór.

Ta symboliczna postać pokazuje nam, że to, co zazdrosny krytykuje i czego pragnie, jest tylko wierzchołkiem góry lodowej tego, co ukrywa i ignoruje w sobie. I tak oto zazdrość niesie ze sobą inne wielkie wady, a pierwszą jest pogarda i plotkowanie, ponieważ zazdrowsny musi dać sobie upust plotkując o ludziach, którym zazdrości, często tworząc oszczerstwa, które podważają każdy ludzki związek. Oto różne postacie Lewiatana: kto widzi go jako węża, kto jako wieloryba, kto jako smoka… zawsze jest inny, bo zawsze fałszywy.


ROZPRZESTRZENIENIE ZAZDROŚCI

Żyjemy w świecie opartym na kompetencjach, rywalizacji, walce klas, więc to normalne, że jest to świat, który promuje zazdrość jako motor naszych poszukiwań, a postęp i reklama jest jej imperium. W każdej chwili jesteśmy bombardowani wzorami do osiągnięcia, celami do zrealizowania, rzeczami do kupienia, aby być akceptowanym i chcianym. W rzeczy samej, wielu z nas nawet uwielbia zazdrość. Wzbudzanie zazdrości u innych jest dla niektórych nieomal emocjonalnym sportem. Tragiczną konsekwencją tego procesu jest zniewolenie, konformizm, utrata tożsamości, ponieważ ludzie próbują naśladować innych i nigdy nie odkrywają swych osobowości, stąd lęk przed mówieniem, myśleniem, odczuwaniem rzeczy oryginalnych. Kiedy zawiść staje się masową wibracją, sprawia, że ​​jednostki są homologowane, ze standardem życia dyktowanym przez konsumpcjonizm.


Zazdrość jest jak ziarno piasku: małe, a mimo to oślepia.

(przysłowie chińskie)


ZAWIŚĆ

Mówią, że jest to podirytowanie sukcesami innych
lub pragnienie cudzych dòbr. Jest o wiele gorzej.
To pragnienie tego, czego chcą inni,
a nie tego, czego pragniesz ty;
i nienawiść tego, czego nienawidzą inni,
a nie tego, czego nienawidzisz ty.
IN-VIDERE, (łac.)
oznacza: „patrzeć w spojrzenie innych ludzi”
lub nawet: „nie być w stanie patrzeć (samodzielnie)”.
ROZPRZESTRZENIENIE ZAWIŚCI: bardzo wysokie,
z powodu reklamy,
ktòra od urodzenia stawia nam innych jako przykład.
KONSEKWENCJE ZAWIŚCI: zniewolenie,
konformizm, utrata tożsamości,
strach przed mówieniem, myśleniem, odczuwaniem oryginalnych rzeczy.
JAK  Z TEGO WYJŚĆ: najpierw bądź sobą
(to strasznie proste).

- Igor Sibaldi -


PRòŻNOŚĆ

Zło postępuje stopniowo. Podążamy za linfą Drzewa Życia, gdy jest ono zablokowane: po panowaniu (Malkuth) chciwości, jego fundamenty (Yesod) są wykute w zawiści, a teraz rodzi się ukazanie się innym w Chwale (Hod), jak najbardziej na piedestale, stąd próżność. Zawsze wydawało nam się dziwne, że próżność nie znalazła się wśród 7 grzechów głównych (oczywiście jest wiele grzechów destrukcyjnych i trudno je wszystkie zaliczyć do tak ograniczonej liczby). Dziś, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, próżność stała się ryzykiem na poziomie zrozumienie życia wewnętrznego, bo żyjemy w świecie, w którym "pojawianie się" jest ważniejsze niż Bycie. Z tego powodu, gdy sefirot Hod (splendor) zostaje zablokowany, staje się opancerzoną wibracją (Quolipoth) zwaną imieniem demona: Samael. Jego zadaniem jest uwodzenie w celu zniszczenia, typowe dla próżności. W hierarchii demonów zaproponowanej przez ezoteryczną Kabałę, Astaroth stoi na czele duchów nieczystych niepokojących dusze próżnością, która jest fałszywym pięknem; przyjął on imię starożytnego fenickiego bóstwa: Astarte to bogini płodności, erotyki i przepychu (była to babilońska Istar i bogini Wenus dla Grekòw). Przeanalizujemy ten występek bardziej szczegółowo ...


VERTIGO PUSTKI

Termin „próżność” ("vanità") pochodzi od łacińskiego przyrostka vanus, który oznacza „próżny” w tym sensie, że otwieramy coś i nie znajdujemy niczego w środku, pròcz pustki. Przed XIV wiekiem „próżność” nie miała znaczenia narcystycznego, uważana była za daremność. Dziś nabrała poczucia nieuzasadnionego bałwochwalstwa. Gdy określa się ją jako narcyzm, próżność nabiera wybitnie patologicznej konotacji, ponieważ jednostka jest zamknięta wtedy we własnym obrazie. Jest to rodzaj mentalnego autoerotyzmu, poszukiwanie uwielbienia u innych (niejako z pozycji Boga). Ta psychiczna otchłań jest bardziej powszechna niż możemy sobie to wyobrazić; żyjemy przecież w epoce selfie (medialny protagonizm i uwielbienie własnego wizerunku). Wewnętrzna pustka jest magnetyczna. Ludzie próżni przyciągają, więzią, wysysają naszą uwagę, czując się w centrum uwagi, uważają innych za swych satelitòw. Odkrycie ducha próżności przeraża: jest tam tylko pustka, nic, nieskończony pozòr, maski, miraże, emocjonalne halucynacje.


PRÓŻNOŚĆ I PUSTKA
 
Choć jego pierwotne znaczenie w istocie zmieniło się, słowo to pozostaje takie samo, bo próżność to próżnia, daremność, pustka, to obraz, w którym projektujemy wszystkie nasze ograniczenia. Z tego powodu próżny wierzy, że jest najpiękniejszy, najwspanialszy, najbardziej inteligentny, najbardziej wrażliwy itp.... Próżny jest megalomanem. Wszystko to, co słyszy i w co wierzy urasta do rozmiaròw giganta: nawet jeśli zna dwa słowa po angielsku, myśli, że potrafi mówić po angielsku, więc jest nie tylko próżny na poziomie fizycznym, jest także próżny mentalnie, sentymentalnie, psychicznie. Krótko mówiąc, popełnia ten sam błąd co Bóg: stwarza istotę na swój obraz i podobieństwo, ale w rzeczywistości jest niedoskonały, ograniczony, skąpy, daremny i próżny, pozbawiony boskości. Musimy uwolnić się od tej fałszywej boskości, aby walczyć z próżnością.


PRÓŻNOŚĆ JEST NIERZĄDNICĄ EGO

Z próżności człowiek się poddaje i oddaje, puchnie mu pierś i opróżnia się głowa, patrzy na swòj pępek i ignoruje twarze najbliższych. To ludzka słabość, bo lubimy być podziwiani, doceniani, lubimy ogòlny poklask i przyzwolenie, wyrośliśmy na tej absurdalnej akceptacji innych, jakbyśmy nie czuli się godni istnienia, gdy nie mówią nam, że jesteśmy dobrzy, piękni, inteligentny, wspaniali. Jesteśmy bardzo ubodzy psychicznie i tak naprawdę próżność jest grzechem psychicznej słabości. Nierzadko najbardziej próżni ludzie są też głupi, ponieważ opróżniają się, żyją na zewnątrz, poza sobą. 
Jak mówi przysłowie: 
„Nawet jeśli źle o mnie mówisz, po prostu o mnie mów”!!! 
 „Nawet z ławy oskarżonych zawsze przyjemnie jest słuchać o sobie.”(Albert Camus)


Kiedy wita się Próżny, mówi: „Cześć, jak się mam?”
Niezapomniana jest planeta próżności, klejnot refleksji w "Małym Księciu"...


CNOTA JEST ZAWSZE POŚRODKU

Jak zwykle, patrzymy na energie zgodnie z podwójnym prawem Yin-Yang. W centrum znajduje się prostota, która oznacza lekkość, naturalność rzeczy, od łacińskiego singulus, co oznacza „być sobą”, a więc jest w zgodzie z naszym bytem (prostota w rozumowaniu, w ubieraniu się, w mowie, to znaczy: mów, ubieraj się, rozumuj nie naśladując nikogo). Wszystko to, co skomplikowane, oddala się od Bytu ku stworzeniu obrazu, który nie odpowiada byciu sobą i tutaj rodzi się próżność, bycie czymś więcej niż tym, czym się jest i za co się uważamy, jest nadmierną wibracją „Ego”. A gdy tej energii Bytowi brakuje? Popadamy w drugą skrajność: pogarda, niska samoocena, niedocenianie siebie, odmawianie sobie przyjemności życia, aby siebie ukarać; nigdy nie przyjmujemy prezentu, komplementu, uciekamy od tego, kto chce nas poznać, bo czujemy się niegodni (uważajmy, aby nie pomylić tego stanu z pokorą, ponieważ ten występek jest często przedstawiany jako cnota!). Ostatecznie dochodzimy do nienawidzenia samego siebie, powolnego i codziennego samobójstwa psychicznego, manifestacji całkowitego braku miłości i uznania we wczesnych latach dzieciństwa.


DYFUZJA PRÓŻNOŚCI

Nasz świat rozrywki jest więc teatrem uniwersalnym, w którym ludzie kierują się scenariuszem... takim jak moda, pozory, rozsiewanie iluzji, że ma się więcej, konkurencja... Zostaliśmy zarażeni wirusem protagonizmu. Większość z nas stara się zaistnieć. Bycie w centrum uwagi, bycie gwiazdą nawet w małym kręgu przyjaciół, rodziny, kolegów z klasy jest naszym celem. Kròluje konkurencja, aby zobaczyć, kto jest naj... Cała ta sceneria to czysta próżność napędzana pustką i formami lub maskami bez esencji. Ktokolwiek wymyka się temu zbiorowemu szaleństwu, skatalogowany zostaje - oczywiście - jako prostak, frajer, niepoprawny i niemodny, poza systemem, bo osoba niepróżna się nie liczy, nie pojawia, nie popisuje.


POŻĄDANIE

Wyjaśnijmy od razu, że kiedy mówimy o pożądaniu, każdy myśli o nieokiełznanym seksie. A tymczasem słowo to, u swoich początkòw, było znacznie bogatsze i głębsze znaczeniowo. Pochodzi od łacińskiego „luxuria”, co oznacza „obfitość”, ale w sensie przesady. Gdy gladiatorzy łamali kości, mówiono „luxus”, czyli „przemieszczenie, zwichnięcie”, bo luksus był czymś nie na miejscu, czymś „za wiele”. Pożądanie wskazuje zatem na przesadę, na fanatyzm nie tylko seksualnej, ale i materialnej przyjemności. Zazwyczaj ludzie żyjący w luksusie są faktycznie ekstrawaganccy, mają zawyżoną żądzę emocjonalną, pożądliwą chciwość w pragnieniach, gustach i zachciankach. W Kabalistycznym Drzewie Śmierci znajdujemy Sefirot Netzach (zwycięstwo) zablokowany przez Quolipoth czyli demona zwanego A'arab Zaraq, który jest siłą czystego hedonizmu. Sprawia, że ​​widzimy zwycięstwo tylko w przesycie przyjemności. W rzeczywistości wierzymy, że ludzie żyjący w luksusie zwyciężają, a przecież skosztowali tak wiele i nawet wszystkiego w życiu, że nie mają już nadziei i żyją w uścisku nudy, ciągle szukając adrenaliny nowych doświadczeń i coraz bardziej na krawędzi. Jest to przymus i obsesja biblijnego demona zwanego Asmodeuszem.


LUKSUS I POŻĄDANIE

Etymologicznie luksus jest przesadą - kiedy namiętności wymykają się spod kontroli, stają się pożądaniem, jakakolwiek pasja staje się wtedy pożądaniem. Tak więc nawet ci, którzy jedzą aż do zwymiotowania, są żądni jedzenia, skąpiec jest żądny ziemskich dóbr, pijących trawi żądza alkoholu itd.. 
Luxus po łacinie (lujo) mamy wtedy, gdy coś idzie nie tak, jest nie na miejscu i poza kontrolą (zwichnięty bark (spalla lussata) oznacza przemieszczenie, skręcenie). Trauma seksualna w naszym społeczeństwie jest zakrojona na tak szeroką skalę, że całe przemieszczenie pożądania przeszło na seks (dyslokacja, zwichnięcie psychiczne). Luksus to nie dbanie o rzeczy, ale używanie ich aż do ich wyczerpania, marnowanie ich. Tak samo dzieje się z ciałem... Pożądanie, będąc nadmiarem, prowadzi osobę do nie dbania o przedmiot swoich pragnień (ciało) i to w ten sposòb, w niektórych przypadkach, pożądanie przeradza się w cudzołóstwo, deprawację, przemoc, kazirodztwo i pedofilię. Ostatecznie dla pożądania ciało jest tylko ciałem, odseparowanymi kawałkami pragnień. Depersonalizuje ciało z całości, czyniąc je pozbawionym duszy i emocji. W rzeczywistości luksusem (luxus = psychiczne zwichnięcie) w seksie jest uprawianie go wszędzie i z kimkolwiek. Problem z pożądaniem polega na tym, że osoba jest ofiarą samego siebie, całkowitej niezdolności woli do kontrolowania swoich namiętności.


Pożądliwy luksus czy luksusowe pożądanie?

Luksus jest tak potężną wibracją, że wywraca wnętrze z zewnętrzem, opróżnia pasję samą w sobie. Właściwie łatwiej jest patrzeć na ciało tylko z zewnątrz, patrzenie na nie wewnątrz, w duszy, jest bardzo męczące i jeśli nie posiadamy tego wewnętrznego spojrzenia, to po prostu nie możemy tego zrobić i pozostaje nam jedynie Luxus, przemieszczenie, zwichnięcie z przemieszczeniem na zewnątrz, życie na zewnątrz, w powierzchowności (skóra, nagość i nicość).
Pożądanie jest niewrażliwością, egocentryzmem, samotnością, subtelną rozpaczą i tendencją do banalizowania wszystkiego, aby nie zauważyć, jak bardzo w środku jesteśmy niewrażliwi, egocentryczni, samotni i zdesperowani. Istnieje powiedzenie, które mówi: „wyrzuca dom przez okno”; taki właśnie jest luksus. Jest to wiara, że im więcej wkładamy na siebie rzeczy, tym lepiej, im mocniejszy mamy makijaż, tym piękniej (i często efekt jest odwrotny, a zmienia nas w klauna).
W naturalności nie ma luksusu, ale odpowiednia miara rzeczy. Zachód słońca jest piękny ze względu na swoją prostotę, a nie dlatego, że jest przesadzony i kapie z niego luksusem. To my, kiedy czujemy się niedostateczni, chcemy przesadzać (Luxus), więc generujemy luksus i pożądanie we wszystkim.


CNOTA JEST ZAWSZE POŚRODKU
Podążając za prawem biegunowości odkrywamy, że cnota jest równowagą między dwiema skrajnościami. Słowo skromność pochodzi od łacińskiego „pudere”, co oznacza wstyd, ale jest również powiązane z indoeuropejskim rdzeniem „pud” = uderzać, powalać, wywodzącym się z kolei z najstarszego sanskryckiego rdzenia „pau” = czuć się uderzonym, czuć się zawstydzonym. Słowo wstyd (vergogna) jest etymologicznym kluczem do całego tego splotu. Po łacinie mówimy „verecundia”, co jest szacunkiem dla prawdy, jest tendencją do skromności, jest właściwą miarą między intymnością a przestrzenią, w którą wpuszczamy innych. W rzeczywistości, gdy ktoś wkracza w naszą przestrzeń, czujemy się zawstydzeni, czujemy się uderzeni, pogwałceni; niektórzy rumienią się na twarzy i jest to alarm ostrzegający nas, że wkraczamy w świętą przestrzeń.
Gdy brakuje nam tej skromności, brakuje nam energii (brakuje wstydu, poczucia dobrego smaku, szacunku). Nie wyczuwamy wtedy granic, dlatego atakujemy ciała i rzeczy innych ludzi, stąd pożądanie. Gdy z kolei energia jest w nadmiarze, skromność staje się odrzuceniem, to znaczy wstrętem do wszystkiego co przyjemne, radosne, piękne. Mowa tu o typowym instynkcie moralistów, faryzeuszy, tych, którzy myślą, iż na drodze nienawiści do przyjemności staną się zdrowymi i czystymi moralnie, podczas gdy w rzeczywistości nie widzą piękna czegoś absolutnie naturalnego: prawa do cieszenia się pięknymi rzeczami w sprawiedliwy sposób. Skromność jest jak trzeźwość, a kiedy jesteśmy nietrzeźwi (pijani), to dlatego, że brakuje nam rozsądku (trzeźwości, skromności). Niestety, skromność jest dziś cnotą niedocenianą, a nawet wyszydzaną, oczernianą i niezrozumianą, nie jest już postrzegana jako bastion, ale jako ograniczenie. Współczesny ekshibicjonizm prowadzi nas do pożądliwości zmysłów, dlatego dziś nie ma wstydu w mówieniu, ubieraniu się, wydawaniu pieniądza, w potrzebach itp.. Mamy do czynienia z upadkiem zdrowego rozsądku.


Asmodeusz

Jego imię wywodzi się prawdopodobnie ze skrócenia irańskiego Aeshma Daeva. To duch wściekłości, destrukcji, zwłaszcza na poziomie emocjonalnym i sentymentalnym. Stał się biblijnym demonem, którego znajdujemy w księdze Tobiasza. Biblia opisuje jego historię. 
Demon Asmodeusz zakochuje się w Sarze i za każdym razem, gdy kobieta wychodzi za mąż, zabija jej męża w noc poślubną, czyli w chwili największej intymności. Na poziomie metaforycznym intymność to nie tylko wymiar seksualny, ale cały wymiar psychologii emocjonalnej i afektywnej, jest więc śmiercią psychiczną i dobrze wiemy, jak pożądliwa kobieta może wyczerpać mężczyznę namiętnościami, żądaniami, zachciankami, zazdrością i perfidami (i odwrotnie: ile razy mężczyzna może zniszczyć emocjonalnie jedną lub wiele kobiet?).
Rozszyfrujmy biblijną historię... 
Ojciec Tobiasza jest ślepy (to nasza ślepota lub ignorancja przodków, nasza przeszłość, nieświadomość). Wysyła go do dalekiego kraju po odbiór długu (to podróż inicjacyjna, dług to prawda, którą musimy odkryć). Na tych ziemiach Tobiasz poznaje młodą kobietę o imieniu Sara, która zgodnie z tradycją ma zostać jego żoną (jest duszą, naszym wymiarem miłości, z którą musimy się zjednoczyć). Ale dziewczyna jest opętana przez demona (Asmodeusz jest nieokiełznaną przyjemnością materii, która zabiłaby Tobiasza, rację i sens życia). Za radą towarzysza podróży (jest to głos intuicji, wewnętrzny głos introspekcji, anioł Rafael czyli uzdrowiciel) Tobiasz zabiera ze sobą rybę, zwierzę żyjące pod wodą, w innym wymiarze (ryba jest symbolem wartości ducha; pamiętamy, że apostołów nazywano rybakami dusz). Z ryby wydobył serce, wątrobę i żółć. Z serca i wątroby spreparował kadzidło, które odpędzało demona, a jest symbolem siły woli (wątroba) i duchowej miłości (serce). Z żółci, po powrocie do ojca, zrobił maść, ktòra miała przywròcić ojcu wzrok (jest to symbol umiejętności widzenia lub akceptowania zła, bólu i wad życia; po pogodzeniu się z przeszłością uzyskuje się wzrok, czyli wiedzę lub sens rzeczy). Tobiaszowi udaje się zmusić demona do ucieczki z ciała Sary. Zapach jest esencją, jest produktem ofiary (kadzidło, palenie się), jest dziełem serca i siły umysłu (wątroba), by zdominować i skorygować swój charakter, przywary i traumy (zło Sary). 
Jest to bardzo głęboka, pouczająca i piękna opowieść alegoryczna. Uczy dominacji nad pożądaniem prawością serca, siłą woli (wątroba) i świadomością umysłu (żółć).


ROZPOWSZECHNIENIE POŻĄDANIA

Rozpowszechnienie pożądania jest ogromne, ponieważ żyjemy w świecie, w którym mentalność została zindoktrynowana przez kapitalizm i konsumpcjonizm, aby dążyć do luksusu i czcić luksus przebrany za dobre samopoczucie, zdolności estetyczne, a nawet artystyczne, ale jak to bywa z wadami, kryje się za tym nieświadomy popęd: nieuporządkowana pustka, nienasycony głód, brak tożsamości, który musi być przykryty jak największą ilością rzeczy, które możemy mieć i które nie są tylko rzeczami, ale także ludźmi, których można używać, eksploatować, nad którymi można dominować. W świecie ciemności wszystko musi błyszczeć luksusowo: posiadanie największego i najszybszego samochodu, najdroższych ubrań, najbardziej gigantycznego konta bankowego, ostatniego modelu telefonu… to wszystko są lubieżne trendy, czego ludzie do tej pory nie zauważają. W istocie, dla nich chcieć, pragnąć i postępować w ten sposób jest całkowicie normalne.


POŻĄDANIE

Patrzenie na kogoś (nawet na samego siebie)
widząc tylko ciało.
Na początku daje ulgę,
bo patrzenie na ciało jest mniej skomplikowane
niż chęć odkrycia osobowości.
ROZPRZESTRZENIENIE POŻĄDANIA: mamy to w sobie siłą rzeczy,
uczą nas tego od młodości,
a problem polega na tym, że gdy się na to łapiemy,
czujemy się jakbyśmy „nadal byli młodzikiem”
i się tym chełpimy.
KONSEKWENCJE POŻĄDANIA: niewrażliwość,
egocentryzm, osamotnienie, subtelna rozpacz i tendencja do banalizowania wszystkiego,
by nie zauważać, jak bardzo jesteśmy niewrażliwi,
egocentryczni, samotni i zdesperowani.
JAK Z TEGO WYJŚĆ: pragnąc więcej;
jeśli kogoś pragniesz, pragnij też jego duszy,
jego przeszłości, jego przyszłości, jego tajemnic,
wszystkiego.

- Igor Sibaldi -


SMUTEK

Pierwsi filozofowie uważali smutek za jeden z grzechów głównych. Wielkim „smutkiem” jest to, że Kościół wyłączył go z pierwszych siedmiu, gdyż jest to pasja, która prędzej czy później dotyka wszystkich ludzi i ujawnia jak bardzo niezrównoważony jest nawet świat, w ktòrym żyjemy, a ktòry smutek podsyca. Dla nas jest to najniebezpieczniejsza ze wszystkich 10 namiętności lub wad czy grzechów, które analizujemy na Drzewie Życia, ponieważ podczas gdy w miarę łatwo można rozpoznać zamęt innych namiętności (takich jak duma, złość, pożądanie itp.), ze smutkiem nic nie jest proste. Smutek prezentuje się nie z gwałtowną siłą, ale ze słabością i wzbudza współczucie, ma urok introspekcji oraz nostalgii i w rzeczywistości jest mylony z melancholią. Jest dumnym demonem, który czci siebie w cierpieniu. Osoba zła budzi w nas obrzydzenie, więc oddalamy się, podczas gdy osoba smutna sprawia, że ​​jest nam przykro i zbliżamy się do niej, smutek jest bardzo zaraźliwy. To zamknięte perwersyjne uczucie, które patrzy na siebie, a nawet karmi się cierpieniem. Smutny czuje się rozpieszczany tym samym smutkiem, ktòry kołysze i nie opuszcza. Uderza w samo serce Drzewa Życia, w Serifort piękna (Tiferet) i sprawia, że ​​wszystko jest brzydkie; to demon Thagirion. Demon Smutku cieszy się z frustracji, cierpienia i tragedii własnej i innych. Kiedy czczony smutek staje się boskością, znajdujemy boginię Oizys, która pogrąża nas w otchłani bólu duszy, którą łatwo pomylić z uczuciami litości, współczucia, dobroci i zrozumienia. Są fałszywe. 


SMUTEK CZY ROZPACZ?

Najpierw musimy rozróżnić dwie emocje, które wyglądają tak samo, ale w rzeczywistości mają inny obiekt. To normalne, że w obliczu jakichś złych sytuacji czujemy się dotknięci, zdenerwowani, a to powoduje ból i cierpienie. To uczucie nazywamy również smutkiem: kiedy wywołuje emocje, które otwierają nas na innych, co prowadzi do pokuty i zmiany, smutek jest zdrowy, ale gdy smutek jest wadą, prowadzi nas do zamykania się w bólu, nie słuchania nikogo i obwiniania jedynie innych. W Nowym Testamencie jest napisane: „Bo smutek, ktòry jest z Boga, dokonuje nawròcenia ku zbawieniu, (...) smutek zaś tego świata sprawia śmierć.” (2 Kor 7,10) Smutek (w sensie odczuwania przykrości) popycha do "metànoi" (rewolucji wewnętrznej), do nawrócenia, do zdrowego bólu, który prowadzi do komunii i prawdy z Bogiem, smutek (w znaczeniu rozpaczy) pozostaje zamknięty w poczuciu winy, szuka bytu w niebycie oraz w brutalizacji samego bytu. To błędne koło generuje szereg demonów lub wad, a wszystkie są dziećmi smutku: rozpacz, gniew, poczucie winy i samotność.


ZŁOŚLIWA GRANICA SMUTKU MIĘDZY BÓLEM A WYSTĘPKIEM

A więc po przeanalizowaniu różnicy między zdrowym smutkiem, który otwiera nas na zmianę, a niezdrowym smutkiem, który hermetycznie zadaje nam ból, musimy nauczyć się bronić przed tym uczuciem, ponieważ smutni ludzie przyciągają współczucie, przyciągają litość i często łapią nas w pułapkę swojego bólu. Smutek jest bardzo zaraźliwy. Smutek tworzy wyimaginowany świat, w którym wszystko mogło być inne i rozpacza nad nim. Ból wynika zatem z nieumiejętności zaakceptowania rzeczywistości.
Jezus również poznał smutek w obliczu pewnika śmierci, „ i począł drżeć i odczuwać trwogę” (por. Mk 14,33), ale przezwyciężył go, akceptując okrutną rzeczywistość. 
Zwróćmy uwagę na to, że demon smutku często dotyka bardzo wzniosłe dusze, czyli te, które są bardzo empatyczne i wrażliwe i z łatwością wyczuwają oraz rozumieją zło, podczas gdy dusze nieczułe zawsze starają się wyglądać na szczęśliwe i uciekać od smutku drogami tysiąca rozrywek, nawet bardzo głupich, ale zdecydowanie łatwiej uwalniają się od demonicznego smutku; wzniosła i delikatna dusza łatwo pozostaje w niewoli, bo nie umie metabolizować smutku rezygnacją i akceptacją zła.
Tak rodzi się depresja, zło życia, które często prowadzi do samobójstwa. Dlatego uważamy, że jest to najgorszy występek, a prowadzi również do śmierci, podczas gdy inne nie (obżarstwo może doprowadzić do śmierci z powodu choroby wywołanej złą dietą, ale nie jest to śmierć poszukiwana "twarzą w twarz" i z przemocą, jak samobójstwo). Osoba smutna jest w jakiś sposób zraniona i czuje się ofiarą. Ten ból tak bardzo ją wysysa, że z czasem ​​staje się cyniczna, zimna, odrętwiała, oderwana i odległa, niezdolna do odczuwania i rozsiewania radości.


CNOTA JEST ZAWSZE POŚRODKU

Jak zwykle, przystępujemy do wymierzenia energii w występku. W centrum równowaga to szczęście, które jest cnotą. To zdolność do bycia w harmonii z rzeczami, więc dostrzeganie i rozumienie istoty rzeczy, dlatego chmura na niebie nie wpływa na nasz nastrój i nie potrzebujemy nawet słońca, aby odczuwać szczęście. Wiemy jak cieszyć się wszystkim, wiemy jak dostrzegać piękno zarówno deszczu, jak i słonecznego dnia. Gdy pogodny człowiek znajdzie kogoś lub coś w istocie brzydkiego, staje się neutralny, unika tego, broni się przed tym, ale nie zmienia swojej duszy; cieszy się, że uniknął danego zła i nigdy nie pozostaje we wspomnieniu o nim, by cierpieć i narzekać. Brak tej energii powoduje zatem smutek, niemożność dostrzeżenia piękna rzeczy, ani pomyślnej konsekwencji złych rzeczy lub wydarzeń. Nadmiar zaś wywołuje nierównowagę euforii. Jest to stan patologiczny, w którym ego musi wyładować ciężar nie do zniesienia, ale robi to ukrywając się w szczęściu, dlatego wybucha radością, okrzykami entuzjazmu, choć wszystkie są fałszywe. Często dzieje się tak nawet pod wpływem narkotyków i alkoholu. Jeśli przeanalizujemy w świecie kultury wielkie postaci o charakterze euforycznym, odnajdziemy w nich przypadki dwubiegunowości: Mozart eksplodował śmiechem i wulgaryzmami podczas uroczystych przyjęć. Virginia Woolf miała wahania nastroju od poczucia piękna do wściekłości i samobójczego delirium, w ktòrym pragnęła eksterminacji wszystkich kwiatów. Hemingway zastanawiał się nad wielkością stworzenia, a następnie zanurzył się w butelce alkoholu, aż umarł pijany leżąc na ziemi i żałując Nicości. Charles Bukowski przeszedł od doceniania przyjaźni do przeklinania całej ludzkości. Van Gogh zatracał się w kolorach, a potem popadał w najciemniejsze mroki swego bólu i frustracji. Tołstoj, Nietzsche, Schopenhauer itd.... Lista jest długa. Na pewno do pewnego stopnia niestabilni byli wszyscy geniusze, którzy pogrążali się w smutku i od czasu do czasu eksplodowali swoimi euforycznymi dziełami sztuki.


DYFUZJA SMUKU

Rozprzestrzenianie się smutku w naszym świecie jest ogromne, ale jest ono podprogowe, w zasadzie go nie widać. W rzeczy samej, we wszystkich reklamach zawsze niesie się przekaz radości: piękne domy, piękne samochody, rodziny zjednoczone i uśmiechnięte, piękne ubrania... Wszystko jest tam piękne (pamiętajmy o Sefirocie Tifaret piękna, któremu smutek blokuje jego energię ). Za tymi molestującymi reklamami kryje się niemożność osiągnięcia na poziomie masowym tego społecznego standardu, ponieważ jest to marchewka przed królikiem, zaprogramowana, by ciągnąć iluzję, a za iluzjami kryje się wszelkiego rodzaju smutek. Zło czai się za rogiem.
Smutek jest tak bardzo głęboki, że jest jednym z tych grzechów głównych, który pozostawia w nas większość fizjologicznych oznak: małe źrenice (mało światła), powolny i niski ton głosu (małe wibracje, które mają tendencję do zanikania), utrata jędrności mięśni twarzy, ich sztywność, czasem objawiająca się brakiem wyrazu, czoło z tendencją do marszczenia się, kąciki ust są skierowane ku dołowi, pojawiają się zaburzenia snu i trawienia. Chroniczny smutek prowadzi w nas do zachwiania równowagi zarówno wypoczynku, jak i procesu żywienia: albo zawsze śpimy (skłonność do starania się nie być, a więc śmierć), albo niedosypiamy, albo jemy w nadmiarze, albo się głodzimy (tendencja do umierania przez pozbawienie się jedzenia). W Księdze Rodzaju Bóg rozumiał rozpacz Kaina z jego twarzy: „Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? Przecież gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną...” (Rdz 4, 6-7)


Jest to zmieniony stan psychiczny, zdolność do usunięcia wszelkich procesòw hamujących, które zwykle trzymamy w ukryciu. Z tego powodu osoba w stanie gniewu jest nieprzewidywalna, może powiedzieć wiele prawd, od których wyjawienia się powstrzymuje, a nawet stać się fizycznie lub werbalnie agresywna. Pęka jak zawór bezpieczeństwa w kierunku ucieczki lub ataku. Osoba rozgniewana czuje się zagrożona lub sprowokowana. 
W Drzewie Życia Sefirot Gevurah jest zablokowany, to znaczy siła i energia gromadzą się w nieuporządkowany sposób. Odpowiadającą gniewowi zbroją lub Quolipotem jest demon Golajab, który chce dominować, ujarzmić, zmiażdżyć innych. W Biblii znajduje się bezpośrednia aluzja do demona gniewu zwanego Amonem. Jest zawsze uważany za negatywnego, dla niektórych nurtów filozoficznych jest małym nawiasem szaleństwa, ale z drugiej strony Arystoteles przypisywał pewną wartość gniewowi, która jawi się jako żądanie sprawiedliwości po doznanej krzywdzie. Tak więc gniew jako samoobrona jest naturalną i zdrową bronią, nawet rozgniewany Jezus wypędził kupców przemocą. Dlatego musimy jak zwykle zatrzymać się i głębiej zbadać naturę gniewu.


GNIEW CZŁOWIEKA JEST BOSKI

Gniew to impuls, który wszyscy znamy, pod różnymi nazwami: furia, wściekłość, złość... Jest to wewnętrzne szarpnięcie, jak wybuch wulkanu zdolny złamać nasze hamujące zapory.
Dla Platona dusza ma racjonalne zadanie. Jest nim regulowanie (jak uzda w zaprzęgu konnym) pewnych impulsòw, a precyzyjnie dwòch:
- ciemnej strony, pragnienia - bardziej techniczne słowo to „pożądliwość” (epithymía) - w zakresie „apetytów”
- drażliwości,  „pogardy” (thymós) w dziedzinie „odpychania”.
Jeśli nabierzemy złego nawyku na zasadzie nadużywania lub niewłaściwego użytku oraz nadmiaru oburzenia, to przywara ta przestaje być „drażliwością”, a staje się żądzą zemsty poprzez czynienie zła. W gniewie tracimy wszelkie hamulce:
"Impedit ira animum, ne possit cernere verum...".
Gniew uniemożliwia duszy widzenie prawdy. W rzeczywistości ci, którzy są ofiarami gniewu, są zaślepieni, ich rozum już nie działa. Jest to ten moment, kiedy gniew staje się zły, grzeszny (ira mala), co sprawia, że ​​bierzemy pod uwagę - jak Arystoteles - istnienie również gniewu sprawiedliwego, wartościowego, który pojawia się po tym jak spotyka nas krzywda. Jego rolą jest zapobieganie niesprawiedliwościom: wystarczy pomyśleć o gniewie Jezusa w świątyni, w ktòrej handlarze uczynili z religii sklep.


GNIEW SŁABYCH

Uważa się, że gniew jest przejawem zachowania gwałtownych, silnych, bardzo potężnych ludzi, którzy czasami "pękają"... Często jednak jest jedynie reakcją, która ma korzenie w wewnętrznej słabości, jest strategią pojawiającą się w obliczu strachu. Proces gniewu sprawia, że czujemy się w pełni usprawiedliwieni w naszym postrzeganiu rzeczywistości. Tak więc jest wołaniem słabych pragnących za wszelką cenę zachować swoje granice i ukryć rany.
Z drugiej strony należy ocenić środowisko nietolerancji społecznej, w którym żyjemy, a także nieuzasadnioną przemoc reklamowaną w grach video i wszelkiego rodzaju filmach, nie wspominając o języku często podkreślającym bezużyteczną przemoc w formie przekleństw i agresywnego ośmieszania. Wszystko to stymuluje życie z czającym się blisko gniewem.
Biblia posługuje się bardzo wymownym i cudownym terminem: „gniew gołębicy”, aby wskazać ludzi, którzy mają dobrą duszę, ale wypełnieni doznaną niesprawiedliwością muszą wyładować nagromadzone negatywy. Gniew działa jak zawór bezpieczeństwa, aby uniknąć takiego stanu, gdzie psychika wybucha; oczywiście do wybuchu dochodzi na poziomie fizycznym łzami, krzykami, klasycznym tłuczeniem szklanki czy waleniem pięścią w stòł itp ... ale jest to mniejsze zło. Naszym zadaniem i obowiązkiem jest znalezienie środkòw lub konstruktywnych kanałòw, w których możemy siebie rozładować. Czy kiedykolwiek pomyśleliście o tym, jak bardzo dla wielu sadomasochistyczny seks jest sposobem na wyładowanie przemocy poprzez egzorcyzmowanie jej w dobrowolnej obustronnej przyjemności? Czy słyszycie brutalność w muzyce Beethovena? albo w heavy metal? Są to zdrowe formy rozładowywania wielkiego napięcia. Pociągnięcia pędzlem niektórych malarzy są naprawdę jak cięcia nożem, przeszyte ogromnym bólem. Są to przykłady wyładowania gniewu.


TYSIĄCE TWARZY GNIEWU

Gniew ma wiele sposobów manifestowania się. Jak każda siła może być wybuchem lub implozją (Yang i Yin), to znaczy istnieje agresywny gniew i gniew pasywny. Gniew agresywny można łatwo rozpoznać: niszczenie przedmiotòw, trzaskanie drzwiami, ranienie zwierząt, obrażanie ludzi, nadużywanie narkotyków, odmawianie przebaczenia, wywoływanie nieprzyjemnych wspomnień, upokarzanie, zastraszanie lub prześladowanie ludzi, wyśmiewanie słabych, kpiny i szyderstwo, odmawianie pomocy osobom w kłopocie, akty chuliganizmu lub piromanii, zachowania często związane ze spożywaniem alkoholu i narkotyków.
Gniew pasywny nie rzuca się w oczy aż tak bardzo i nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, że pod nim wrze prawdziwy wulkan: odwracanie się do innych plecami, fobiczne odsuwanie się na bok, manifestowanie obojętności, naburmuszenie i fałszywe uśmiechy,  plotkowanie i mówienie źle o innych, nawet z dodatkiem kłamstwa, unikanie kontaktu wzrokowego, anonimowe wygrażanie. Bycie nadmiernie dostępnym, zadowolenie się gorszym wyborem, nie przyjmowanie pomocy, nadmierne przepraszanie czy krytykowanie siebie oraz akceptowanie wszelkich upokorzeń są aktami gniewu przeciwko sobie, nieuświadomioną nienawiścią do siebie. 

Wreszcie warto wspomnieć o gniewie, który obfituje w sieciach społecznościowych. Tak zwane lwy klawiatury żyją obrażając wszystkich, komentując ze złym smakiem tylko dla przyjemności wzniecania kłótni - tak wygląda gniew wirtualny (w sieci).


CNOTA JEST ZAWSZE POŚRODKU

Teraz należy zważyć występek gniewu na wadze energii podwójnego świata (Yin-Yang). Widzieliśmy jak gniew jest niezrównoważonym nadmiarem reakcji na złe samopoczucie; jest to reakcja przesadzona, ponieważ osoba rozgniewana ma w sobie ukrytą ranę, a ponieważ sama jej nie widzi, wyładowuje ją na każdym, gniewa się za nic i nie ma sensu jej o tym mówić, ponieważ eksploduje wtedy jeszcze mocniej. To są zranieni ludzie, którzy często doznawali wielkich niesprawiedliwości i muszą zmusić do zapłacenia za nie cały świat. Ale uwaga! Ta wrażliwość na niesprawiedliwość jest i dobra, jest wpisana w naszą naturę (gdy kłują nas igłą i nic nie czujemy, powinienniśmy iść do lekarza). Nie jest normalne odrętwienie i oznacza ono brak energii - kiedy nie mamy w sobie porywczych instynktów, pojawia się apatia.
Jest to greckie słowo, które oznacza bez („a”) czucia („patos”), stąd odczuwanie bez uczucia (stąd też słowo psychopata, który nie ma związku ze swoją psychiką). Apatia jest pustką. Odczuwają ją ludzie, którzy nie przejawiają żadnych emocji, a co za tym idzie nawet myśli, ideałòw, marzeń, niczego - wydają się martwi za życia. Równowaga w przypadku gniewu jest cnotą, która jest dziś źle rozumiana a nawet zapomniana: naturalna lub nabyta łagodność, zdolność do dostosowania się do potrzeb lub wymagań, do zaspokojenia tych potrzeb. Łagodność neutralizuje gniew, ponieważ rozumie, skąd bierze się ból i nie wyrządza go nikomu. Niestety, wielu myli człowieka łagodnego z nieudacznikiem, który nie działa... A tymczasem człowieka łagodny nie działa, ponieważ wie, że nie ma sensu kłócić się z ignorantem, a jego świadomość rzeczy daje mu spokój i pewność. Nie musi podnosić głosu w gniewie, by uwierzyć, że ten, kto najbardziej krzyczy, ma rację.


Aamon

Aamon (także Amon) jest często wymienianym demonem w chrześcijańskiej demonologii. W demonologii Aamon jest jednym z pomocników Astarotha. Zna przeszłość i przyszłość. Jest w stanie wzniecić miłość. Powoduje zamieszanie w umysłach tych, którzy się mu sprzeciwiają. Według niektórych autorów posiada czterdzieści legionów demonów oraz tytuł „księcia”. Demonologowie powiązali jego imię z imieniem egipskiego boga Amona lub kartagińskiego boga Ba'ala Hammona.
W Biblii nie ma bezpośredniej do niego aluzji, do nieuporządkowanego lub kontrolowanego uczucia gniewu. Jest powiązany z zaprzeczeniem prawdy, a jego wielkimi dziełami są morderstwa, napady, dyskryminacja, a w skrajnych przypadkach ludobójstwo. Jest prawdopodobnie inspirowany egipskim bogiem Amonem, przeciwko któremu Żydzi żywili urazy z powodu podporządkowania swojego ludu imperium egipskiemu (odbicie ich gniewu). Aamon ma głowę sowy, przód ciała z dwoma wilczymi łapami i tył zakończony ogonem węża. Symbolicznie jest jak gniew, ma wiele przerażających aspektów, ale jako całość jest nieporęczny i prawie bezużyteczny, ponieważ będąc na wpół gadem, a na wpół dwunogiem, porusza się w sposób niejednoznaczny i niezdarny.


ROZPRZESTRZENIANIE SIĘ GNIEWU

Człowiek rozgniewany doznał krzywdy, a to nieświadomie prowadzi go do tego, iż chce zawsze mieć rację, dlatego, gdy sprawy nie idą tak, jak myśli i chce, zawsze się denerwuje. Nasz świat technologiczny dąży do perfekcji, maszyny sprawiły, że uwierzyliśmy, iż wszystko jest funkcjonalne i sprawne, więc kiedy coś nie działa, natychmiast się denerwujemy (wystarczy brak Wi-Fi, aby zobaczyć ludzi przeklinających i krzyczących). Naukowa mentalność nauczyła nas, że zawsze musimy mieć rację; każdy, kto się myli, jest porażką, jest potępiany, więc brak racji natychmiast podsyca uczucia gniewu. Ludzie rozgniewani są nudni i nawet tępi, mają tylko jeden kąt widzenia i myślą, że jest to jedyny słuszny kąt, bo boją się konfrontacji, zobaczenia, że ​​istnieją inne możliwości, dlatego tendencyjnie zamykają się i pogardzają. Rozprzestrzenianie się gniewu w naszym świecie jest ogromne, ponieważ wiadomości coraz bardziej skłaniają się ku nietolerancji i dominacji nad innymi, a kiedy jest to niemożliwe, bomba eksploduje.


GNIEW

Jest to bezpośrednia konsekwencja posiadania racji.
Kto myśli, że ma rację, zamyka swoje pole widzenia,
ponieważ gdyby się rozejrzał, mògłby mieć wątpliwości;
dla ochrony własnego zamknięcia, staje się podirytowany,
pokrzykuje, by nie słyszeć, atakuje
i nienawidzi.
ROZPRZESTRZENIENIE GNIEWU: przez długi czas był
główną wadą Zachodu,
gdyż z gniewu eksterminowaliśmy całe narody,
ktòre w naszych oczach nie miały racji
żyć inaczej od nas.
KONSEKWENCJE GNIEWU: otępienie,
zastój, głęboka, niepotwierdzona wewnętrzna nuda,
żale, a później wyrzuty sumienia i jeszcze raz żale;
wiadomo: w życiu albo masz rację, albo jesteś szczęśliwy.
JAK Z TEGO WYJŚĆ: za każdym razem, gdy wspierasz jakąś ideę,
zapytaj rozmówcę ze szczerą ciekawością:
„A ty co o tym myślisz?”
Weź ten nawyk na poważnie.
Czyni cuda.

- Igor Sibaldi -


PYCHA

Dla wielu filozofii jest to najbardziej śmiertelny grzech psychiki lub ludzkiej duszy, najpoważniejszy w sensie jego wagi: ego zanurza się w swoim boskim wymiarze, wierzy, że jest zawsze najlepsze (super, superbo = superiore). Jest to grzech samego Szatana, przekonanie, że ​​jest się lepszym od samego Boga. 
Podobnie dzieje się w nas: mamy obraz siebie tak wysoki, że wykracza on poza pole rozumu, dlatego ludzie pyszni są niezdolni do samokrytyki, żyją w izolacji, z cyniczną pogardą dla drugiego, często samookreślają się jako niezrozumiani i prześladowani i popadają w czynienie z siebie ofiar. W Drzewie Życia pycha blokuje Sefirot miłości (Jesed) i staje się maską, hermetyczną pieczęcią (Quolipoth) zwaną demonem Satarielem; jest tym przebiegłym instynktem, który używa miłości jako broni, aby przyciągnąć do siebie całą uwagę innych, zachowanie typowe dla pychy. Biblijnym demonem jest Belial, w niektórych przypadkach utożsamiany z Wężem, który kusił Ewę, dokładnie tak, jak miało to miejsce w przypadku mitologicznej demonicznej postaci Asmodeusza. Belial najwyraźniej był czczony przez Sydończyków, a także był 68 duchem w tekście Mniejszego Klucza Salomona. Wszystkie jego domeny istnieją w ciemności, a jego celem jest generowanie zła i poczucia winy.



GRZECH BOGÓW

Fundamentem pychy jest samouwielbienie, wycelowana w siebie adoracja; często mylimy ją z dumą. Pyszni wierzą, że są (tak jak Żydzi) narodem wybranym, wierzą, że są jedyną prawdziwą religią (jak katolicy, muzułmanie etc.), wierzą, że są czystą rasą (naziści), że są najbogatszymi ludźmi na świecie (imperialiści). "Grzech bogów" to wiara, że jest się tymi jedynymi prawdziwymi. Krótko mówiąc jest to kompleks wyższości jedynaków. A z niego wynikają: rasizm, seksizm i pogarda dla wszystkich innych, którzy mają mniejsze możliwości, mniejsze uznanie społeczne, mniej piękna lub mniej bogactwa i mniej poparcia. 
Ale wszyscy pyszni mają materialistyczne podstawy, dlatego czas zrzuca ich z tronu: piękni starzeją się, bogaci cierpią z powodu straty lub choroby, potężni upadają, sukces przemija itd.. Według nauk buddyjskich chorobliwa miłość Jaźni staje się źródłem wszelkich chorób psychicznych. W rzeczywistości pycha przechodzi w próżność, w pożądanie, w chciwość, w zawiść... niesie ze sobą lawinę, która karmi wszystkie występki.


KOMPULSYWNY BODZIEC PYCHY JEST BOSKI

Czy zauważyliście, jak sprzeczne jest główne przesłanie wiary biblijnej, a w szczególności chrześcijańskiej? To jest naprawdę pyszne: jeśli Bóg stwarza mnie na swój obraz, rodzimy się z zamiarem ukształtowania naszej własnej idei na boskim obrazie, a więc wyższym od nas samych. A potem wzniosłym (pełnym pychy) grzechem jest grzech szatana: chce być równy Bogu (Izajasz 14,14: „Wstąpię na szczyty obłoków, podobny będę do Najwyższego”), podczas gdy tego samego chce od nas Jezus w Ewangelii: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.” (Mt 5,43-48) W czym tkwi nieporozumienie?
Chodzi o to, że nie rozumiemy, iż Bóg jest naszą cechą psychiczną. Robimy wszystko bez świadomości (bez Boga). To tak, jakby wierzyć, że jesteśmy sobą, gdy w rzeczywistości jesteśmy fałszywi, naśladujemy, jesteśmy skryptami, podążamy za modą i wizerunkami bożków - sławnych ludzi. Jest to pragnienie doskonałości poprzez odczuwanie potrzeby deptania innych i w końcu depczemy więcej samych siebie, ponieważ te niezrównoważone struktury mentalne w psychologii nazywane są „demonami”. Krótko mówiąc, prawdziwa duchowość odkrywa iluzje, fałszywa je tworzy. Przypomnijmy sobie początkowy dylemat: jeśli jestem obrazem Boga, to w jakiś sposób już mu jestem równy, dlaczego więc mam wierzyć w to podobieństwo? Czy nie dlatego, że tego nie czuję lub tym nie żyję i dlatego jestem niewierny swojej własnej istocie?


RÓŻNICA MIĘDZY PYCHĄ A DUMĄ

Aby zrozumieć tę prawie niedostrzegalną granicę, musimy poznać duszę... Syntetyzując, nasze Ego jest częścią neutralną (centralną), a gdy tracimy centrum, staje się ono egoizmem i zamyka się (naturalne Ego jest otwarte, nie jest kołem, lecz spiralą). Kiedy cieszymy się z tego zamknięcia, kiedy nas ono satysfakcjonuje, powstaje duma (egoizm jest ojcem, duma synem, w rzeczywistości często mówimy naszym dzieciom: "Jestem z ciebie dumny"). Gdy chcemy bronić i narzucać to zamknięcie, staje się ono dumą (duchem). Te 3 pchnięcia są diaboliczną trójcą, która powstaje z niezrównoważonej miłości do siebie.


CNOTA JEST ZAWSZE POŚRODKU

Wróćmy do mierzenia energii na wadze równowagi Yin-Yang. Wyjaśniliśmy już w jaki sposób pycha jest nadmiernym uwzględnianiem Ego, które wierzy, że ma obraz siebie lepszy od rzeczywistości. Przeciwną skrajnością byłby więc ten, kto wierzy, że ma bezużyteczne Ego, nieistotną osobowość. Mòwimy tutaj o małoduszności. Etymologicznie słowo to oznacza „małą duszę” od łacińskiego „pusillus” i „animus”, przeciwnie do „gigantycznej duszy” pyszałka. Małoduszność to głęboka inercja, pełna lęków, osądòw, które jednak łagodzi konotacja niedojrzałości.
Małoduszny nie wierzy w siebie, nie chce brać udziału w żadnej akcji, bo już na początku jest pewien, że nie może tego zrobić, ale nie z niepewności - po prostu już zdecydował, że jest niezdolny i z tą chorą postawą próbuje zwrócić na siebie uwagę, ale kiedy już ją zdobędzie, myśli też, że na nią nie zasługuje i odrzuca ją. W centrum natomiast jest równowaga, skromność, czyli umiarkowanie i umiejętność przebywania na swoim miejscu (z łac. modus = miara, czyli umiejętność postawienia się w miejscu na twoją miarę). Skromna osoba nie przesadza; ani za mało, ani za dużo, wie, jak podjąć właściwe środki.


ROZPRZESTRZENIENIE PYCHY
Rozprzestrzenienie pychy w naszym świecie jest bardzo wysokie, a im jest wyższa, tym jej lepiej, bo jest bardziej dumna. Żyjemy w świecie, w którym istnieje tendencja do kompleksu wyższości. Bez żadnego powodu robimy łokciami, aby wznieść się wysoko lub ruszyć do przodu. Najgorsze jest to, że najbardziej pyszni robią to ze stylem, z gracją, jak sami mówią - „z inteligencją”: „Czy mogę wyrazić moją skromną opinię?”.... Nauczyli się używać języka tak, aby chronić siebie i uważają samych siebie za rewolucjonistów, oświeconych, postępowców i wszystko to z dużą dozą skromności. Ale ta ich "skromność" jest czystym formalizmem, fałszywym i osłodzonym, tłustym receptariuszem… „skromność na bok”, jak sami mówią. Najbardziej fałszywa etykieta roi się od tych, którzy nami rządzą.


PYCHA

Niechęć do pokazywania swoich talentów,
ponieważ ludzie i tak na nie nie zasługują.
Tylko wtedy, gdy nie pokażemy im, ile jesteśmy warci,
możemy łudzić się, że jesteśmy warci wiele.
ROZPRZESTRZENIENIE  PYCHY: wysoka wśród osób wykształconych,
najwyższy wśród ludzi na wpół kulturalnych
(to znaczy wśród tych, którzy coś tam przeczytali).
KONSEKWENCJE PYCHY: przebrany za próżność strach przed działaniem, pogarda dla innych.
Ciągłe poczucie frustracji,
przebrane za poczucie wyższości.
Nienawiść do każdego, kto coś tworzy.
Nienawiść do każdego, kto docenia kreatywność.
JAK Z TEGO WYJŚĆ: prawie niemożliwe.
Pycha składa się z lenistwa i narcyzmu,
które są łatwymi i satysfakcjonującymi trendami;
aby się jej pozbyć, musimy ciężko pracować
i radykalnie zmienić zdanie na swój temat.
Bardzo niewielu się to udaje.

- Igor Sibaldi -


OBŻARSTWO, czyli nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu

Ta wada, tak jak pożądanie, zawsze była spolaryzowana w jednej skrajności. Dla wielu pożądanie oznacza tylko seks, podczas gdy przez obżarstwo mamy na myśli jedynie przesadną przyjemność w jedzeniu i piciu, gdy tymczasem jest w obżarstwie o wiele więcej: słowo "gula" pochodzi z łaciny i oznacza gardło; z kolei od indoeuropejskiego korzenia "gwel" mamy połykanie bez ograniczeń. Zatrzymajmy się tu na chwilę: czy przywara chciwości nie wydaje się taka sama? Obżartuch jest chciwy na jedzenie, chciwy na pieniądze jest rodzajem skąpego obżartucha, pożądliwy obżera się seksem, itp ...
Obżarstwo to pusty instynkt, którego nie umiemy wewnętrznie wypełnić. Z tego powodu żarłok pożera nie tylko jedzenie, ale i wszystko: uczucia, idee, pasje, pożera czas ludzi, pożera relacje. Zatem chciwość tworzy zator na zewnątrz, a obżarswo wewnątrz. Energetyczny Sefirot podlegający zablokowaniu to Binà (wiedza), a demon zwany jest Satarielem, tym, który nie chce niczego wiedzieć, żyje bez powodu, a ma wszelkiego rodzaju doświadczenia bez wyciągania z nich jakichkolwiek nauk. W Biblii nazywa się go Belzebubem, etymologicznie „Władcą much”. Tego terminu Żydzi używali, by kpić z czcicieli Baala. Wiąże się to z nadmiernym apetytem w zakresie jedzenia i picia.


NIE TYLKO CHLEBEM ŻYJE CZŁOWIEK 

To ewangeliczne zdanie jest nam bardzo dobrze znane. Przypomina nam, że oprócz pokarmu materialnego musimy również odżywiać duszę, dlatego na poziomie psychologicznym wszystkie pokarmowe przywary są związane z dziecięcą fazą oralną, z głębokim niezadowoleniem emocjonalnym i uczuciowym. Celem jest wypełnienie wewnętrznej pustki jak brzuch duszy, rzutowanie jej na rzeczy, a więc patologiczne poszukiwanie nagrody i/lub ulgi poprzez użycie substancji, rzeczy lub zachowań, a więc nadmierne jedzenie, zakupy bez ograniczeń (to jest także występkiem obżarstwa), picie i palenie bez hamulca, a nawet rozgadanie tych, którzy nigdy się nie zamykają i nie przestają rozmawiać i plotkować (wszystko to są niezrównoważone relacje oralne). Jest to więc wewnętrzna kompensacja, która jest zaprojektowana na zewnątrz i jest skupiona na jedzeniu, na przedmiotach, a nawet na ludziach. Pomyślmy o tych, którzy pożerają związki i wysysają miłość partnera, aż się wyczerpie: pomyślmy o dzieciach, które pożerają czas i życie rodziców. Wszystkie temu podobne przypadki są emocjonalnymi żarłokami.


OBŻARSTWO TO WIĘCEJ NIŻ PRZYWARA

Chociaż obżarstwo zostało skatalogowane jako grzech główny, to jeśli zostanie właściwie przeanalizowane, znajduje się w prawie wszystkich grzechach jako pchnięcie, siła, która wzmacnia i potwierdza inne wady: pożądliwy jest łakomy na seks (greckie słowo Porneia – Πορνεία – skąd pornografia oznacza miłość do mięsa), skąpiec jest łakomy na pieniądze, pyszny jest łasy na Ego, zazdrosny jest łakomy na opinię innych itd. Obżarstwo jest więc czarną dziurą (garganta, gardło), przez którą wewnętrzna pustka duszy pochłania i pożera wszystko. Grzech obżarstwa polega na chęci wypełnienia duszy pozbawionej miłości rzeczami: jedzeniem, pieniędzmi i ludźmi. Obżarstwo jest grzechem nienasycenia na wszystkich poziomach - materialnych i duchowych, dlatego musimy dobrze przeanalizować w jaki sposòb blokuje przepływ energii Biny w Drzewie Życia.


OBŻARSTWO MYŚLI

Na bardziej subtelnym poziomie obżarstwo w Drzewie Życia blokuje Sefirot Biny, rozum, umysł, wiedzę. Umysł zawsze naładowany myślami, które nigdy nie stoją w miejscu i w którym człowiek szuka schronienia, aby nie pracować nad sobą, jest istotną częścią grzechu obżarstwa. Ludzie, którzy wiedzą wszystko o wszystkim i o wszystkich poza sobą i wiedzą, jak naprawić zło w świecie, nie potrafią naprawić jednej ze swoich wad. Czytają góry książek, jak żarłok zjada jedzenie, aż zwymiotuje, ale niczego nie przyswajają, nie wprowadzają teorii w życie. Ten zator na Drzewie Śmierci manifestuje się jako demon (Qolipoth) zwany Satariel, legion duchów nakłaniających do fałszu. Jest bardzo częsty wśród intelektualistów, ludzi wielkich i wykształconych, ludzi, którzy wszystko wiedzą i dlatego trudno pokazać, że siła ich cnoty jest tylko występkiem, wewnętrzną pustką, którą udało im się wypełnić wszelkiego rodzaju informacją (w życiu prywatnym i praktycznym są zagubieni, mali, skąpi, a niektórzy są również uwikłani w tajemne i cięższe występki). Świat mediów społecznościowych jest pełen tych intelektualnych łakomczuchów: wszystko wiedzą, pożerają wszelkiego rodzaju informacje, ale ich nie trawią, są wszechstronni w sieci, ale poza internetem nie wiedzą, co robić w prawdziwym życiu, gdzie umierają z głodu.


CNOTA JEST ZAWSZE POŚRODKU

Teraz należy rozpatrzyć przywarę obżarstwa w równowadze energii Yin-yanY... Podczas gdy nadmiar energii to obżarstwo, pustka, która stara wypełnić siebie przesadną ilością rzeczy (jedzenie, związki, ludzie, idee, itd.), przeciwieństwem z powodu braku jest apatia, pożerająca pustka, ktòrej absolutnie nie mamy ochoty powstrzymać. Na nic nie mamy wòwczas ochoty: na poziomie seksualnym nazywa się to oziębłością, w działaniu nazywa się to beznamiętnością lub bezwładem, w uczuciach lenistwem, obojętnością w emocjach, anoreksją w przyjemności jedzenia i tak dalej. Generalnie jest to przywara zimna - brak bodźców, brak celu, brak ideału. W centrum równowagi jest umiar, czyli umiarkowanie, cecha bycia rozważnym w zużywaniu zasobów, takich jak jedzenie, czas lub pieniądze, unikanie marnotrawstwa, luksusu lub ekstrawagancji. Umiar oznacza życie w harmonii z owocami ziemi, ozdobnie, ale bez przesady. Zwierzęta na łonie Natury nie tyją, jedzą to, co właściwe i konieczne, nie są żarłokami, bo są umiarkowane (niestety dzisiaj mamy i zwierzęta, które tak bardzo naśladują swoich panów, że stają się tłuste i niezdolne do działania zgodnie z ich charakterem i nie chodzi tu jedynie o nasze psy czy koty. Problem dotyka chociażby niektóre mewy miejskie – zjadają resztki na targach aż stają się tak otyłe, że nie mogą już latać.


ROZPRZESTRZENIENIE OBŻARSTWA

Żyjemy w świecie konsumpcji, a marnotrawstwo obfitości jest ulubionym pokarmem występku obżarstwa, dla którego połączenie konsumpcji i marnotrawstwa tworzy mentalność nieumiarkowania na wszystkich poziomach. Z drugiej strony reklama to ta łyżka, która wbija nam te wszystkie kąski niezadowolenia, jakie kiedykolwiek dotarły do ​​naszych mózgów. W świecie konsumpcji oczywiste jest, że ludzie muszą żyć głodni, niezadowoleni, a przez to nieszczęśliwi, bo szczęśliwa osoba nie konsumuje, jest pełna w środku, nie goni za utopijnymi marzeniami, odnalazła wewnętrzne źródło satysfakcji. Dlatego ustrój kapitalistyczny i materialistyczny stara się, aby wymiar duchowy znikł z mentalności społecznej, bo w ten sposób ludzie są więźniami pragnień, obżarstwa, pragnienia pożerania rzeczy bez końca.


OBŻARSTWO

To nie jest chciwość pożywienia. To niewiedza w zakresie
co lubimy, a czego nie. Jest to spowodowane poczuciem obowiązku: 
mówią, że musimy to zjeść lub wypić, bo to dla nas dobre, 
i że nie możemy tego jeść ani pić, ponieważ jest to złe.
Jesteśmy posłuszni i nie pamiętamy już naszych upodobań,
i kończy się tym, że nie jesteśmy już sobą,
jesteśmy tym, kim mamy być zdaniem kogoś innego.
ROZPRZESTRZENIENIE OBŻARSTWA: ogromne,
bo każda cywilizacja narzuca pewne gusta
i zabrania innych, tylko dlatego, że należą do odmiennych cywilizacji.
KONSEKWENCJE OBŻARSTWA: wieczne niezadowolenie,
hipokryzja i nieufność,
co wiąże się ze starym poczuciem winy.
JAK Z TEGO WYJŚĆ: jest to proste
i jest to trudne, jak wszystkie naprawdę proste rzeczy.
To zadanie sobie pytania: „Ale co ja lubię?”
Dla wielu jest to pytanie nie do zniesienia:
boją się, że jeśli sobie odpowiedzą,
uruchomi się reakcja łańcuchowa zmian:
pracy, przyjaciòł, miejsca zamieszkania. I tak żyją,
bez odpowiedzi.

- Igor Sibaldi -


LENISTWO

Ten występek jest znany jako lenistwo, bezczynność, zaniedbanie. Aby jednak dobrze zrozumieć jego deformację, trzeba mieć na uwadze, że najstarsza myśl grecka nie uważała pracy za czynność uszlachetniającą człowieka. Praca była wręcz postrzegana jako kara dla niewolników, stąd dla Grekòw czas bez pracy owocował całkowitym oddaniem swej pasji, w której nie było mowy o wysiłku, bo robiono to, co kochano, uprawiano sztukę. 
W naszych realiach nie każdy może pracować robiąc to, co kocha, dlatego praca powoduje nudę, odrazę, zniechęcenie, nienawiść i wreszcie chęć schronienia się w lenistwie, chęć nic-nierobienia (acedia, z greckiego „ἀκηδία” (a -kédia), co oznacza brak troski, odpuszczanie, zaniedbywanie). 
O greckim podejściu zapomniano wraz z umocnieniem się chrześcijaństwa: „Ora et labora”, dzieło Boga; "ci, którzy nie pracują, niech nie jedzą" (powiedział św. Paweł do Tesaloniczan); praca jako potępienie w Ks. Rdz. 3, 17: „ w trudzie będziesz zdobywał (...) pożywienie dla siebie”. W ten sposób bezczynność stała się„ wrogiem duszy ”. Nie odnajdywanie sensu egzystencjalnego, czyli brak odpowiedzi na pytanie dlaczego muszę tak wiele dawać z siebie w życiu, prowadzi do szaleństwa, depresji, demona blokującego Chochmę w Drzewie Życia, zwanego Ghagielem. W Biblii występuje jako „Baal Peor” lub Belfegor, asyryjski Bóg, który kusił Izraelitów łatwiejszym, przyjemniejszym i mniej męczącym życiem.


LENISTWO... NIE TYLKO GRZECH

Lenistwo to demon południa; jest tym, który pośrodku pustynnego upału sprawiał, że pustelnicy pogrążali się w najokropniejszej i straszliwej nudzie, kiedy nie wiedzieli już, co robić, a czas stawał się wrogiem. 
Gdy mamy za dużo wolnego czasu, a nie umiemy z niego skorzystać, staje się dla naszej duszy ciężarem nie do udźwignięcia, bo przy braku aktywności fizycznej dusza się budzi i gdy nie wiemy jak sobie z tym poradzić, spadamy w przepaść nudy. Przez wieki lenistwo emancypowało się w ten sposób z monastycyzmu i dotarło do wszystkich ludzi. Ale dzisiaj lenistwo ma konotację psychiczną i odnosi się bardziej do odmiennego stanu psychicznego niż do ciężkiego grzechu, prawdziwej depresji, która prowadzi do anomalii woli: apatii, bezwładu, nudy, wewnętrznej śmierci.
W średniowieczu postać lenistwa miała symbolicznie wszystkie te cechy:
stara, brzydka, biednie ubrana kobieta siedzi, z policzkiem opartym o lewą rękę,  którą trzyma wstęgę z napisem: Torpet iners; pochylona głowa, a w prawej ręce ryba zwana "Torpedine". Starość to wiek, w którym nie mamy już siły, jest źle odziana z powodu zaniedbania lub apatii, ręka trzymająca głowę oznacza depresję, napis „Torpet iners” oznacza inercyjną niewrażliwość, podczas gdy ryba ma zdolność wytworzenia pola elektrycznego, którego wyładowanie waha się od 50 do 220 woltów w zależności od gatunku. Jest to dokładnie energia, jakiej potrzebuje człowiek dotknięty lenistwem.


CNOTA JEST ZAWSZE POŚRODKU

Niezrównoważone energie bardzo wpływają na siłę woli. Kiedy energii brakuje, powstaje apatia, brak woli, a gdy zamiast tego energii jest nadmiar, powstaje aktywizm, bardzo rozpowszechniony i pożądany w naszym świecie produkcji. Jest to mentalność, która wzmacnia ciągłość naszej pracy oraz bycie zajętym w każdej chwili, najlepiej wykonując jednocześnie kilka czynności. Nawet nasze dzieci wypełniają dziś swój czas mnóstwem zajęć: zajęciami tanecznymi, siłownią, basenem, zajęciami szkolnymi itd. ("im więcej, tym lepiej"... ?). Ludzie już jako dzieci są zestresowani. W Japonii jest nawet mowa o chorobie zwanej Karoshi, a dotyczy ludzi, którzy umierają z przepracowania.
W centrum znajduje się równowaga, cnota entuzjazmu. Entuzjazm to słowo, które ma wspaniałe znaczenie: en (wewnątrz) theos (Bóg); to czuć Boga w sobie, tę życiową siłę, tę żywą energię. Czujemy, że owłada nami energia, ciepło, boska moc, która prowadzi nas do wypełniania zobowiązań, do realizacji naszych planòw, do osiągania nowych celów bez przesady, ponieważ jesteśmy z nich zadowoleni.


ROZPRZESTRZENIANIE SIĘ LENISTWA

Nasz świat promuje aktywność, produkcję, szybki i zdecydowany ruch, więc tak naprawdę niewiele lub nic nie słyszymy o wadzie lenistwa. Ale kiedy ludzie zdają sobie sprawę z tego, że cała ta aktywność to głównie współczesne niewolnictwo, pojawia się pragnienie łatwego życia: posiadania wiele bez robienia czegokolwiek. Świat technologii pośrednio zmienia naszą mentalność, każąc nam wierzyć, że wszystko robi się bez wysiłku, wszystko powstaje za naciśnięciem guzika - za kliknięciem powstaje rzeczywistość. Rozleniwiamy się psychicznie, nie chcemy zmęczenia (lepiej obejrzeć film niż przeczytać książkę, lepiej pracować w biurze niż na wsi, lepiej korzystać z kalkulatora niż wykonywać operacje matematyczne piórem i na papierze, itp.)... Lenistwo wpływa na więdnięcie naszych mózgów bardziej niż potrafimy i możemy to sobie wyobrazić (w rzeczywistości nie wyobrażamy sobie tego nawet, ponieważ jest to zbyt duży wysiłek).


LENISTWO

Słowo pochodzenia greckiego: jest przeciwieństwem „kedos”,
co oznacza „opiekować się”, „zainteresować się”.
Lenistwo jest wtedy, gdy już nic nas nie obchodzi, gdy nasze zmartwienia tak bardzo nas wyczerpały,
że nie jesteśmy już w stanie się radować ani oburzać,
ani nikomu ufać - po prostu dlatego, że już tego nie chcemy.
ROZPRZESTRZENIENIE LENISTWA: na szczęście niezbyt duże;
dla większości ludzi zależy od dnia.
Ale radzenie sobie z kimś leniwym
zawsze wiąże się ze znacznym spadkiem energii.
KONSEKWENCJE LENISTWA: żadne,
leniwi czują się jak normalni ludzie,
a nawet inteligentni. Po prostu
życie mija, a oni go nie przeżywają.
JAK Z TEGO WYJŚĆ: ufając.
Lepiej zawsze ufać.
Ludzie o zdrowym rozsądku pozwalają zniechęcać się rozczarowaniami.
Dobrzy ludzie nie.

- Igor Sibaldi -


EGOIZM

Dotarliśmy do centrum, do rdzenia, do JA psychiki. Po łacinie mówimy „Ego”, w Drzewie Życia jest to Korona, najwyższy punkt, który jednak - gdy jest niezrównoważony - zamarza i wytwarza qolipot (maska ​​lub hermetyczna skorupa) o imieniu Thaumiel: fałszywy Bóg, instynkt, który uważa się za najwyższy, maksymalny. W Biblii utożsamiany z Szatanem, jedynym który chce postawić się na miejscu Boga, który najpierw imploduje w nas (prowadzi do zamknięcia się) i staje się egoizmem, jak czarna dziura; a potem wybucha w swojej maksymalnej arogancji i objawia się jako pycha, o której już mówiliśmy. Osoba samolubna nie chce żyć tak, jak jej się podoba, ale chce, aby wszyscy inni żyli tak, jak ona zechce. Jest w stanie zaakceptować, że inni są szczęśliwi tylko wtedy, gdy inni uznają, że to jej zawdzięczają swoje szczęście. Jesteśmy tak mizerni, że wystarczy, iż ktoś poliże nasze ego, a od razu go zaakceptujemy, nie wiedząc, że jest to najłatwiejszy sposób na oszukanie człowieka: nadmuchanie jego ego.


MIRAŻ EGO

Ego jest wewnętrzną siłą każdego naszego ruchu, bez niego nic nie możemy zrobić, to my sami udajemy oderwanie się od siebie, aby uwierzyć, że jesteśmy oderwani. Jest to jedna z największych psychicznych iluzji i głupot w ludzkim wydaniu i padając ofiarą Niczego wierzymy, że jesteśmy Wszystkim. Bez Ego jesteśmy niekompletni, ale jeśli działamy tylko z ego, jesteśmy pustkami, które uważamy za pełnię. Ego jest tak przepojone każdym naszym działaniem, że nawet jego przeciwieństwo, altruizm, może być działaniem uczynionym po to, by ego poczuło się jeszcze bardziej wzniosłe: "nie jestem egoistą, jestem altruistą, który specjalizuje się w sobie; nie jestem tak samolubny, żeby chcieć się zmieniać, chcę być bezinteresowny i zmieniać innych". Tak więc każdy nasz ruch przeciwko ego jest mirażem, każdy nasz cel, aby je zdominować, oswoić, wygrać z nim, jest zawoalowanym ideałem ego. 
Ego trzeba przyjąć, zintegrować, zasymilować, zaakceptować i wreszcie (jak powiedział Jezus) pokochać swego wroga.


CNOTA JEST ZAWSZE POŚRODKU

Trudno jest nawet ocenić równowagę, gdy mówimy o Ego, ponieważ - tak jak Bóg - Ego jest wszędzie: przenika wszędzie, może zepsuć każde działanie i nawet równowaga stworzona dla ego zostaje zachwiana. Centralnym punktem jest altruizm i ma miejsce wtedy, gdy ego udaje się postawić siebie w sytuacji innych, wychodząc ze swojej skorupy. Ale bądźmy ostrożni! wtedy, gdy widzimy siebie w innych, a nie kiedy widzimy innych w sobie, bo to drugie rodzi bezinteresowność i altruizm w celu poczucia się lepszym (altruista-egoista). Egoizm jest więc nadmiarem energii, a jego brakiem jest pragnienie zniszczenia ego, samobójstwo w zwolnionym tempie, odmawiające sobie wszelkiej nadziei, każdego marzenia, każdego prawa, każdej możliwości. Najgorsze jest to, że tę tendencję samo ego często sublimuje i czyni boską. W wielu religiach istnieje nurt samozaparcia, męczeństwa, całkowitego oddania się drugiemu aż do zapomnienia o sobie, kochania drugiego człowieka aż do anulowania siebie jako człowieka. Nikt, kto nas kocha i kto jest przy zdrowych zmysłach nie pozwoli nam na to zapomnienie siebie, na to wyrzeczenie i samobójstwo naszej osobowości, ponieważ niewolnik nigdy nie może prawdziwie kochać swojego pana. Ktokolwiek prosi nas o "zniknięcie z miłości", wcale nas nie kocha, a wykorzystuje nas dla swojego egoizmu. Nic więcej. Nawet gdyby był samym Bogiem, jest fałszywym Bogiem, absolutnie rakotwórczym Ego. Przypomnijmy, że po łacinie słowo "abnegare" (rezygnacja z siebie) ma ten sam rdzeń co słowo utonięcie ("annegare"): śmierć przez uduszenia pod wodą. Wielu ego myśli, że kocha, a w miejsce miłości toną dusząc się w sobie.


SMOK O SIEDMIU GŁOWACH

Istnieje bajka zwana „Smok o siedmiu głowach”. Siedem prób jest zainspirowanych siedmioma stopniami inicjacji kultu boga Mitry, bardzo podobnymi do naszych grzechów głównych. W starożytnych kulturach liczba siedem symbolizowała doskonałość i kompletność. Pomyślmy na przykład o siedmiu ramionach żydowskiego świecznika Menory, siedmiu podstawowych atrybutach Allaha (życie, wiedza, moc, wola, słuch, wzrok i mowa) lub siedmiu bogach szczęścia buddyzmu i szintoizmu.
Kościół ustanowił swoją władzę polityczną poprzez Siedem Sakramentów, Siedem Darów Ducha Świętego (mądrość, intelekt, rada, siła, nauka, miłosierdzie i bojaźń Boża). Również w Apokalipsie czytamy o Siedmiu Pieczęciach, o Siedmiu Trąbach siedmiu Aniołów, o Siedmiu Cudach, Siedmiu Kielichach Gniewu Bożego. W tym kontekście z pewnością nie wydaje się dziwne, że istnieje Siedem Cnót, Trzy Teologalne (wiara, nadzieja i miłość) i Cztery Kardynalne (sprawiedliwość, wstrzemięźliwość, roztropność i męstwo) oraz Siedem Grzechów Głównych.
Poza tym 7 to punkty energii w Czakrach, ale my napisaliśmy ten traktat podążając za Drzewem Życia w Kabale, dlatego przeanalizowaliśmy 10 grzechów lub wad lub niezrównoważonych namiętności w oparciu o teorię właściwych środków, dość rozpowszechnioną wśród średniowiecznych filozofów i zdefiniowaną za pomocą frazy "In medio stat virtus" - "Cnota leży pośrodku". Jest ona bardzo zbliżona do tego, co powiedział Arystoteles: "Środek jest rzeczą najlepszą", a jest zbliżona także do Drogi Tao, która poszukuje centrum w dualu (Yin-Yang), integralności przeciwieństw.

Zakończmy myślą:
„To, co nazywamy grzechami, to tylko nasze nieuporządkowane namiętności, które wykorzystują dobrą wiarę śmiertelników i obracają ją przeciwko nim. Inteligentni ludzie unicestwiają samych siebie. Silni ludzie niszczą samych siebie. Pokorni ludzie unicestwiają samych siebie. Ludzie zazdrośni zapominają o sobie. Chciwiec pożera się w swoim niepokoju. Samolubnik zamyka się i dusi w bańce powietrza. Zagniewany koroduje siebie jak rak... i tak wszystkie te niezrównoważone energie przekształcają zepsucie w sztukę, występek w cnotę, a świętych w demonòw.”





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz