Wszystko to, co najważniejsze, jest w nas. Problem polega na tym, że prawie nigdy nas tam nie ma, niektórzy nawet nie wiedzą, jak wejść do własnego wnętrza, żyjemy głównie poza sobą, w zewnętrzności i w powierzchowności.
Zaczynamy tak jak noworodek: dziecko zaczyna poznawać świat zmysłami zewnętrznymi. Starożytni mówili, że nasza dusza na początku jest jak pusta tablica (tabula rasa) i wypełnia się na drodze przyswajania sobie pojęć. Trochę jak dzisiajszy komputer lub iPhone: gdy są nowe, ich pamięć jest pusta, stopniowo wypełniamy ją plikami, dokumentami, zdjęciami, filmami, muzyką ... my przechowujemy wspomnienia, koncepcje, wrażenia, spostrzeżenia itp. ... Jesteśmy zatem kształtowani przez środowisko, uczymy się języka, zwyczajów, zasad, przekonań itp. ... wchłaniamy, chwytamy, uczymy się wszystkiego za pomocą zewnętrznych i cielesnych zmysłów.
Zatrzymajmy się na chwilę ... Oceniamy czy jedzenie jest zdrowe i dobre dla organizmu, czy higiena jest wystarczająca, czy lek odpowiedni, czy odpoczynek i rekreacja na zadowalającym poziomie itp. ... Czy oceniamy również to, co zapisuje się w naszej psychice? Czy nasze towarzystwo jest pozytywne czy marudzące, agresywne, plotkarskie, zazdrosne, oportunistyczne? Czy kiedykolwiek czytamy dobre książki? Czy prowadzimy konstruktywne dialogi, czy też spędzamy czas tylko na daremnych rozmowach? ... Co dzieje się, gdy nasze iPhone'y lub komputery mają pamięć obciążoną filmami, zdjęciami lub grami, plikami? Stają się powolne jak nasze ciała, gdy przesadzimy z cukrami, potrawami smażonymi lub z alkoholem; czujemy się wyczerpani, poddenerwowani, zestresowani. Niespełnione marzenia, nierozwiązane cierpienia prędzej czy później wywołują nerwice, tiki nerwowe, paranoję, gwałt, depresję, instynkty samobójcze ... Jest to najzupełniej normalne w sytuacji, gdy psychika jest "zapchana", "przyduszona" - wysyła nam sygnały ostrzegawcze i woła o pomoc.
Tak jak nieodzowny jest Cleaner w komputerze, tak niezbędne jest również oczyszczenie naszych zewnętrznych zmysłów czymś, co starożytni nazywali ascezą. „Asceza” (od starożytnego greckiego askesis) oznaczała pierwotnie ćwiczenie, przygotowanie atlety do zdania testu, nie miała nic wspólnego z masochizmem czy duchowym sadyzmem, do czego doprowadzono ascezę pòźniej. Znajdujemy ją w Buddyzmie, w Hinduizmie, wśród Taoistów, wśród niektórych ateistycznych filozofów (na przykład u Schopenhauera), ale także wśród Chrześcijan, nawet jeśli ten prąd religijny nadaje ascezie okropną nazwę u-martwi-enia zmysłów zewnętrznych - nie chodzi o śmierć (umartwienie, łac. morti-ficare), ale o prostowanie, oczyszczanie, oswajanie, panowanie nad własnym instynktem.
Czy wiecie, na przykład, dlaczego mnisi praktykują ciszę? Aby oczyścić słowa z bezużyteczności, z kłamstwa, z plotek, z pustego gadania, które odziera pojęcia z ich znaczenia. Często nasze słowa nie mają w sobie ani energii, ani życia, ani wibracji. Są puste i hałaśliwe. Asceci pozbywają się radia, telewizji, częstego kontaktu z ludźmi, aby oczyścić mózg i serce, wyeliminować wiele niepotrzebnych myśli, nieokiełznanych namiętności. Jesteśmy zbyt nasyceni obrazami, bezsensownymi wspomnieniami, daremnymi plotkami krewnych i przyjaciół. To jest tym, co nie pozwala nam wejść w wewnętrzny wymiar ciszy naszej nieświadomości.
W dzisiejszych miastach występuje prawdziwe zanieczyszczenie nie tylko akustyczne, ale także wizualne: ulice są pełne krzykliwych reklam. Od wielu lat nie oglądam telewizji. Jest dla mnie czystym psychicznym szaleństwem na przykład program, podczas ktòrego prezenter wygłasza wiadomości, a na dole ekranu biegnie pasek, na którym można czytać inne wiadomości. Totalne rozproszenie uwagi: słuchanie jednego, a czytanie drugiego, rzecz dla maszyn, wywołująca wewnętrzny stres i napięcie u ludzki, ktòrym daleko jest do automatòw. Ludzie tracą nad sobą kontrolę, a my nadal nie wiemy dlaczego. Z tego samego powodu nudzi wycieczka do cichego lasu. Cisza może nudzić, budzić chęć do ucieczki, cisza ogłusza, zmysły czują się zagubione bez obrazów, nawału słòw, bez telefonu komórkowego lub bez gazety dla zabicia czasu i skròcenia czasu oczekiwania. Odebranie telefonòw dla wielu osób jest kryzysem poròwnywalnym z tym, co przeżywa głodne niemowlę, gdy odbiorą mu pierś: czysta rozpacz. Jaki wpływ miała na nas kwarantanna w obliczu dzisiejszej globalnej epidemii? Paranoja (para = alteracja, nous = mentalna). Wiele osób nie wie, jak pozostać w sobie. Zamknięcie w czterech ścianach domu graniczy właśnie z ascezą, gdzie dotykamy granic fizycznych i docieramy do granic psychiki. Osoby o mniejszej dojrzałości spotkają się z problemem.
Dla nich wiedza o labiryntach psychiki, o nieświadomości i ludzkim sercu jest obca, nie dociera do nich, nie jest przepuszczalna przez zewnętrzne zmysły, pochłonięte ich zewnętrznością (powierzchownością), nie może wejść w nich głęboko. Dlatego, jeśli chcemy kontynuować drogę duchową, niezbędna jest asceza, duchowy środek przeczyszczający, wewnętrzna dieta. W rzeczywistości, gdy powiemy komuś, że jest zbyt gruby, natychmiast zdecyduje się na dietę (ciało ma szaloną wartość!); powiedzmy mu także, że jest ignorantem, a raczej nie zmieni swojego położenia (dusza się nie liczy, wielu ludzi nawet nie wie, że taką ma). Zdajemy sobie sprawę z tego, że ten dom był opuszczony przez zbyt długi czas, wejście jest zablokowane przez ciernie, wysoką trawę, droga do niego to szkło zmieszane z kurzem i pajęczynami, niczego nie widać w środku. Dlatego wymaga ascezy, psychicznego oczyszczenia. W jaki sposób? Tutaj rodzą się tak zwane ćwiczenia duchowe. Dlaczego są nazywane ćwiczeniami? Może wydawać się to dziwne, ale związek z siłownią, z gimnastyką istnieje, ponieważ tutaj ćwiczymy mięśnie mózgu i włókna serca (musimy przeobrazić tłuszczyk brzuszka w "kaloryferek", ale ròwnież oswoić smoka mózgu i węża serca, nabrać wewnętrznej siły, samokontroli).
W łacinie słowo exercitium (ćwiczenie), da exercère, złożone jest z „ex" (na zewnątrz) i „arcere"(oddalenie i trzymanie w napięciu). Czy kiedykolwiek próbowaliście medytować (lub, wulgarnie mówiąc, „modlić się”)? To bardzo trudna rzecz, ponieważ musimy oswoić uwagę, ktòra jest jak cięciwa w łuku lub włosie w smyczku do skrzypiec, trudna do rozciągnięcia lub wprawienia w wibracje, ale przede wszystkim bardzo delikatna, pęka natychmiast, jeśli nie wiemy, jak jej używać. Niezmiernie łatwo jest utracić skupienie uwagi, by znów być EX, czyli daleko od celu (tutaj: EX ERCITIUM = zaczynać od nowa, bo jesteśmy poza sobą, choć myśleliśmy, że byliśmy już w sobie), gdy podczas modlitwy zaczynamy myśleć o przyjaciołach, pracy, rzeczach do zrobienia wieczorem, troskach itp..
Starając się milczeć, oddalając od siebie myśli, próbując wejść głęboko w siebie ... poczujemy się trochę zagubieni, ponieważ nie wiemy, CO ZROBIĆ (modląc się nie wiemy CO POWIEDZIEĆ). Modlitwy sformułowane i spisane dla powszechnego użytku są jak kule dla chromych, bezużyteczne bez medytacji, tak jak bezsensowna jest rozmowa z ukochaną osobą oparta na recytacji gotowych zdań podsuniętych nam przez kogoś innego, nie mówimy wòwczas z serca, ale z kartki, istne przemówienie polityka: wszystko pochodzi z głowy (mechanika), często nie naszej i nie ma w tym serca (spontaniczności). Konsekwencje są takie, że tracimy skupienie uwagi oraz smak, przestajemy nawet słyszeć, zasypiamy, „odpływamy" słuchając polityków oraz księży, liturgie stają się z czasem mumiami, powtórzeniami, niebezpiecznie skamieniałymi i sterylnymi. W wymiarze naszej duszy nie wolno mówić, w rzeczywistości nie można nawet myśleć, ale czuć. Pamiętajmy, że szukamy związku „wewnątrzmacicznego": myślenie często dzieli, podczas gdy czucie jednoczy. Pamiętajmy również o tym, co zostało powiedziane w poprzedniej konferencji: musimy wrócić do doświadczania emocji tak jak nowonarodzone dzieci, które najpierw przetwarzają wszystko poprzez doznania, a dopiero potem poprzez zrozumienie. To, co nazywamy modlitwą, polega na wejściu do wewnętrznego łona ducha i ożywieniu poczucia całkowitego zespolenia. Powinniśmy odbyć, jak J.Verne, podróż do centrum Ziemi, schodząc w naszym przypadku do centrum Duszy. Potwory i dziwne stworzenia Verne'a znajdziemy również wchodząc głęboko w siebie. Znajdziemy tam piękne, ale także makabryczne światy i to jest jeden z powodów, dla których wielu z nas odczuwa strach i ostatecznie nie odważy się wykonywać tych ćwiczeń. Pomyślmy o tych, którzy uciekają na samą myśl o konieczności pójścia do psychologa, od razu czują się nadzy, przesiedleni, odkryci, potępieni. W rzeczywistości bronią się, ponieważ wejście w siebie wbrew naszej woli jest jak gwałt. Dlatego wielu nie może nawet medytować, nie są świadomi filtra nieświadomości, który stworzyli wokół swojej psychiki. Są jak ściana z gumy: podczas próby dostania się do środka natychmiastowo odbijają się od niej.
Uprzedzę, że nie podoba mi się słowo „modlitwa", zbyt przypomina mi ciemny świat pełen pajęczyn, kościoły ze starymi dewotkami, które odmawiają różaniec rzucając ukradkiem nie do końca niewinne spojrzenia, powtarzające się nudne msze. Jest to słowo odarte z piękna w swym ostatecznym kontekście religijnym. Samo słowo ma jednak piękne znaczenie: z łacińskiego „praecari", odarcie z czegoś; gdy czegoś nam brakuje, modlitwa uświadamia nam ten brak wchodząc do naszej wewnętrznej spiżarni, gdzie widzi pustkę, która w niej mieszka. To nie jest pytanie, ale raczej wewnętrzny głos informujący o stanie ducha. Słowo „praecari” pochodzi od „prece” = głos prośby. To nasze wnętrze prosi o naszą uwagę. Zadajmy sobie pytanie i uczciwie na nie odpowiedzmy: Ile razy dziennie się modlimy? Nie chcę nikogo oceniać, ale wiem z pewnością, że wielu z nas nigdy tego nie robi. Zadajmy sobie pytanie: Ile razy dziennie jemy? Co najmniej 3 posiłki dziennie. Przypominam więc z poprzednich konferencji: to jedynie potrzeba i jedzenie popychają ludzkość do rozwoju. Jeśli tylko karmimy ciało i nigdy nie karmimy duszy, nie powinniśmy narzekać, że mamy zły humor i nie wiemy, jak to zmienić; że palimy, choć chcielibyśmy rzucić palenie; że nie znajdujemy odpowiedniego partnera; że nie potrafimy nawiązać trwałych relacji ... To normalne, że wszystko idzie nam źle, ponieważ nie znamy naszych braków, nie modlimy się, to znaczy nie mamy kontaktu z naszym wewnętrznym światem, nie czujemy wewnętrznego głosu proszącego nas o pomoc ... jesteśmy żebrakami, cierpiącymi głòd wewnętrzny, a jednak nie robimy nic poza napełnianiem się sprawami zewnętrznymi.
Rytuały religijne wprowadziły nas w błąd, sprawiając, że wierzymy, iż modlitwa jest skargą lub prośbą o pomoc od Boga (On dobrze wie, czego potrzebujemy i za czym tęsknimy, to my musimy jeszcze to zauważyć!). Modlić się nie oznacza mówić, ale słuchać wewnętrznego głosu. Bòg „powinien” wiedzieć wszystko, jest mądry i nie potrzebuje naszego narzekania bez działania, więc modlimy się tak naprawdę po to, aby Jego wysłuchać (to jest naszego wewnętrznego głosu), to my musimy dowiedzieć się o nas wielu, wielu rzeczy. Prawie nigdy się nie modlimy, a potem płacimy psychologowi (duchowemu strażakowi) za pomoc w przebiciu się przez opancerzone drzwi naszej psychiki (lub duszy), naszego domu; wzywamy guru (wewnętrznego detektywa), który mówi nam, jak dokonać infiltracji do naszego domu i nie widzimy, jak absurdalne jest to, że ktoś obcy staje się nam przewodnikiem, Cyceronem, na naszym własnym podwòrku. Ile razy dziennie patrzymy w lustro, a ile razy dziennie patrzymy w lustro naszego sumienia, którym jest modlitwa?
Cóż, aby wejść do własnego domu (naszej psychiki), musimy znaleźć ukryte drzwi, bo byliśmy zamknięci na zewnątrz (w naszej powierzchowności). Czasami te drzwi są również zamknięte na klucz (naszej ignorancji, nieświadomości tych, którzy nie wiedzą nawet, że mają wymiar wewnętrzny, albo nie chcą po prostu o nim wiedzieć). Jesteśmy zarówno szczerzy, jak i cyniczni: niektórzy uważają, że dobrze sobie radzą nawet w ten sposób, w wewnętrznym zamieszaniu. Nie chcą słyszeć o duszy, duchu, transcendencji. W porządku, należy akceptować i takich ludzi, którzy nie potrzebują duszy, nie powinno być to powodem zgorszenia. Jest wielu ludzi, którzy nigdy nie używali duszy, nawet nie wiedzą, że ją mają (to ziarno, które nigdy nie wyrosło, obecne w potencjale osoby, ktòra żyje tak, jakby dusza tak naprawdę nie istniała). Dla nich życie jest tutaj i tylko tutaj. Nie trzeba ich osądzać, to ich ewolucja, ich ewentualny problem. Dla tych, którzy żyją na etapie życia zwierzęcego, a więc tylko biologicznym, dusza w ogóle nie jest przydatna (dusza, którą Bóg wlewa w ciało w chwili poczęcia, jak błyskawicę lub baterię, która daje nam chwilowe życie, jest doktryną nawet genialną wśròd chrześcijan, ale powoduje wiele niespójności, a nawet absurdalnych problemòw filozoficznych pozbawionych odpowiedzi, czym zajmiemy się na kolejnych konferencjach). Analogicznie jest z mózgiem, którego używamy, kto mniej, kto więcej, a kto wcale (życie automatyzmem, jak oddychanie). To samo dotyczy serca, ktòre ma albo bardzo wyraźny świat czystych emocji, albo poddaje się dzikiej - w sensie negatywnym - namiętności. To dlatego ci, którzy wierzą, że są bardziej zaawansowani, powinni zrozumieć tych, którzy potrzebują innego etapu ewolucji (nie mówmy o gorszym etapie, byłoby wspaniale wierzyć, że jesteśmy lepsi - z natury jesteśmy tylko i po prostu inni). Jeśli Natura obdarzyła nas mózgiem i sercem (psychiką), nieużywanie ich w konsekwencji prowadzi do tego, że nie czujemy się stworzeni zgodnie z naszą naturą. Jeśli do tego stopień ignorancji danej osoby nie pozwala jej nawet tego zrozumieć (ponieważ najstraszniejszą rzeczą w ignorancji jest to, że ignorant nie wie, że jest ignorantem), wtedy nie nalegajmy, żyjmy i pozwòlmy wszystkim żyć zgodnie z ich aktualnymi możliwościami.
Dla tych, którzy zdecydują się kontynuować Drogę, ascetyczne ćwiczenia będą proste, ale i trudne. Mają na celu oczyszczenie 5 zewnętrznych zmysłów (wzroku, słuchu, węchu, smaku i dotyku), aby odblokować mechanizm i uzyskać dostęp do pięciu zmysłów wewnętrznych (o których będziemy mówić w swoim czasie) ... Ćwiczenia te prowadzą nas do zmiany kursu życia. Tak zwane nawròcenie, konwergencja (z łac. conversione, convergere) = zmianie kursu, podążaniu pod prąd a nie z nurtem, a zatem oznacza rewolucję, czyli odwracanie się w stronę przeciwną tej, w ktòrej znajduje się stado lub masa. Te ascetyczne ćwiczenia były praktykowane od tysiącleci przez guru, szamanów, mnichów, pustelników, filozofów ... różnych kultur, ponieważ jest to niezwykle naturalna praktyka i sposòb na życie nie przynależący do żadnego dogmatu ani religii. Istnieje 5 ćwiczeń, każde odpowiadające jednemu z 5 zewnętrznych zmysłów. Będą one tematem kolejnej konferencji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz